W niedzielę kibice Ruchu Chorzów spotkali się w centrum miasta na manifestacji. Dali wyraz niezadowoleniu z faktu, że nic nie dzieje się w sprawie budowy nowego stadionu przy ul. Cichej. Ubrali się na czarno, bo była to "czarna manifestacja". Kilkusetosobowy pochód rozpoczął się na skrzyżowaniu ulic Chrobrego i Wolności, stamtąd fani przeszli w stronę rynku i Urzędu Miasta. Jeden z jej organizatorów, Szymon Michałek, znany z prowadzenia przy Cichej sektora rodzinnego, wystosował list otwarty z zaproszeniem dla prezydenta Andrzeja Kotali z prośbą o wystąpienie przed zgromadzonymi kibicami. "Temat stadionu dla tysięcy mieszkańców naszego miasta i wszystkich, którzy wezmą udział w wydarzeniu, jest bardzo ważny, dlatego wystąpienie Pana Prezydenta jest przez nas oczekiwane" - można było przeczytać w liście. Michałek tłumaczył potem w przemówieniu pod urzędem niuanse związane z opóźnieniem budowy stadionu. Pochód przeszedł pod Urząd Miasta wznosząc okrzyki za budową nowego stadionu. Poprzedzał go karawan, który wiózł trumnę z podpisaną "Marzenia Chorzowian 2010-2022". Nie zawsze było elegancko, fani wznosili czasem wulgarne hasła pod adresem prezydenta Andrzeja Kotali, który na razie nie dotrzymał obietnic budowy nowego stadionu. Manifestacja zakończyła się gromkim okrzykiem "Nowy stadion dla Chorzowa" i ośpiewaniem hymnu "Ruchu nasz kochany, ligowa drużyno". Prezydent na manifestacji się nie pojawił. Całość uważnie zabezpieczała policja. Prezydent obiecywał, wskazywał na trudności Była to już trzecia manifestacja kibiców Ruchu w tej sprawie. Do pierwszej doszło dawno, w listopadzie 2012 roku - prezydent Kotala zadeklarował wówczas, że 2016 rok to realna data powstania obiektu. Ostatecznie miasto, na prośbę kibiców, ratowało wówczas klub wielomilionową pożyczką. Z kolei w 2019 roku zakończyła się procedura projektowa stadionu - miał on pomieścić 16 tysięcy widzów i kosztować około 160 milionów złotych. Wówczas odbyła się druga manifestacja. Kilka miesięcy później prezydent Kotala ogłosił, że z powodu zmian podatkowych wprowadzonych przez rząd, obniżenia podatku PIT, podwyższeniu płacy minimalnej, miasta nie stać na stadion. Od tego czasu urzędnicy złożyli kilka wniosków o ministerialne dofinansowanie budowy, które zostały odrzucone. W lutym zeszłego roku spotkałem się z prezydentem Kotalą na rozmowie w sprawie nowego obiektu. - Stadion dla Ruchu cały czas ma szanse powstać. To jedno z moich wielu marzeń. Złożyłem taką obietnice mieszkańcom tego miasta. Dotyczyła stadionu, ale też wielu innych inwestycji, które realizujemy. Budowa stadionu została jedynie odłożone w czasie ze względu na sytuację, w której miasto się znajduje - mówił "Interii" prezydent. Pytałem dlaczego nie udaje się rozpocząć budowy stadionu. - Co roku miasto musi złożyć dokumenty do Regionalnej Izby Obrachunkowej, która ocenia zgodność planowanego budżetu z ustawą o finansach publicznych. Jeśli miasto ma zbyt małą nadwyżkę operacyjną to nie może zaciągnąć kredytu, który byłby z niej spłacany - tłumaczył wówczas Andrzej Kotala. Dwa awanse w dwa sezony. Co dalej? Tymczasem klub wrócił do równowagi, w dwa sezony osiągnął dwa awanse, teraz będzie grał na zapleczu ekstraklasy, a atmosfera wokół niego jest dobra. Dlatego fani oczekują działań miasta w sprawie stadionu. Brak infrastruktury ogranicza bowiem nadzieję na ściągnięcie poważnego inwestora, w obecnym stanie klubu, trudno wyobrazić sobie sytuację, że jest w stanie udźwignąć awans do ekstraklasy. Pieniądze na inwestycje w Chorzowie sukcesywnie jednak maleją. Trudno w tej chwili powiedzieć kiedy nowy stadion powstanie.