Słowak prowadzi chorzowian od 19 września 2013. Wtedy Ruch zajmował 14. miejsce w tabeli z dorobkiem sześciu punktów w siedmiu meczach. Wiosną "Niebiescy" będą sobie musieli radzić bez ofensywnego, lewonożnego pomocnika Łukasza Janoszki, który nie przedłużył wygasającego w grudniu kontraktu i przeniósł się do lubińskiego Zagłębia. - Chciałem, żeby został. Rozmawiałem z nim. Wybrał inną opcję. Jest dorosły, to jego prawo. A my... będziemy grali bez niego dalej w jedenastkę. Ktoś będzie go musiał zastąpić, takie jest życie - stwierdził Kocian, który na chorzowskim stadionie jeszcze nie przegrał. Przygotowania zaczął mając do dyspozycji 25 zawodników, w tym trzech bramkarzy. Indywidualnie trenują wracający po urazach obrońcy Maciej Sadlok i Marek Szyndrowski. Chorzowianie pojadą zimą na dwa zgrupowania - najpierw do Kamienia koło Rybnika, potem do Turcji. W planach mają w sumie osiem sparingów. Działacze Ruchu mogą oferować nowym zawodnikom zarobki w wysokości najwyżej 5 tys. złotych brutto. Jest to efekt kary nałożonej przez komisję licencyjną PZPN w związku ze złą sytuacją finansową klubu. - Na Słowacji są piłkarze chętni do gry tutaj. Szczerze im mówiłem, że przychodząc do Ruchu na wielkie pieniądze nie mogą liczyć. Ale będą mieli szansę gry i wypromowania się w dobrej drużynie, mocniejszej lidze. Na pewno na meczach w Polsce jest więcej zagranicznych skautów niż na spotkaniach ligi słowackiej - zauważył Kocian, który jest aktualnie jedynym obcokrajowcem w "składzie". Pytany o cel stojący przed jego zespołem dyplomatycznie stwierdził, że chodzi o miejsce w czołowej ósemce. - Gdybym powiedział, że walczymy o utrzymanie, byłbym złym trenerem. Zrobimy po prostu wszystko, by wygrać każdy kolejny mecz. A czy skończy się na szóstym czy ósmym miejscu - tego dziś nie wie nikt. Pamiętajmy, gdzie byliśmy 3-4 miesiące temu. A wszystkich spotkań nie wygrywa nawet Barcelona - dodał słowacki szkoleniowiec. W środę jego podopiecznych czeka poświąteczne ważenie. Maksymalne odstępstwo od "jesiennej" wagi wynosi plus jeden kilogram. - Jeśli ktoś tę granicę przekroczy, będzie miał u mnie minus w notesie. Ale jestem przekonany, że pracuję z prawdziwymi profesjonalistami - zaznaczył Słowak.