Ligowa rywalizacja Ruchu Chorzów z GKS-em Katowice to wspaniała część historii śląskiego futbolu, taka, która budzi ogromne namiętności. Niestety: stała się popularna w czasach kiedy na stadiony trafiła też przemoc. Dlatego wspaniałych meczów nie brakowało, ale trafiały się także chwile, które chcielibyśmy z głowy wyrzucić. Od 35 lat oglądam te mecze będące mieszanką pasji, dramatu, wściekłości i euforii. Poprzednie takie derby odbyły się w maju 2018 roku. Zdążyłem za nimi zatęsknić. Oto przegląd tych najbardziej pamiętnych spotkań derbowych. I. Lata 60. Czasy gdy gwiazdy olśniewały publiczność Ruch przez wiele lat był jedynym klubem, który nigdy nie spadł z ekstraklasy. GKS po powstaniu w 1964 roku, musiał do niej dopiero dostać. Doszło do tego bardzo szybko! Pierwszy mecz między sąsiadami odbył się już w sierpniu 1965 roku. GieKSa grała przecież od razu w II lidze, jako spadkobierca Rapidu Wełnowiec. Los sprawił, że pierwszy wyjazdowy mecz GieKSy w ekstraklasie odbył się właśnie w Chorzowie, na Cichej. Przeszłość łączy się z teraźniejszością: mecz wzbudził gigantyczne. Nie było gdzie zaparkować w dużej odległości od stadionu. Każdą wolną przestrzeń zajmowały samochody i motocykle (było lato). Na stadionie miało ugnieść się aż 40 tysięcy kibiców. Najbardziej zdumiewające było to, że fani obu zespołów oglądali ten mecz przemieszani (choć większość z Katowic stała pod zegarem) i nikomu nic się nie stało. Nie było takiej nienawiści jak dziś. Na boisku padł remis, a najbardziej zachwycił napastnik gości. Gerard Rother, który strzelił dwa gole dla GieKSy. Reporter barwnie napisał, że sprawiał wrażenie Garrinchy albo Gento. Ruch jednak mógł wygrać. W przedostatniej minucie lewoskrzydłowy Eugeniusz Faber posłał dwie petardy w krótkim odstępie dwie petardy, które zazwyczaj wpadały do bramki: tym razem najpierw trafił w obrońcę, potem piłka wyszła na aut tuż obok słupka. 18 sierpnia 1965: Ruch Chorzów - GKS Katowice 2-2 (0-1) Bramki: 0-1 Rother (28.), 1-1 Herman (50.), 1-2 Rother (75.), 2-2 Herman (82.) Ruch: Pietrek - Pandel, Łysko, Nieroba, Michajłow - Bem, Maszczyk, Kulik - Gomoluch, Herman, Faber GKS: Czaja - Gajewski, Piecyk, Minol - Geszlecht, Strzelczyk - Rother, Szmidt, Anczok, Miller, Roczek widzów: 40 000 II. Pierwsze ligowe zwycięstwo Katowic Wydarzyło się w 1966 roku. Ruch do przerwy prowadził po golu wspaniałego "Ojgi" Fabera , ale po przerwie wyrównał Eryk Anczok (brat "Zygi", gracza Polonii i Górnika), a mecz rozstrzygnęła fenomenalna bomba Gerarda Rothera. Jak donosiła prasa, "Nikt nie byłby w stanie tego obronić". Dobrze w bramce GieKSy spisywał się Piotr Czaja, który potem stanie się jednym z symboli chorzowskiego Ruchu. 27 marca 1966: GKS Katowice - Ruch Chorzów 2-1 (0-1) Bramki: 0-1 Faber (37.), 1-1 Anczok (58.), 2-1 Rother (64.) GKS: Czaja - Sobik, Piecyk, Geszlecht, Wraży - Minol, Szmidt, Strzelczyk (46. Zuzok) - Rother, Anczok, Miller Ruch: Pietrek - Łysko, Janduda, Piechniczek, Nieroba - Bem, Maszczyk, Gomoluch - Herman, Lerch, Faber widzów: 15 000 III. Rodzi się wielka GieKSa, ale lepszy Ruch Przeskakujemy do innej epoki. W połowie lat 80. właśnie rodziła się, powstawała najlepsza GieKSa. Mecz był charakterystyczny, dla tego okresu, bardzo ostry. Dziennikarze podkreślali, że toczył się w angielskim stylu - nikt nie odpuszczał. "Na Bukowej zawsze walczyło się dynamicznie, często leciały iskry, a że tym razem poleciał również Krzysztof Hetmański, to już inna sprawa" - podkreślał sprawozdawca "Sportu". Już po półgodzinie katowiczanie grali w osłabieniu: czerwoną kartkę za faul zobaczył właśnie Hetmański. To była niecodzienna sytuacja: w pewnym momencie razem z Dariuszem Fornalakiem padli na ziemię, ale starcie się nie skończyło! Gracz GieKSy jeszcze na leżąco zaczął wymierzać sprawiedliwość. Skończyło się czerwoną kartką dla niego i żółtą dla Fornalaka. Ruch prowadził, ale po przerwie katowiczanie w dziesiątkę zdołali wyrównać dzięki pięknej bramce Jana Furtoka z rzutu wolnego. Ruch miał jednak w swoich szeregach "Gucia" Warzychę, który był "świetnie dysponowany, łatwo uwalniał się spod opieki i wszystko widział". To on zdobył zwycięską bramkę dla Ruchu. 3 sierpnia 1985 GKS Katowice - Ruch Chorzów 1-2 (0-1) Bramki: 0-1 Bąk (18.), 1-1 Furtok (55.), 1-2 Warzycha (61.) GKS: Sput - Nazimek (46. Kubisztal), Piekarczyk, Zając, Kapias - Hetmański CZ, Łuczak, Krzyżoś - Furtok, Biegun, Koniarek (65. Rzeszutek) Ruch: Jojko - Fornalak Ż (39. Fornalik), Waleszczyk, Chorzewski, Pałka Ż - Nowak (78. Jaworski), Walot, Szewczyk - Warzycha, Mikulski, Bąk widzów: 7000 IV. Derby we Wrocławiu, kto pamięta? Latem 1989 roku, po pamiętnym, ostatnim jak dotąd mistrzostwie Ruchu, derby odbyły się na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Powodem była to kara za zbyt fanatyczne wyrażanie radości przez kibiców po zdobyciu tytułu. W efekcie chorzowianie musieli trzy mecze na początku nowego sezonu rozegrać jako gospodarz we Wrocławiu. Ktoś wyliczył, że kosztowało ich to 24 miliony starych złotych. Ruch był wówczas liderem, wygrał trzy wcześniejsze mecze sezonu (dwa z nich za trzy punkty, czyli co najmniej trzema bramkami, taki był wówczas przepis). Był w gazie, ale - jak zwykle - na GKS-ie nie robiło to wtedy wrażenia w myśl zasady: "Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz". Wspaniale grał wówczas Janusz Nawrocki. Sędzia dwa razy pokazał "jedenastkę" za faule na nim, ale Wiktor Morcinek wykorzystał tylko jedną. Katowiczanie i tak wygrali jednak za trzy punkty. 12 sierpnia 1989: Ruch Chorzów - GKS Katowice 0-3 (0-2) Bramki: 0-1 Morcinek (6., z karnego), 0-2 Duchowski (10.), 0-3 M.Świerczewski (73.) Ruch: Kołodziejczyk - Fornalak, Waleszczyk, Fornalik (32. Szuster), Chorzewski Ż - Nowak, Gęsior, Szewczyk, Łukasik (62. Mosór)- Bąk Ż, Warzycha GKS: Jojko - Duchowski Ż, Lesiak, Wijas, Razakowski - Szlezinger Ż, Grzesik, Nawrocki, Morcinek (87. Mitwerandu) - Kubisztal (81. Haładyn), M.Świerczewski widzów: 7000 V. Nie poddawaj się nigdy Skok w kolejną dekadę. Niezwykły mecz, który dobrze pamiętam. W tamtym meczu grał obecny prezes Ruchu Seweryn Siemianowski. GKS Katowice właśnie zwolnił trenera Piotra Piekarczyka, którego zastąpił Jacek Góralczyk. Goście mieli ambicje, byli faworytem, a Ruch miał trochę gorszy okres, chciał uciec przed strefą spadkową. Spotkanie rozpoczęło się wystrzałem: GieKSa po efektownym rajdzie Zdzisława Strojka prowadziła zaledwie po 72 sekundach! Jeszcze do przerwy katowicki stoper Kazimierz Węgrzyn zdobył drugiego gola. Piętnaście minut w szatni zmieniło wszystko. W drugiej połowie Ruch złapał jakiś czarodziejski wiatr w żagle. Kontaktowego gola strzeli "Gitara" Wawrzyczek, człowiek o najdłuższej stopie w lidze. Potem Janusz Jojko, odbijając piłkę, trafił w Marka Świerczewskiego. Samobój... Kibice Ruchu musieli mieć satysfakcję... Kiedy mecz już się kończył podanie Mariusza Śrutwy wykorzystał Krzysztof Bizacki. Stadion - wyjątkiem sektora gości za bramką - oszalał ze szczęścia. 4 marca 1995: Ruch Chorzów - GKS Katowice 3-2 (0-2) Bramki: 0-1 Strojek (2.), 0:2 Węgrzyn (26.), 1:2 Wawrzyczek (48.), 2:2 M.Świerczewski (75., samobójcza), 3:2 Bizacki (88.) Ruch: Lech - Siemianowski, Wagner Ż, Kononow (73. Posiłek), Mosór - Rowicki, Gęsior, Galeja, Wawrzyczek (87. Benedyk) - Śrutwa, Bizacki Ż GKS: Jojko - Ledwoń, Węgrzyn Ż, M.Świerczewski, Maciejewski - Borawski (46. Walczak), Brzęczek, Widuch Ż, Wojciechowski (79. Kucz) - Strojek, Janoszka widzów: 12 000 VI. Triumf chuligaństwa Lata 90. to okres największego rozwydrzenia na ligowych stadionach w Polsce. Często co kolejkę dochodziło do zamieszek i awantur. Przykładem może być mecz między GKS-em, a Ruchem z 1998 roku. Spotkanie zostało przerwany po 45 minutach z powodu gorszących zajść. To też widziałem to na własne oczy... Do pierwszych bijatyk doszło już pół godziny przed meczem. W pewnym momencie przy biernej postawie służb porządkowych kilkudziesięciu szalikowców z obu stron starło się na środku boiska. Fani Ruchu wyłamali część ogrodzenia oddzielającego trybuny od płyty boiska. Na murawę leciały kamienie, deski i petardy. Wtedy na stadion wjechały dwa opancerzone wozy z armatkami wodnymi. Mecz rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem. Po 25 znowu zaczęły się zamieszki. Sędzia znowu przerwał spotkanie. Do katowickich kibiców podbiegli piłkarze GKS i próbowali ich uspokoić. Także napastnik Ruchu Mariusz Śrutwa apelował do chorzowskich kibiców o spokój. Udało się być spokojnym przez 12 minut. Kiedy sędzia wznowił spotkanie, kibice Ruchu rzucili na murawę świecę dymną. Arbiter znowu przerwał mecz. W przerwie policjanci ustawili kordony oddzielające szalikowców obu drużyn od boiska. Sędzia w porozumieniu z obserwatorem odgwizdał koniec zawodów. Rannych zostało 18 kibiców i 15 policjantów. 53 pseudokibiców, w tym 24 nieletnich, zatrzymała policja. Dwóch ochroniarzy trafiło do szpitala. Uszkodzono 4 radiowozy i 8 tramwajów (jeden doszczętnie). Miesiąc później mecz powtórzono, już bez udziału publiczności. Wygrała GieKSa po samobójczym golu Tomasza Szuflity w 58. minucie. 28 marca 1998: GKS Katowice - Ruch Chorzów przerwany po pierwszej połowie z powodu burd widzów: 10 000 VII. Wodospad - najpiękniejszy, choć nielegalny wyczyn trybun Ostatni wspólny mecz w ekstraklasie. Katowice grały wtedy jako Dospel, były rewelacją sezonu. Jedyną bramkę zdobył uderzeniem z przewrotki Jacek Kowalczyk, choć goście z oburzeniem protestowali, że noga przy strzale była podniesiona niebezpiecznie wysoko. Mecz przeszedł też do historii z powodu niezwykłej oprawy. Słynny wodospad na Blaszoku (kaskada ze sztucznych ogni z dachu) był jedyny w swoim rodzaju. Jestem przeciwnikiem pirotechniki na stadionach, ale nie mogę być obojętnym na piękno. To było najpiękniejsze widowisko pirotechniczne, jakie widziałem w życiu. 8 kwietnia 2003: GKS Katowice - Ruch Chorzów 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Kowalczyk (29.) GKS: Tkocz - Fonfara, Kowalczyk, Sznaucner - Bojarski, Widuch, Muszalik, Sierka (83. Wróbel), Bała - Yahaya, Leo Ż (90. Kroczek) Ruch: Matuszek - Matyja Ż, Wleciałowski, Masternak, Cecot - Jarczyk, Wiechowski, Malinowski Ż, Lines - Rechwiaszwili, Bizacki widzów: 7 000 VIII. Ostatni raz Ostatni raz oba zespoły spotkały się w lidze w 2018 roku. Do śląskich derbów doszło tuż przed końcem sezonu, w 31. kolejce. Niebieskim odjęto 6 punktów za zaległości finansowe i zajmowali ostatnie miejsce. GKS grał o awans do ekstraklasy i był wiceliderem. Mimo to mecz wygrał Ruch po bramce Macieja Urbańczyka z rzutu karnego. Z piłkarzy, którzy wtedy pojawili się na boisku zostali do dziś już tylko Patryk Sikora w Ruchu i Adrian Błąd w GKS-ie. Ruch zakończył wtedy jednak ligę na ostatnim miejscu zaliczając drugi spadek z rzędu. Z kolei GKS Katowice nie awansował - zajął 5. miejsce, a promocję wywalczyły Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec. Ruch Chorzów - GKS Katowice 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Urbańczyk (30., z karnego) Ruch: Bankow - Komarnicki, Kulejewski, Małkowski, Hołownia Ż- Kowalski (76. Nowakowski), Walski (69. Sikora), Urbańczyk, Bogusz - Mello (87. Trojak), Majewski GKS: Wierzbicki - Słaby, Midzierski, Klemenz Ż, Mączyński - Mandrysz (46. Skrzecz), Poczobut, Zeidler Ż, Cerimagić (46. Goncerz)- Błąd, Volas (59. Kędziora) widzów: 7596 IX. Dziś: kolejny rozdział wspaniałej historii 29 października 2022: czas na kolejna odsłonę tej niecodziennej historii. Trzy lata temu kibice GKS-u Katowice zrzucili z chorzowskiej estakady na rynek kilkaset ulotek informujących o śmierci Ruchu Chorzów. Na szczęście oba kluby istnieją, działają, rozpalają emocje. Niech wygra sport. O nic więcej nie proszę.