Napastnik grający z "dychą" na koszulce występował w barwach "Niebieskich" przez 14 lat. Zdobył z nim Puchar Polski, tytuł króla strzelców I i II ligi i doszedł do finału Pucharu Intertoto. - Jak Pan ocenia całe to zamieszanie? - Na pewno podczas starania się o licencję działacze Ruchu popełnili błędy i nie da się tego ukryć. Jednak z drugiej strony, jeśli klub nie spłacałby swoich długów, to wypłynęłoby to już znacznie wcześniej - powiedział Mariusz Śrutwa. - Nie uważa pan, że proces licencyjny nie powinien zostać zakończony zdecydowanie wcześniej niż na dziewięć dni przed nowym sezonem? - Oczywiście. W PZPN trzeba zrobić porządek i ta sprawa również powinna być zmieniona. Dla mnie sytuacja, w jakiej obecnie znalazł się Ruch warta jest rozpatrzenia jeszcze z innej strony. Ruch to jedyny w kraju klub, który uznał swoje wcześniejsze długi. Inne kluby zmieniały nazwy i unikały ich spłacania. Gdyby teraz PZPN ukarał Ruch, byłby to sygnał, że to właśnie ich taktyka była słuszna. - Czyli według Pana decyzja o nieprzyznaniu licencji chorzowskiemu klubowi jest potwierdzeniem nieudolności PZPN-u, a nie sygnałem, że wreszcie zabrał się za egzekwowanie prawa? - Nie chcę tego tak ujmować, ale w PZPN-ie trzeba wiele rzeczy uporządkować. Nie chodzi zresztą tylko o kwestię licencji. - Czy Ruch ma wobec Pana jakieś długi? - Cały czas jestem w kontakcie z klubem. - To znaczy, że są jakieś zaległości, ale klub je spłaca? - Ja byłem w Ruchu na innych zasadach i na pewno nie powiem, że zalega mi z jakimiś pieniędzmi. - Nie gra Pan w Ruchu, ale nadal utrzymuje Pan ścisłe związki z klubem? - Można powiedzieć, że bliskie związki. Kibicuję mu, poza tym jestem przecież akcjonariuszem. - A będzie Pan jeszcze piłkarzem "Niebieskich"? - To pytanie nie do mnie, tylko do działaczy i trenera. Pewnie, że chciałbym. Nigdy nie mówiłem, że żegnam się już na dobre z Ruchem. Rozmawiał: Mirosław Ząbkiewicz, INTERIA.PL