Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę! 23-letni pomocnik, który w drużynie 14-krotnego mistrza Polski znalazł się latem, przechodząc do Chorzowa ze Stali Mielec, zastąpił w starciu z "Portowcami" Patryka Lipskiego. Jak informowaliśmy, młodzieżowy reprezentant Polski chce odejść z Ruchu, powołując się na finansowe zaległości klubu w stosunku do swojej osoby. Co innego twierdzą chorzowscy działacze. Zaległości są, ale nie dwumiesięczne, tak że Lipski nie ma podstaw do rozwiązania swojej umowy z Ruchem już teraz. W starciu z Pogonią szansę od pierwszej minuty dostał więc Nowak i trzeba przyznać, że dobrze ją wykorzystał. Nie tylko w I połowie zdobył ładnego gola na 1-1, posyłając piłkę do siatki po strzale z kilkunastu metrów, ale też raz za razem niepokoił Jakuba Słowika. Co ciekawe, na ponowny występ w Ekstraklasie czekał od końca listopada. - Był to dla mnie pierwszy mecz w tej rundzie. W ostatni dzień zimowego obozu doznałem kontuzji i wyleciałem na dłuższy moment. Czekałem na taką okazję, jak mecz z Pogonią. Delikatne zaskoczenie, tym że wystąpię było, bo we wcześniejszym spotkaniu nie byłem w meczowej kadrze, a teraz wyszedłem w podstawowej jedenastce. Mam nadzieję, że dałem powody do dalszej gry - mówił skromnie po spotkaniu z Pogonią. Nowak nie miał jednak zadowolonej miny, mimo, że zanotował swoje pierwsze trafienia na boiskach Ekstraklasy. - Sam gol nie cieszy, bo po raz kolejny przegrywamy jedną bramką, którą tracimy w końcówce, kiedy jest mało czasu na odrobienie strat. Uważam, że mecz był w miarę równy, wynik na szali ważył się do końca. Szkoda, szkoda, że w samej końcówce straciliśmy drugą bramkę - żałował po zakończeniu starcia z "Portowcami" Nowak, który teraz na dłużej może zadomowić się w chorzowskiej jedenastce. Z Chorzowa Michał Zichlarz