Popularny "Gucio" to legenda zarówno Ruchu, jak i Panathinaikosu. Tytuły mistrza kraju zdobywał zarówno z jednym, jak i z drugim klubem. Z "Zielonymi Koniczynkami" grał w Lidze Mistrzów, jest zresztą najskuteczniejszym snajperem w historii ateńskiego klubu. Wystąpił też w 50 meczach reprezentacji Polski, w których zdobył dziewięć bramek. Po zakończeniu piłkarskiej kariery wziął się za pracę trenerską. W Atenach miał swoją akademię piłkarską. Prowadził czwartoligowy Aigaleo, a potem drugoligowy Fokikos, Kallithea czy Fostiras FC. Był też asystentem w Panathinaikosie. Ostatnio pracował jako drugi trener w cypryjskiej Omonii Nikozja. - Po powrocie z Cypru miałem propozycję z akademii Panathinaikosu Ateny, ale kiedy zadzwonił do mnie mój przyjaciel i człowiek, do którego, oprócz mojej rodziny, mam szczególne zaufanie, i powiedział, że chciałby, żeby mu pomoc w trudnym zadaniu prowadzenia klubu, to nie mogłem odmówić. Wsiadłem w samolot i przyleciałem do Chorzowa. Janusz Paterman proponował funkcje wiceprezesa lub menedżera. Po rozmowie z nim i z panem Kurczykiem doszliśmy do wniosku, że funkcja menedżera będzie mi bardziej odpowiadać. Do moich obowiązków miała należeć współpraca z Waldkiem Fornalikiem jeżeli chodzi o transfery. Sprzedaż i wypożyczenia zawodników, kontrola umów graczy pierwszego zespołu, kontrola nad funkcjonowaniem akademii klubu, pozyskanie sponsorów, organizacja zgrupowań czy nawiązanie współpracy z klubami zagranicznymi - opowiada Interii Warzycha. Pracę w Ruchu miał zacząć z innymi byłymi świetnymi piłkarzami z przeszłości "Niebieskich". - Kiedy Janusz został wybranym prezesem, chciał sobie dobrać ludzi, do których miał zaufanie. Dlatego rozmawiał również z Edkiem Lorensem czy Mariuszem Śrutwą, z ludźmi których dobrze zna i z naszego środowiska. Dla mnie to normalna rzecz. Dlatego dziwiłem się niektórym komentarzom, że będzie dublowanie funkcji. Dziś nie ma w klubie funkcji menedżera, skauta. Jest natomiast dwóch koordynatorów. Pomysł, jaki miał Janusz, na pewno nie obciążał budżetu klubu - podkreśla popularny "Gucio". Wielu zastanawiało się, jak ułożyłaby się współpraca menedżera Krzysztofa Warzychy z trenerem pierwszego zespołu Waldemarem Fornalikiem. - Janusz potrzebował trochę czasu, żeby posprawdzać sobie niektóre sprawy, dlatego nie spieszyłem się, żeby podpisać umowę z klubem. Pomimo tego byłem prawie na każdym treningu pierwszego zespołu, grup młodzieżowych oraz na meczach, także klubowych rezerw. Prawie każdego dnia rozmawiałem z Waldkiem. Powiedziałem mu, w jakiej funkcji widzi mnie prezes. Nie widziałem żadnego zdziwienia, a wręcz odwrotnie - mówi Warzycha. Najwięcej kontrowersji pojawia się przy transferze najlepszego snajpera Ruchu Mariusza Stępińskiego do FC Nantes. To dzięki kontaktom Warzychy w klubie z Chorzowa pojawiła się konkurencyjna oferta transferu reprezentanta Polski do Lokomotiwu Moskwa. Finansowo przebijała ona ofertę Francuzów dwukrotnie! Warzycha nie ma wątpliwości, że odwołanie z funkcji prezesa Ruchu Janusza Patermana, po niespełna miesiącu sprawowania przez niego funkcji, była związana właśnie z zamieszaniem wokół Stępińskiego. - Sprawa transferu Mariusza Stępińskiego była dla mnie kluczowa do odwołania Janusza z funkcji prezesa. Po pierwsze Janusz dobrze zrobił, że nie podpisał umowy z FC Nantes, kiedy miał lepszą ofertę z klubu z Rosji, ponieważ musi patrzeć, co jest korzystniejsze dla klubu. Po drugie Mariusz miał jeszcze dwuletni kontrakt z Ruchem. Po trzecie, w przyszłym roku są mistrzostwa Europy do lat 21 w Polsce. Można było poczekać. Klub mógł sprzedać Mariusza za lepsza cenę - nie ma wątpliwości były reprezentant Polski. To nie wszystko. Warzycha pokazuje mi dokument, na którym widnieje nazwisko greckiego menedżera piłkarskiego, który w imieniu polskiego klubu chciał prowadzić rozmowy w sprawie potencjalnego transferu Stępińskiego do zespołu mistrza Anglii Leicester City FC! - Ostatecznie nic z tego nie wyszło, bo bardzo spieszono się z tym, żeby Stępiński trafił do Nantes. Odwołano przy tym Janusza. Muszę powiedzieć, że dziwnie to wszystko wyglądało - mówi Krzysztof Warzycha. Co dalej? Warzycha wrócił już do Grecji. - Ciągnie mnie do pracy trenerskiej. Mam wszystkie papiery z licencją UEFA Pro na czele. Janusz chciał mieć jednak w klubie kogoś zaufanego, więc przyjechałem. Teraz wróciłem. Liga w Grecji jeszcze nie ruszyła, ale wiadomo, teraz się nic nie wydarzy. Będę czekał na początek rozgrywek. Może z czasem coś się pojawi. Oferta z Polski? Jestem otwarty - mówi z uśmiechem. W Grecji czasów kryzysu nie łatwo jednak o dobrą pracę. - Dobrze jest w kilku klubach, jak w Panathinaikosie, Olimpiakosie, PAOK, AEK czy ostatnio też Asteras Tripolis, które mają możnych sponsorów. Mimo kryzysu, dalej dobrze radzą sobie w europejskich pucharach, co potem przekłada się też na ich sytuację. Reszta ledwo wiąże koniec z końcem. Co do mojego pobytu w Chorzowie i Ruchu, to, co się wydarzyło, to dla mnie i Janusza nowe doświadczenie. Sam wie, na kogo może teraz liczyć w przyszłości. Zgadzam się z nim, jak napisał w swoim oświadczeniu, że Ruch to jedna rodzina. Nas kiedyś nie będzie, ale Ruch będzie zawsze. Czas pokaże czy decyzje, które zapadły, były słuszne - mówi Warzycha. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Michał Zichlarz