Każdy interesuje się w Polsce futbolem wie, że Ruch Chorzów to klub z wybitnymi osiągnięciami i historią, która załamała się gwałtownie w 2017 roku. Ruch nigdy nie należał do najbogatszych klubów, ale przez kolejne dekady miał za to u siebie graczy niezwykle zdolnych. Potem przyszła zapaść - klub przez kilka lat pożyczał pieniądze i grał na kredyt. Doszło do tego, że zastawiono słynną "eRkę", słynny klubowy herb. Zadłużenie narastało, kolejne pożyczki były niewystarczające. Ruch Chorzów: z nieba do piekła, z piekła do czyśćca Najpierw spadek z ekstraklasy do I ligi, po kolejnym sezonie - z ostatniego miejsca do II ligi, po kolejnym sezonie - z ostatniego miejsca do III ligi. Wydawało się, że może być jeszcze gorzej, ale wtedy doszło do zmiany o 180 stopni. Kibice nie opuścili klubu, zmieniły się władze, rozpoczął się proces odbudowy i stabilizowania finansów. I choć Ruch Chorzów świętował jubileusz stulecia zaledwie na czwartym poziomie rozgrywek, pojawiło się światełko w tunelu. Ruch wciąż ma potężne długi, jednak regularnie je spłaca, zaczął też odradzać się sportowo. W zeszłym roku wywalczył awans do II ligi, w obecnym - marzy do kolejnym awansie. Czy się uda? W Chorzowie zdroworozsądkowo nikt nie chce składać deklaracji choć wszyscy związani z Ruchem wierzą, że się uda. Obecnie Ruch zajmuje w drugoligowej tabeli trzecie miejsce. Bezpośredni awans uzyskują dwie najmocniejsze drużyny, zespoły z miejsc od trzeciego do szóstego zagrają w barażach. Niebiescy tracą do drugiej w tabeli Chojniczanki dwa punkty. Na starcie tegorocznych rozgrywek spotkają się z szóstymi w tabeli rezerwami Lecha Poznań (niedziela, 27 lutego, początek o godz. 17.15). Najlepsze momenty z ostatniej kolejki Champions League - zobacz skróty! Odwiedzam Cichą. Trwa trening. Piłkarze w dwóch grupach na bocznym boisku realizują zalecenia trenera Jarosława Skrobacza. Czuję energię, w budynku klubowym trwają organizacyjne spotkania przygotowawcze do pierwszego spotkania, gorączkowe narady, ciągłe rozmowy, ale jest też miejsce na uśmiech. Po zajęciach siadamy z trenerem na pogaduchę. Paweł Czado: W Ruchu doszło zimą do wielu zmian. Siedmiu odeszło, siedmiu przyszło. Ci, których już na Cichej nie ma generalnie nie grali zbyt dużo. Rozumiem, że przyjście nowych ma zapewnić większą rywalizację w drużynie. Jarosław Skrobacz: - No tak. Był jeden zawodnik, Tomek Neugebauer, którego nie chcieliśmy oddać, ale nie mogliśmy nic zrobić [klauzula w kontrakcie umożliwiająca wykup przez ekstraklasową Lechię Gdańsk młodzieżowego reprezentanta Polski wyniosła ok. 200 tys. złotych, przyp. aut.]. To był podstawowy młodzieżowiec, który jesienią bardzo dobrze grał. Było to osłabienie na początku okienka transferowego. Mieliśmy własne cele, musieliśmy pozyskać środkowego lewonożnego obrońcę, działania w tym kierunku szły od samego początku. A kiedy wynikła sprawa z Tomkiem musieliśmy jeszcze poszukać środowego pomocnika. Ruch chciał doprowadzić do konkurencji na każdej pozycji To nie jest tak, że ci zawodnicy, z których zrezygnowaliśmy nie nadawali się do gry, muszę to podkreślić. Przy innym układzie, systemie, sposobie gry - wielu z nich miałoby łatwiej o miejsce w składzie. Chodziło jednak o to, że na wielu pozycjach mieliśmy wymierne problemy. Kibic nie patrzy na to, że na boisku musi przebywać młodzieżowiec, kibic nie patrzy na to, że akurat na tę pozycję ktoś się nie nadaje, że dobrze pracuje w defensywie ale słabo w ofensywie lub na odwrót... Tak czy inaczej: chcieliśmy skład pierwszego zespołu wyważyć. Teraz można powiedzieć, że zapewniliście sobie konkurencję na każdej pozycji? - Do tego dążyliśmy. Jeśli gramy dwoma defensywnymi pomocnikami to chcieliśmy ich czterech, jeśli gramy wahadłami to też chcieliśmy ich mieć czterech. Na wahadła mamy w tej chwili trzech młodzieżowców... No właśnie... Kilka sezonów temu bardzo podobała mi się strategia GKS-u Katowice, który na pozycji bramkarza i prawego obrońcy miał tylko młodzieżowców. Przy wymuszonej zmianie nie zaburzało to sposobu gry drużyny, kiedy była potrzeba jeden młodzieżowiec zastępował innego. - Nie chcę zdradzać za dużo, zobaczymy jak to będzie w naszym przypadku (uśmiech). Na pewno o wiele łatwiej jest w trakcie meczu kiedy młodzieżowiec może zastąpić młodzieżowca, ten przykład, który pan podał jest jaskrawy, ale bardzo czytelny. Jesienią wahadłowym młodzieżowcem był Tomek Wójtowicz, wskoczył tam na etat, ale między innymi także dlatego, że był młodzieżowcem. Żeby mógł zagrać Piotrek Wyroba nie mógłby grać Mokrzycki, żeby mógł zagrać Kuba Siwek, nie mógłby grać na przykład Janoszka czy Foszmańczyk. To rzeczywiście nie jest proste. A tam gdzie grał Wójtowicz nie mieliśmy drugiego młodzieżowca żeby mógł na tym wahadle grać. Zdarzało się tak w meczu, że zmiana Tomka Wójtowicza powodowała nam zaburzenia, dochodziło do tego, że musiał z boiska schodzić zawodnik, który wcale nie był do zmiany! Rzeczywiście; dobrze mieć komfort zmiany młodzieżowca na młodzieżowca na tej samej pozycji. To teraz macie. - Wydaje się, że mamy. Zobaczymy w trakcie sezonu (uśmiech). W Ruchu pojawił się po przerwie piłkarz, który jest obcokrajowcem. Co niebieskim ma dać Serb Vanja Marković? - Vanja to zawodnik o którym w ciemno można powiedzieć, że jest wojownikiem. To jest chłopak, który nie odpuszcza, on podrywa innych do walki, nakręca kolegów. Tego możemy być pewni. Poza tym to piłkarz z ogromnym doświadczeniem jak na swój wiek [ma 27 lat, przyp. aut.]. Zaczynał w naszej ekstraklasie jako nastolatek, w Koronie Kielce był ponad cztery lata. To nie jest więc postać anonimowa, w ekstraklasie rozegrał prawie 70 spotkań. Grał w wielu krajach, m.in. drugiej lidze portugalskiej. Zresztą już po kilku treningach w Chorzowie dał się zauważyć istotny element, na który zwracamy uwagę. Umiejętności, przygotowanie motoryczne to jedno, ale ogromnie ważne jest nie tylko szybsze granie, ale również szybsze podejmowanie decyzji, szybsza reakcja na boiskowe wydarzenia, czytanie gry. Jarosław Skrobacz: "Nikt się przed nami nie położy, dlatego że jesteśmy Ruchem Czym liga wyżej - trzeba grać szybciej. Ale żeby grać szybciej, trzeba szybko podejmować decyzje. Vanja to ma, jest zawodnikiem, który tym właśnie się wyróżnia. Tym wyróżnia się także na treningu, podczas zwykłych ćwiczeń z piłką. Widać, że przed przyjęciem piłki już wie co chce z nią zrobić. Vanja potrafi żywo reagować podczas spotkań, przekazywać uwagi kolegom, dyrygować. Podczas ostatniego sparingu ze Skrą Częstochowa, bodaj w 43. minucie schodzi niżej i "wyrzuca", przegania Bartka Kulejewskiego, który akurat sobie zapomniał, że miał konkretnie zareagować. Marković to zawodnik, który pewnych rzeczy jest nauczony i mam nadzieję, że będzie ich też wymagał na boisku. Ostatnia porażka w sparingu ze Skrą Częstochowa 0-2 na Cichej pana zaniepokoiła? To jednak rywal z ligi wyżej. - Nienawidzę przegrywać. Nawet jeśli to tylko sparing to słowo "tylko" i tak jest dla mnie w cudzysłowie. Wychodzimy po to żeby wygrać. Ze Skrą nam nie wyszło. Jedno co mnie po tym meczu martwi i zdążyłem powiedzieć to już chłopcom w szatni, to fakt, że dość prosta gra Skry na nas wystarczyła. To nie jest żadna ujma, bo ta taktyka okazała się przecież skuteczna. Zmartwiło mnie, że nie potrafiliśmy na pewne rzeczy odpowiednio zareagować. Nasz sposób gry nie był zadowalający na przeciwnika, który całą jedenastką bronił na własnej połowie. Mieliśmy pomysł na ten mecz, jednak baliśmy się go realizować, wdrożyć w życie. Wręcz przeciwnie: wymyślaliśmy rzeczy, które nie miały żadnych szans powodzenia. To najbardziej mnie irytuje po tym spotkaniu. Na koniec: marzycie o awansie i chcecie go osiągnąć? - Po to wychodzi się na boisko żeby wygrać. Jeśli wiosną będziemy wygrywać tyle, żeby awansować to... awansujemy. Na pewno chcemy, bylibyśmy przeszczęśliwi! Tak, chcemy awansować i jestem przekonany, że my, Ruch, jako zespół, jako sztab, jako cały klub - zrobimy wszystko żeby tak było. Ale przecież tak jak my myśli ileś drużyn w tej lidze. Staram się walczyć więc z hurraoptymistycznymi wypowiedziami dotyczącymi Ruchu. Gdyby wszystko było takie proste, to my - tak szczerze mówiąc - nie mielibyśmy w tej lidze najmniejszych szans. Wiele zespołów byłoby wręcz poza naszym zasięgiem, ale na szczęście tak nie jest. Za chlubną historię nikt nam w tabeli punktów nie dołoży. Niektórzy powinni zejść na ziemię i przestać uważać, że nam się coś należy dlatego, że jesteśmy Ruchem. Wręcz przeciwnie: myślę, że wszyscy rywale podchodzą do nas ze zdwojoną mobilizację - właśnie dlatego, że nim jesteśmy. Musimy patrzeć na siebie, na co co mamy i czym dysponujemy. Paweł Czado *** Zimowe zmiany w Ruchu Nowi: Kamil Chiliński (Odra Wodzisław), Jakub Malec (Lech Poznań), Vanja Marković (Persiraja Banda Aceh), Jakub Osobiński (Korona Kielce), Piotr Stępień (Ślęza Wrocław), Remigiusz Szywacz (Korona Kielce), Paweł Żuk (ostatnio Wisła Płock). Odeszli: Michał Biskup (Stal Stalowa Wola), Tomasz Dyr (Piast Żmigród), Damian Kowalczyk (szuka klubu), Piotr Kwaśniewski (Siarka Tarnobrzeg), Tomasz Neugebauer (Lechia Gdańsk), Jakub Siwek (Polonia Bytom), Maciej Styrczula (Podhale Nowy Targ)