Przez krótki moment nie było wiadomo czy ten mecz w ogóle się odbędzie ze względu na problemy Radunii Stężyca z licencją. Ostatecznie klub ze Stężycy dostał zgodę na grę. W Chorzowie nikt do tego spotkania nie podchodził z myślą, że to formalność: w kwietniowym meczu ligowym Radunia wygrała 1-0. Z drugiej strony o awansie rzeczywiście się myśli: niedawno kwota premii dla piłkarzy za awans została podniesiona. Na meczu pojawiło się wielu świetnych piłkarzy Ruchu sprzed lat, mecz oglądali razem m.in. Eugeniusz Lerch (mistrz z 1960) z Piotrem Czają (mistrz z 1974, 75 i 79) Ruch - Radunia: nerwy na początku Ruch wyszedł w najsilniejszym możliwym składzie. Teraz nie było już miejsca na maskowanie; trener Jarosław Skrobacz rzucił do boju najlepszy możliwy skład. Początek był nerwowy, po zachowaniu piłkarzy w kilku akcjach widać było, że stawka jest wysoka. Ruchowi trudno było przeprowadzić dobrą, ofensywną akcję. Kibice "Niebieskich" wielokrotnie ze złością łapali się za głowy. Nerwy... W 15. minucie Ruch miał dobrą okazję, ale piłka po strzale Michała Mokrzyckiego z rzutu wolnego minimalnie minęła słupek bramki gości. Mokrzycki, który po sezonie odchodzi do Wisły Płock złapał się za głowę... Goście nie ustępowali Ruchowi, widać było, że również wierzą w awans. Momentami grający na żółto goście przesiadywali na połowie Ruchu, a kibice irytowali się coraz bardziej. Radunia nie wybijała piłki na oślep, za każdym razem próbowała zawiązać akcję. Do przerwy nie padła żadna bramka. CZYTAJ TAKŻE: Ruch Chorzów jest jak Jowisz. Przyciąga Po przerwie doping fanów dla Ruchu (kibiców Radunii nie było) narastał, podobnie jak ich nerwy. "Ruch, zero ruchu" - komentowali. Obrona gości funkcjonowała sprawnie i trudno było się przebić. W 58. minucie Tomasz Foszmańczyk świetnie wypuścił Daniela Szczepana. Ten miał przed sobą tylko bramkarza, próbował go mijać i... szansa przepadła. Zaraz potem Remigiusz Szywacz świetnie główkował w światło bramki, ale bramkarz gości Kacper Tułowiecki znakomicie wyciągnął tę piłkę. Czas płynął a bramki nie padały. W 78. minucie minimalnie obok słupka uderzył Łukasz Janoszka. "Chorzów czeka, my czekamy na zdobycie pierwszej bramki" - śpiewały trybuny. Te jednak nie padały - nawet po tłoku pod bramką Radunii w ostatniej minucie i do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Ruch - Radunia: nerwy w dogrywce Ruch w jej trakcie atakował, miał okazje, a kibice łapali się za głowy (jak choćby przy akcji w 95 minucie kiedy Jakub Malec płasko zacentrował do Szczepana. Ten sprytnie musnął piłkę, bramkarz był bezradny, ale ta minęła słupek. Jęk stadionu uniósł się aż do nieba... Prawdziwą setkę Ruch zmarnował jednak w 114. minucie. Dwóch piłkarzy Ruchu biegło na Tułowieckiego - piłka po strzale Tomasza Wójtowicza trafiła w słupek i wyszła na aut... O wszystkim zdecydowała bramka minutę prze końcem. Kiedy po centrze z rzutu wolnego Janoszki piłkę do bramki skierował Daniel Szczepan! Stadion ogarnęła euforia! Tym sposobem Ruch dostał się do finału baraży. W niedzielę spotkanie na Cichej ze zwycięzcą drugiej pary: Wigry Suwałki - Motor Lublin. Ruch Chorzów - Radunia Stężyca 1-0 (0-0, 0-0 po dogrywce) Bramka: 1-0 Szczepan (118.) Ruch: Bielecki - Kasolik, Zubkow, Szywacz - Żuk (79. Malec), Sikora Ż, Mokrzycki (106. Marković), Foszmańczyk (106. Stępień), Wójtowicz - Janoszka (120. Nawrocki), Szczepan Ż Radunia: Tułowiecki - Baszłaj, Szur (106. Kuźniarski), Lizakowski (106. Kopania), - Murawski, Szuprytowski (61. Stępień), Witek Ż, Letniowski, Nowicki - Surdykowski (77. Retlewski), Łuczak (77. Miller) sędziował: Przybył (Kluczbork); widzów: 6804.