Wczoraj wieczorem Komisja Licencyjna zdecydowała o nałożeniu na Ruch kary minus czterech punktów. Ma to związek z zatajaniem zaległości wobec piłkarzy, którzy mieli podpisane umowy zarówno z klubem, jak i z Fundacją Ruch Chorzów. Jeżeli klub nie ureguluje swoich zobowiązań do końca stycznia, to kara zostanie zwiększona do minus ośmiu punktów. - Trudno to komentować. Kara jest na pewno dotkliwa. Dobrze, że jest czas do stycznia, a nie do marca. Lepiej, żeby wszystko było uregulowane wcześniej. Wokół sprawy na pewno jest jednak wiele niejasności, a dwie strony mówią co innego. Mam nadzieję, że zostanie sprecyzowane, czy Komisja Licencyjna była o wszystkim poinformowana, czy nie, bo na razie jest tak, że jedna i druga strona mówią coś innego - mówi były świetny piłkarz Ruchu Mariusz Śrutwa. - Nie ulega jednak wątpliwości, a słyszałem to od osób będących blisko klubu, że problem zaległości fundacji w stosunku do zawodników był. Jeśli ktoś czegoś nie płaci, to ponosi potem konsekwencje tego. Warto też zwrócić uwagę, że zarówno w klubie, jak i w fundacji są ten same osoby. Ja mam też obawy o jedno, zawierając takie umowy i chcąc zrzucić nieco z ciężaru finansowego, klub naraża się na interwencję choćby takiego organu, jak ZUS, który może stwierdzić, że coś tu nie gra - dodaje. Wczorajsze decyzje Komisji Licencyjnej mogą mieć też wpływ na decyzję radnych. W czwartek chorzowska Rada Miasta będzie debatowała i głosowała nad wyrażeniem zgody na prolongatę spłaty pożyczki dla klubu. Władze Ruchu porozumiały się w tej kwestii wcześniej z prezydentem miasta Andrzejem Kotalą. Chodzi o przesunięcie spłaty raty w wysokości 3 mln złotych z 31 października 2016, na koniec lipca 2017 roku. 6 milionów miało być spłaconych do końca października. Teraz, wobec ostatnich decyzji piłkarskich władz, tj. przyznania punktów karnych i zawieszenia dokonywania transferów, nie wiadomo czy radni zgodzą się na takie rozwiązanie. - W ostatnim czasie na Ruch spadają same gromy czy to z PZPN czy z innej strony. W mieście też jest niepewność. Kilkunastomilionowa pożyczka dała oddech klubowi. Teraz na pewno trzeba będzie odbyć wiele kuluarowych rozmów, żeby głosowano za przesunięciem spłaty. Na pewno jednak cała sytuacja jest niejasna i to, co się dzieje, nie powinno mieć miejsca - podkreśla Śrutwa. Były świetny snajper "Niebieskich", który strzelił 103 gole w Ekstraklasie, jest też mniejszościowym udziałowcem Ruchu. - Jako mniejszościowy akcjonariusz nie mam wiele do powiedzenia. Wcześniej, kiedy miałem 10 procent akcji, głośno mówiłem o pewnych rzeczach, jak o pożyczkach oprocentowanych na 20 czy 30 procent, co było zabójstwem. Ówczesna pani prezes zbywała wszystko uśmiechem, a kiedy miała się rozpocząć na walnym zebraniu rozmowa na ten temat, to ostentacyjnie wychodziła. Jako, że był to ostatni punkt, to mogliśmy sobie podyskutować między sobą, między mniejszościowymi akcjonariuszami - mówi Mariusz Śrutwa. - Życie pokazało, kto miał rację. Teraz nawarzone przez innych piwo musi wypić ktoś inny. Dalej jednak mam nadzieję, że uda się wszystko wyprostować, a przede wszystkim uratować Ekstraklasę. Spadek z niej oznacza bowiem spadek o kilka lig niżej, a niestety, sportowo też jest daleko od ideału. Co innego, gdybyśmy byli w środku tabeli i mieli dużo punktów. Tak jednak nie jest, a wobec transferowego zakazu trudno będzie o pozyskanie kogokolwiek. Zresztą nawet w innej sytuacji piłkarz będzie miał dylemat czy podpisywać z takim klubem kontrakt czy nie, czy wszystko będzie rzetelnie przeprowadzone - stwierdza były piłkarz Ruchu. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Michał Zichlarz