Chodziło o zaległości jeszcze z wiosny 2016 roku i premii za awans do grupy mistrzowskiej, a także za zaległości w stosunku do byłego piłkarza, trenera i działacza Dariusza Gęsiora.Jak tłumaczy szef chorzowskiego klubu, wcześniejsza spłata nie była możliwa, bo w zeszłym roku klub wszedł w układ restrukturyzacyjny i układ wierzycielski. W tej sytuacji stosowną kwotę musiał wyłożyć ktoś z zewnątrz. Tak też się stało. Działacze Niebieskich nie chcą jednak komentować szczegółów całego przedsięwzięcia.Dzięki spłacie 0,5 mln złotych klub z Górnego Śląska uniknął najgorszego, zawieszenia licencji.Mimo to, Komisja Licencyjna dalej rozważa ukaranie chorzowian kolejnymi ujemnymi punktami... Kolejnymi, bo przecież obecne rozgrywki 14-krotny mistrz Polski zaczął z minus pięcioma punktami. W tym wypadku chodzi o zaległości z pierwszej połowy zeszłego roku. Chodzi o sumę około 2 mln złotych.W Chorzowie wierzą jednak, że misja prezesa Patermana w stolicy przyniesie skutek i futbolowe władze docenią wysiłek podejmowany przez spółkę, która odbudowuje swoje finanse i reputację.- W Podręczniku Licencyjnym czytam, że w wyjątkowych sytuacjach można klubu nie ukarać, a to właśnie jest wyjątkowa sytuacja. Nie wyobrażam sobie, że mimo zapłaty zobowiązania ponownie karano by niczemu niewinnych piłkarzy i trenerów. Liczę, że podobny pogląd na sprawę mają członkowie komisji, którzy będą podejmować decyzje - tłumaczy prezes Ruchu.Decyzja Komisji Licencyjnej odnośnie ewentualnych kar czy ich uniknięcia przez Niebieskich może zapaść jeszcze dzisiaj.- Mam nadzieję, że spłacenie tych 2 mln zł otworzy nam drogę do wolności - podkreśla prezes Paterman. Michał Zichlarz