Pierwszy sobotni mecz Ekstraklasy był z gatunku tych, których nie da się obejrzeć bez przynajmniej litrowego kubka mocnej kawy. W Chorzowie przez długie momenty po prostu wiało nudą. Gospodarze nie kwapili się, by kibice mogli zacząć ich oklaskiwać, więc sprawy we własne ręce wzięli goście z Lubelszczyzny. W podstawowym składzie Górnika wybiegło czterech nowych graczy (Grzegorz Piesio, Leandro, Jakub Świerczok i Kamil Poźniak), ale to doskonale znani w Łęcznej Veljko Nikitović i Fiodor Czernych zapewnili gościom zwycięstwo. Serb z głębi pola posłał bardzo dokładną prostopadłą piłkę między dwóch środkowych obrońców. Ze skrzydła zbiegł do niej Czernych i z Pawłem Oleksym na plecach strzelił obok bezradnie interweniującego Matusza Putnocky’ego. Najlepszy strzelec Górnika w poprzednim sezonie (11 goli) latem miał kilka ofert. Mógł odejść m.in. do Lechii Gdańsk, ale zdecydował, że będzie kontynuował karierę w Łęcznej. W tym sezonie ma być motorem napędowym drużyny Jurija Szatałowa. A Ruch? Bez Filipa Starzyńskiego i Grzegorza Kuświka to zdecydowanie gorsza drużyna. W pierwszej połowie ani przez moment nie zagroziła bramce Sergiusza Prusaka. Ba! Nie oddała nawet strzału. Trener Waldemar Fornalik musiał zareagować i w przerwie ściągnął z boiska bardzo słabo prezentującego się Macieja Iwańskiego. W jego miejsce wprowadził 21-letniego Patryka Lipskiego, który trochę rozruszał ataki gospodarzy. Koledzy nie obawiali się zagrywać mu piłek, a ten kilka razy błysnął. A łęcznianie spokojnie utrzymywali wynik i zaczęli grać z kontrataku. Ale też pomógł im... słupek. Po zmianie stron gospodarze prezentowali się coraz lepiej, a w 62. min. ze skrzydła dośrodkowywał Marek Zieńczuk, piłka trafiła na głowę Eduarda Viszniakovsa. Niepilnowany napastnik uderzył mocno, ale piłka odbiła się od słupka. Próbował też Michał Koj. Młody stoper Ruchu uderzył mocno z ok. 35 metrów, ale piłka powędrowała nad poprzeczką bramki Prusaka. Niewiele dawały też kolejne zmiany Fornalika. Widać było, że w tym sezonie chorzowianie będą dysponować wąską kadrą.Tymczasem w 80. min. doszło do sporej kontrowersji. Marek Zieńczuk był faulowany na linii pola karnego. Chorzowianie domagali się rzutu karnego, a sędzia Mariusz Złotek uznał, że należy im się rzut wolny. Ze stałego fragmentu gry Lipski uderzył wprost w Prusaka. Chwilę potem akcja tercetu Czernych-Pitry-Śpiączka stworzyła wyśmienitą sytuację temu ostatniemu. Spiączka jednak uderzył prosto w bramkarza Ruchu.Zrehabilitował się w doliczonym czasie gry. Samotnie ruszył z kontratakiem już od połowy boiska, wbiegł w pole karne Ruchu i uderzył obok Putnocky'ego. Dzięki temu łęcznianie wywieźli z Chorzowa trzy punkty i po tym spotkaniu zostali liderem Ekstraklasy. Łukasz Szpyrka 1. kolejka Ekstraklasy Ruch Chorzów - Górnik Łęczna 0-2 (0-1) Bramki: Czernych (35.), Śpiączka (90+2) Źółte kartki: Gigołajew, Koj, Surma - Mierzejewski Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Surma, Urbańczyk, Iwański (46. Lipski), Zieńczuk, Gigołajew (62. Efir) - Viszniakovs (79. Mazek). Górnik: Prusak - Mierzejewski, Szmatiuk, Bożić, Leandro - Nikitović, Nowak, Piesio, Poźniak (74. Pitry), Czernych (86. Sasin) - Świerczok (67. Śpiączka). Sędziował: Mariusz Złotek ze Stalowej Woli.