Oficjalna strona chorzowskiego klubu poinformowała o całej sprawie w następujący sposób: "W poniedziałek 26 czerwca, w godzinach popołudniowych do spółki wpłynęły pisma Prezydenta Miasta Chorzowa i Centrum Przedsiębiorczości Chorzów sp. z o.o. wypowiadające Ruchowi, bez zachowania terminu wypowiedzenia, umowy pożyczek zawartych 9 i 12 maja 2016 roku. Nadawcy zażądali spłaty, w ciągu 14 dniu, odpowiednio 3.217.244,33 zł oraz 12.081.517,81 zł wraz z odsetkami. Jako główny powód decyzji Prezydent Chorzowa i prezes CP podają wypłatę piłkarzom premii za sezon 2015/2016.Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że o konieczności wypłaty premii miasto było na bieżąco informowane, a spółka, zgodnie z obowiązującą umową między stronami, wystąpiła do miasta pisemnie z prośbą o wyrażenie zgody na tę wypłatę. Do dnia dzisiejszego miasto nie odpowiedziało na to pismo. Dodatkowo, przedstawiciel miasta w Radzie Nadzorczej, Pan Rafał Byrczek sprawujący w jego imieniu kontrolę nad finansami spółki, brał udział, wraz z prezesem Januszem Patermanem, w posiedzeniach Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, podczas których komisja nie zostawiła żadnych wątpliwości co do konieczności wypłaty premii zapowiadając, że bez spełnienia tego warunku Ruch Chorzów zostanie zdegradowany do najniższej klasy rozgrywkowej. W tej sytuacji, mając na uwagę dobro naszego klubu, tak zasłużonego dla polskiej piłki, prezes i wiceprezes zarządu podjęli decyzję o zapłaceniu z własnych środków m.in. tej premii. Pieniądze na wypłatę premii nie pochodziły z kasy klubu, a tym bardziej z kasy miasta, które do tej pory z deklarowanych 3 mln zł nie przekazało Ruchowi ani złotówki. Biorąc pod uwagę powagę sytuacji liczymy na zweryfikowanie przez miasto swojego stanowiska odnośnie wypowiedzenia umów i szybkie porozumienie w tej kwestii". O komentarz do całej sprawy poprosiliśmy byłego już przewodniczącego Komisji ds. Licencji Krzysztofa Sachsa. Był zdumiony decyzją władz miasta. - Nie wierzę, że to prawda. Zgodnie ze stanowiskiem komisji zaległe premie musiały być zapłacone, bo inaczej klub nie otrzymałby licencji na występy w I lidze, grałby w "entej" lidze czwartej, piątej, co de facto oznaczałoby koniec klubu i spółki w jej obecnym kształcie. Z tego co pamiętam, premii nie zapłacił Ruch, tylko bezpośrednio jego współwłaściciele. Nie chce mi się wierzyć, że jeden właściciel stara się ratować klub, wykładając pieniądze, a drugi w tym czasie wbija mu przysłowiowy nóż w plecy. Jeśli miasto rzeczywiście postanowi windykować pożyczki, to trzeba powiedzieć jasno: klubu, w tym kształcie, już nie ma - powiedział Sachs. - Ostatnie pół roku to wielomilionowa spłata zaległości licencyjnych. Najpierw kilkaset tysięcy zaległości powstałych wobec piłkarzy w Fundacji Ruchu Chorzów, potem około dwa miliony zaległości licencyjnych spłaconych w maju, potem kilkaset tysięcy euro spłacone FC Nuernberg i teraz blisko pół miliona wypłaconych premii. Z tego co wiem, praktycznie całość tych płatności była przelewana z kont współwłaścicieli klubu, a nie z konta samego Ruchu. Jeśli pan Paterman ze swoimi wspólnikami wydał kilka milionów żeby ratować klub, a teraz z tego powodu wypowiada mu się umowę pożyczki, to może uczciwiej było powiedzieć pół roku wcześniej, że nie ratujemy klubu? Naprawdę, nie chce mi się wierzyć w to, że miasto w tej sytuacji odwraca się od klubu, przecież w całej Polsce magistraty pomagają jak się da - mówi nam Krzysztof Sachs. Michał Zichlarz