Po tym co wydarzyło się w sobotę, trener chorzowian Waldemar Fornalik grzmiał. - To jakiś kabaret! - mówił po przegranym meczu z gdańszczanami. Przypomnijmy, że w piątek, na dzień przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego, Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim wstrzymał wykonanie kary, którą wcześniej na Lechię nałożyła Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN. Porażka "Niebieskich" w Gdańsku 0-2 spowodowała, że będący praktycznie przez cały sezon w pierwszej ósemce Ruch spadł na dziewiątą pozycję. O tym, że miejsce w grupie mistrzowskiej chorzowianie przegrali z Podbeskidziem zdecydowała klasyfikacja fair play. Stało się tak dlatego, że wszystkie inne statystyki pomiędzy obu klubami są na remis. - Nie w tą stronę powinno to iść. Co do systemu fair play, to dla mnie nie do przyjęcia, że to on ma decydować o tym, kto na jakim jest miejscu. Jeślibym jeszcze rozumiał branie pod uwagę żółtych czy czerwonych kartek, to ocenianie zachowania kibiców czy opinia obserwatora, która wiadomo, może być bardzo subiektywna, jest zupełnie niezrozumiała. Dążymy przecież do tego, żeby na stadiony przychodziło dużo ludzi. Są kluby, które posiadają wielu fanów, którzy ze swoimi zespołami jeżdżą w dużych ilościach po całej Polsce. Na innych jest ich mniej. Nie chodzi chyba o to, żeby zachowywanie kibiców oceniać przez pryzmat pustych trybun i krzesełek. To jakiś paradoks, nonsens - nie ma wątpliwości Mariusz Śrutwa. Były snajper chorzowian, który w Ekstraklasie zdobył w sumie 103 gole, za to, że Ruch nie znalazł się w grupie mistrzowskiej, wini jednak przede wszystkim sam zespół. - Ruch sam sobie jest winien, że znalazł się w takiej sytuacji. Gdyby udało się wywalczyć na boisku potrzebne punkty, to teraz nie byłoby dyskusji. W kilku meczach drużyna wypracowywał sobie przewagę, którą potem w końcówce traciła. Co do Trybunału, to każdy ma prawo do odwołania się. Ruch z tego nie skorzystał - przypomina. Zdaniem Śrutwy "Niebiescy" nie powinni jednak mieć problemów ze spokojnym utrzymaniem się w gronie najlepszych. - W tej sytuacji trzeba zrobić wszystko, żeby zająć to najlepsze z najgorszych miejsc czyli 9, zaraz te pod kreską. Mam nadzieję, że ta przewaga wystarczy do tego, żeby się spokojnie utrzymać. Do tego powinny wystarczyć dwa czy trzy wygrane spotkania. Trzeba się jednak będzie mocno sprężyć, żeby tak było, bo wiadomo, z ligi nikt nie chce spaść - mówi Śrutwa. Michał ZichlarzZobacz sytuację po 30. kolejce Ekstraklasy