Ruch Chorzów to klub w polskich warunkach nietypowy. Mimo jednej z najwspanialszych historii w ekstraklasie - nie dorobił się w kadrze cudzoziemców, którzy staliby się klubowymi legendami. Wszystkie czternaście tytułów mistrzowskich zdobył bez pomocy zagranicznych zawodników. Ruch Chorzów: z Emmanuelem Olisadebe mogło być piętnaste mistrzostwo Historię Ruchu z obcokrajowcami w tle można podzielić na dwie części. Tych, którzy dla niebieskich zagrali i tych, którzy... nie zdołali. Paradoksalnie ci drudzy okazali się później bardzo znanymi zawodnikami. W 1997 roku jedyny raz w życiu odwiedziłem zajazd Batory, który znajduje się przy stadionie, a jego fasadę widać z położonej naprzeciw krytej. Dziś można tam przenocować za 40 zł... Wówczas powodem mojej wizyty w hotelu był przyjazd afrykańskiego piłkarza na testy. Był to Kameruńczyk Roger Mouyeme. Chciałem pokazać mu miasto i kiedy po niego przyszedłem, okazało się, że w pokoju siedział jeszcze jeden przybysz z Afryki. Nazywał się Emmanuel Olisadebe. Poszliśmy w trójkę do Akantu, studenckiego klubu przy Teatralnej. Potańczyliśmy z Rogerem z dziewczynami, Emmanuel wolał siedzieć przy stoliku... Wtedy przekonałem się, że jest zamknięty w sobie. Po kilku dniach Olisadebe zagrał w sparingu z Wawelem Kraków, zdobył nawet bramkę. Po kilku dniach opuścił jednak Chorzów, z transferu nic nie wyszło. Ostatecznie wyjechał także Mouyeme, który przez pewien czas grał w Okocimskim Brzesko. Olisadebe zrobił furorę w Polonii Warszawa i reprezentacji Polski. Do dziś żałuję, że Ruch go nie zaangażował. Uważam, że gdyby w 2000 roku zagrał na Cichej w Chorzowie, a nie na Konwiktorskiej, to atak w składzie Olisadebe - Śrutwa - Bizacki zapewniłby "Niebieskim" piętnaste mistrzostwo Polski. Ruch wygrałby zapewne ligę zamiast Polonii Warszawa. Ostatecznie zajął wtedy i tak dobre, trzecie miejsce, bardziej cieszyła się właśnie Polonia z Olisadebe w składzie. Nigeryjczyk nie był jedynym znanym potem piłkarzem, który miał szansę zagrać przy Cichej, ale nic z tego nie wyszło. W latach 90. do Chorzowa na testy przyjechało trzech braci z Gruzji. Nie pokazali wówczas nic nadzwyczajnego i w Ruchu nikt nie pomyślał, żeby ich zatrzymać. Szota Arweładze został potem gwiazdą Ajaxu Amsterdam i Glasgow Rangers, jego brat bliźniak Arcził (grał w NAC Breda i 1.FC Koeln) oraz starszy od nich Rewaz (m.in. Homburg i Mechelen). Wszyscy zagrali w reprezentacji Gruzji. Ruch Chorzów stawiał na zagranicznych bramkarzy Pierwszy obcokrajowiec zagrał w niebieskich barwach dopiero w 1995 roku. Był nim Białorusin Oleg Kononow, furory jednak nie zrobił. Zagrał tylko trzy razy, dwa razy był zmieniany w przerwie i po rundzie wiosennej wrócił do ojczyzny. Od tego czasu pojawiło się w Ruchu prawie czterdziestu zagranicznych zawodników (plus kilku, którzy nigdy nie zagrali w oficjalnym meczu). Niektórzy na stałe wpisali się do klubowej historii jak choćby Gruzin Mamia Dżikia, który rozegrał dla niebieskich najwięcej spotkań w ekstraklasie (127). Także on zdobył jednego z najdziwniejszych goli dla Ruchu w europejskich pucharach: w 2000 roku widziałem jak w meczu z Żalgirisem Wilno w rozgrywkach Pucharu UEFA Gruzin pokonał litewskiego bramkarza uderzeniem głową z... 40 metrów! Innym ważnym zawodnikiem dla Ruchu stał się Litwin Grażvydas Mikulenas, który ze wszystkich zagranicznych piłkarzy zdobył dla Ruchu najwięcej ligowych goli: 20. Tylko wiosną 2006 roku strzelił dla Ruchu 14 goli w 14 meczach, który przyczyniły się do powrotu do ekstraklasy. To trochę zaskakujące, ale w Ruchu zagrało aż siedmiu bramkarzy i zazwyczaj spisywali się bardzo dobrze. Pierwszy był chorwacki epizod Toni Jurjeva, który w 2002 roku zagrał w lidze tylko raz. Kolejni bramkarze pokazali jednak między słupkami co najmniej solidność: Matko Perdijić, Michal Peškovič, Matúš Putnocký, Libor Hrdlička oraz Nikołaj Bankow mieli udane występy, ale najwięcej pochwał zbierał Putnocký. To w dużej mierze dzięki jego świetnej grze Ruch utrzymał się w ekstraklasie w 2015 roku. Ruch Chorzów z obieżyświatem. Siedem lig na koncie A kto strzelił ostatniego jak dotąd gola dla Ruchu? Był to gruziński napastnik Giorgi Culeiskiri zagrał ostatni kwadrans w meczu z LZS Starowice Dolne w III lidze w listopadzie 2019 roku. Ruch wygrał 7-2 a Gruzin zdobył bramkę w 87. minucie. Był to zresztą jego jedyny gol w barwach Ruchu. Ostatnim w ogóle obcokrajowcem był ukraiński obrońca Anatolij Kozłenko, który epizodycznie pojawił się na boisku w połowie zeszłego roku (wchodził dwa razy jako zmiennik w drugiej połowie). Teraz, po wielu latach, obcokrajowiec znowu może być ważną postacią Ruchu. Vanja Marković to środkowy pomocnik, cztery i pół roku grał w ekstraklasie w Koronie Kielce. Potem w ciągu pięciu lat zaliczył... sześć lig (macedońską, portugalską, węgierską, gruzińską, bośniacką aż wreszcie... indonezyjską). Jego ostatnim klubem był Persiraja Banda Aceh. Marković związał się z chorzowskim klubem umową ważną do końca sezonu z opcją przedłużenia o dwa lata. ***Moja zagraniczna jedenastka wszechczasów Ruchu: Putnocký - Gigołajew, Djokić, Villafañe - Baláž, Straka, Panka, Dżikia - Fabuš, Višņakovs, Mikulėnas