Klub z dzielnicy Praga 10 z Vršovic, to jeden z najbardziej utytułowanych i cenionych przynajmniej w naszej części kontynentu, ale nie tylko. Kiedy Czechosłowacja zostawała w 1934 roku wicemistrzem świata, to w kadrze było aż 8 slavistów, w tym legendarny bramkarz Frantiszek Planiczka. Na ostatnim Euro, gdzie Czesi zagrali przecież w ćwierćfinale, było 5 graczy z tego klubu. Robią dobry biznes Czerwono-biali to 13-krotny mistrz Czechosłowacji i siedmiokrotny Czech, w tym kilka razy w ostatnich latach, już za kadencji trenera Jindrzicha Tripszovskiego (2019-21). Nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie chińskie pieniądze. Chińczycy przejęli klub w 2015 roku i uratowali go przed bankructwem. Celem jest Liga Mistrzów, ale póki co są sukcesy w mniej renomowanych pucharowych rozgrywkach. Trzy lata temu Slavia miała na rozkładzie m.in. Genk czy Sevillę, żeby zagrać o półfinał Ligi Europy z Chelsea. Londyńczycy okazali się mocniejsi. Rok temu sytuacja się powtórzyła. W walce o 1/4 LE po zażartej i zakończonej skandalem rywalizacji ze szkockim Rangers w walce o półfinał przyszło grać z Arsenalem. I tam klub ze stolicy Wielkiej Brytanii okazał się lepszy. Z kolei w poprzednim sezonie, choć nie udało się w LE (porażka w dwumeczu z Legią Warszawa), to wyszło w Lidze Konferencji Europy, gdzie znowu był ćwierćfinał! W drużynie są reprezentanci Czech, jak Lukasz Masopust, Tomasz Holesz, Jan Borzil (kontuzjowany, z Rakowem nie zagra), a także piłkarze z Afryki, jak choćby Nigeryjczyk Peter Olayinka. Ten ze Slavii trafił nawet do reprezentacji swojego kraju. Wcześniej o sile defensywy decydował Kameruńczyk Michael Ngadeu-Ngadjui, teraz belgijski Gent, gdzie odszedł w 2019 roku za 4,5 euro (Slavia sprowadziła go za sumę ośmiokrotnie niższą). Przy okazji grając w Europie Slavia promuje też swoich czeskich graczy, jak choćby Tomasza Souczka, który dwa lata temu, po świetnych pucharowych grach przeniósł się na Wyspy do West Ham United za 12 mln euro. Teraz wyceniany jest na aż 45 mln euro. Mają swoje problemy Slavia regularnie i dobrze grając w pucharach liczy też na zyski z tegorocznej edycji, najpierw jednak musi pokonać Raków Częstochowa. W klubie z Pragi, po wyeliminowaniu w III rundzie Ligi Konferencji Europy w dwumeczu Panathinaikosu Ateny jest przekonanie, że najgorsze już za nimi, ale absolutnie nie ma mowy o lekceważeniu wicemistrza Polski. Wręcz przeciwnie - oficjalna strona klubu z Pragi pisząc o Rakowie docenia olbrzymi progres, jaki dokonał się w klubie z Częstochowy w ostatnich latach. Dodatkowo, przynajmniej w tym czwartkowym meczu pod Jasną Górą, nie zagra kilku ważnych i kontuzjowanych zawodników. Tutaj trener Tripszovsky ma większy ból głowy niż Marek Papszun. Sprawa awans do fazy grupowej LKE jest więc otwarta. Piłkarska Liga iMstrzów w Polsce Dobra wiadomość dla selekcjonera! Wraca do zdrowia