Mogło być inaczej, bo w rywalizacji Rakowa Częstochowa ze Slavią o awans do fazy grupowej LKE wicemistrzowi Polski niewiele brakło, żeby wyeliminować utytułowanego rywala, który w ostatnich latach grał w ćwierćfinale i Ligi Europy i LKE w poprzednim sezonie. O awansie "Czerwono-Białych" zdecydował gol strzelony w doliczonym czasie dogrywki na 2-0. Zaliczka z pierwszego meczu w Częstochowie, którą drużyna prowadzona przez Marka Papszuna wygrała 2-1 nie wystarczyła. Dużo Czechów w grze Czego częstochowianom zabrakło do awansu? - Teraz można gdybać co by było, gdybyśmy u siebie wygrali wyżej. Teraz to już przeszłość. Nie ma co o tym mówić, jest jak jest, odpadliśmy i jest już po naszej przygodzie w pucharach. Slavia postawiła twarde warunki u siebie, ale w tym dwumeczu byliśmy na równym poziomie. Mieliśmy swoje sytuacje i szkoda, że nie udało się ich wykorzystać. Bardzo mocno to boli, bo gdyby to było jak rok temu z Gentem, kiedy w dwumeczu ulegliśmy 1-3, to było inaczej, a teraz naprawdę niewiele zabrakło - podkreśla Patryk Kun, jeden z liderów Rakowa. W meczu na Stadionie Fortuna Arena, który obserwował komplet ponad 19 tys. kibiców zwracało uwagę jedno, zespół prowadzony przez Jindrzicha Trpiszovskiego miał w podstawowym składzie 7 czeskich graczy. W Rakowie Polaków w wyjściowej jedenastce było ledwie 3 (Kun, Musiolik, Nowak). To jeszcze i tak nic w porównaniu z Viktorią Pilzno, która awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów w rewanżu u siebie z Karabachem Agdam, który wcześniej rozbił Lecha Poznań, wywalczyła grając aż 10 miejscowymi zawodnikami, w tym znanymi z Ekstraklasy Janem Sykorą czy Janem Klimentem. Ten drugi w starciu z Azerami wpisał się nawet na listę strzelców, zdobywając gola na 2-1, który ostatecznie dał awans. Biją nas na głowę Czeska liga dzięki dobrym występom swoich drużyn w europejskich rozgrywkach w bieżącym sezonie przesunęła się z miejsca 16 na 13, a może być jeszcze lepiej, bo w klubowym rankingu UEFA punktować będą jeszcze przecież trzy kuby. My ze swoim współczynnikiem dalej jesteśmy na odległym 28 miejscu, a patrząc na grę Lecha trudno być optymistą przed konfrontacją z jedenastkami Villarreal, Hapoel Beer Szewa i Austrii Wiedeń. Skąd takie dysproporcje pomiędzy ligą polską i czeską? Pytaliśmy o to Pradze byłego świetnego napastnika Slavii czy niemieckiego Kaiserslautern Pavla Kukę. - Tego nie wiem i nie zdołam odpowiedzieć na to pytanie - odpowiedział z uśmiechem były świetny reprezentant Czechosłowacji i Czech. Kuka, który obecnie jest piłkarskim menedżerem podkreślił jednak, że Rakowowi zabrakło trochę szczęścia w konfrontacji z zaprawioną w pucharowych europejskich bojach Slavią. Może uda się za rok? Michał Zichlarz, Praga Nie tylko Raków. Oni też zawiedi w końcówce Koszmar Rakowa w Pradze... To dlatego Czesi są lepsi