Piątkowy mecz Lechii Gdańsk z Rakowem Częstochowa (1-2) był niezwykle interesujący nie tylko na boisku. W kuluarach odbywały się rozmowy na temat przyszłości Luisa Fernandeza, który od dłuższego czasu jest kontuzjowany, a jego olbrzymi kontrakt (miesięczna pensja w wysokości 30 tysięcy euro) obciąża i tak już pokiereszowany budżet gdańskiego klubu. Konsekwencją zakulisowych rozmów jest podróż Fernandeza pod Jasną Górę, ale nie po to, by modlić się o jak najszybszy powrót do zdrowia, a w celu odbycia testów medycznych przed ewentualnym transferem do Rakowa Częstochowa. Zwykle takie testy są formalnością, ale nie tym razem - Hiszpan w tym roku zagrał jedynie dwa krótkie epizody i to w kwietniu na zapleczu Ekstraklasy. Stan jego zdrowia pozostaje zagadką, chociaż większość informacji mówi o możliwym niedługim powrocie na murawę. Luis Fernandez na testach medycznych w Rakowie Częstochowa Wracając do piątku - na zielonej murawie poziom nie był może najwyższy, ale gdański beniaminek długo walczył dzielnie i sensacyjnie prowadził do 87. minuty 1-0 po pięknej bramce kapitana Rifeta Kapicia. Minuty dzieliły piłkarzy trenera Szymona Grabowskiego od pierwszej w sezonie wygranej, ale nie wywalczyli nawet remisu. Najpierw wyrównał Patryk Makuch, a potem Jonatan Braut Brunes dał przyjezdnym wygraną 2-1. Ten drugi, kuzyn słynnego Erlinga Haalanda był rezerwowym, tak samo jak Dawid Drachal - asystent przy pierwszej bramce. Między innymi to o wiele mocniejsza ławka rezerwowych zdecydowała o triumfie gości. Gdy Marek Papszun wpuszczał na boisko piłkarzy jakościowych, Grabowski wprowadzał Kacpra Sezonienkę, Karla Wendta i Miłosza Kałahura. Dlaczego nie wszedł wysoki Francuz Loup-Diwan Gueho? To już przeszłość. Lechia Gdańsk plasuje się na ostatnim miejscu w tabeli i można się spierać czy głębszy jest jej kryzys sportowy, czy organizacyjny. Na wyjście z tego pierwszego mogą pomóc jedynie punkty zdobywane na boisku, a drugi może zostać zażegnany przez podwyższenie przychodów i obniżkę kosztów. Ba, łatwo napisać, trudniej zrobić - za pewnością odejście z klubu Fernandeza, który zarabia trzy razy więcej od następnego piłkarza w hierarchii byłoby właściwym krokiem w kierunku sanacji finansów. Po kontuzji Tomasa Bobceka Lechia szuka napastnika. Na pewno nie zostanie nim Kostarykanin Warren Madrigal, który zamiast polskiej wybrał ofertę Valencii Mestalla - rezerwy Valencii, które grają na trzecim poziomie ligowym. Hiszpan Fernandez przyszedł do Gdańska latem 2023 r., a jego transfer miał legitymizować projekt "nowej Lechii", która po degradacji z Ekstraklasy została przejęta przez fundusz MADA. Fernandez z miejsca został kapitanem drużyny, dostał na plecy numer 10 i przez pierwsze kolejki "niósł na plecach" młodą drużynę. Po meczu 11. kolejki z Górnika Łęczna poddał się operacji i mimo szczerych chęci i ciężkiej pracy nie wrócił tak naprawdę do drużyny.