Starcie pomiędzy FC Kopenhaga a Rakowem Częstochowa przez większość czasu przebiegało w atmosferze dużego wzajemnego szacunku. O nim wspominał na konferencji prasowej trener Kopenhagi Jacob Neestrup. Podobnie, przynajmniej do pewnego czasu, było na trybunach. Zagorzali kibice FCK już godzinę przed meczem szczelnie wypełnili sektor za bramką, a ich doping nie ustawał ani na chwilę. Po przeciwnej stronie, w znacznie skromniejszej liczbie, zameldowali się fani Rakowa. Oni także z sercem wspierali swoich piłkarzy, choć trudno im było przekrzyczeć liczniejszą grupę kopenhaskich fanów. W końcówce meczu doszło jednak do starcia między kibicami Rakowa a siedzącymi w sektorze obok fanami Kopenhagi. Tuż po tym, jak Łukasz Zwoliński strzelił gola na 1-1 za bramką Kamila Grabary zawrzało. Kibice obu ekip zaczęli szturmować dzielące ich ogrodzenie, obrzucając się przeróżnymi przedmiotami. Przez chwilę wydawało się, że może zrobić się naprawdę gorąco. To mogło dać awans Rakowowi. Kluczowa chwila, trener wyjaśnia Spięcie na trybunach. Reakcja Szwargi i piłkarzy Reakcja piłkarzy i sztabu mistrza Polski była jednak błyskawiczna. Trener Dawid Szwarga natychmiast ruszył w kierunku kibiców, nakazując im się uspokoić. To był newralgiczny moment - sędzia na chwilę był zmuszony przerwać grę, akurat wtedy, gdy Raków wyrównał i złapał wiatr w żagle. Częstochowianie chcieli jak najszybciej wznowić grę i ruszyć po drugą bramkę. Do kibiców apelować o spokój ruszyli także piłkarze, ze Zwolińskim na czele. - Podbiegłem więc z kilkoma zawodnikami pod sektor sympatyków Rakowa i poprosiliśmy ich, żeby sytuacja się uspokoiła. Potrzebowaliśmy ich wsparcia, a nie tego, żeby sędzia przerwał mecz - opowiadał snajper Rakowa. Ostatecznie sytuację, także dzięki błyskawicznej reakcji częstochowian, udało się sprawnie opanować. Niestety, nie pomogło to Rakowowi w zdobyciu kolejnej bramki i doprowadzeniu do dogrywki. FC Kopenhaga wywalczyła awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Raków zagra w Lidze Europy. Z Kopenhagi Wojciech Górski, Interia