W czwartek, Raków Częstochowa rozegrał swój czwarty mecz w fazie grupowej Ligi Europy. Podopieczni Dawida Szwargi dzielnie walczyli, lecz finalnie ulegli Sportingowi Lizbona 2:1. W spotkaniu nie zabrakło sędziowskich kontrowersji, które są szeroko komentowane. Do pierwszej, a zarazem największej kontrowersji w meczu Sporting Lizbona - Raków Częstochowa doszło już w 11. minucie, gdy po interwencji VAR albański sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy i wykluczył z dalszej gry piłkarza Rakowa. Bogdan Racovitan nie mógł pogodzić się z decyzją, lecz dogłębnie analizując powtórki, przyznać trzeba, że zaistniały poważne argumenty za odgwizdaniem przewinienia, a zatem sędzia Enea Jorgji miał prawo podjąć taką decyzję. Do przewinienia doszło tak naprawdę kilka chwil wcześniej, gdy Jerry St. Juste w bocznym sektorze pola karnego, próbował kiwnąć Racovitana. Piłkarz Sportingu wypuścił sobie piłkę i w tym momencie doszło do bliskiego kontaktu pomiędzy zawodnikami, którzy nieprzepisowo zaczęli trzymać siebie nawzajem. Gdy St. Juste wygrał pozycję, próbował uwolnić się od Racovitana, lecz ten nadal w niedozwolony sposób trzymał swojego rywala, co finalnie doprowadziło do jego upadku. Sędzia Jorgij nie dopatrzył się jednak przewinienia i pewnym gestem nakazał kontynuować grę. Raków Częstochowa srogo ukarany przez sędziego. Rzut karny i czerwona kartka Dopiero w najbliższej przerwie w grze arbiter został wezwany przez swoich hiszpańskich kolegów do monitora VAR w celu obejrzenia powtórek. Sędzia Enea Jorgji dość długo spoglądał na monitor, nie będąc do końca przekonanym, jaką powinien podjąć decyzję. Świadczy to tylko o tym, że sytuacja była skomplikowania w ocenie i pod dyskusję można poddać, czy interwencja VAR była zatem zasadna - zgodnie z zasadami, VAR powinien interweniować tylko w przypadku czarno-białych sytuacji, które nie budzą wątpliwości. Po kilku chwilach namysłu, Albańczyk zdecydował się na odgwizdanie rzutu karnego dla Sportingu i wykluczenie z dalszej gry Racovitana. Decyzja arbitra, choć jest bardzo kontrowersyjna, to przyznać trzeba że w świetle przepisów gry "broni się". W pierwszej fazie starcia widać, że obaj zawodnicy nieprzepisowo trzymają siebie nawzajem, lecz po chwili atakujący Sportingu puszcza rywala i próbuje uwolnić się z opresji, wychodząc tym samym sam na sam z bramkarzem. Niestety, zawodnik Rakowa nadal trzymał swojego przeciwnika, co należy ocenić jako przewinienie. Nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że pierwotnie obaj piłkarze grali nieprzepisowo, gdyż oceniamy tylko końcową fazę zdarzenia. Czerwona kartka dla Rakowa Częstochowa. Czy decyzja arbitra była pochopna? Często przy tego typu sytuacjach mówi się o "podwójnym karaniu". W tym przypadku, Bogdan Racovitan w ogóle nie był zainteresowany piłką i nawet o nią nie walczył. W związku z tym nie możemy mówić o degradacji kary indywidualnej do żółtej kartki, a zatem przy odgwizdaniu rzutu karnego, obligatoryjne było pokazanie czerwonej kartki za przerwanie realnej szansy na zdobycie bramki (tzw. DOGSO). Rzut karny na bramkę na 1:0 dla Sportingu zamienił Pedro Goncalves, a Raków Częstochowa od tego czasu musiał grać w dziesięciu. W 51. minucie spotkania sędzia po raz drugi był zmuszony do skorzystania z pomocy VAR. Tym razem arbiter przegapił zagranie piłki ręką u Milana Rundića. Enea Jorgji po obejrzeniu powtórek nie miał wątpliwości i odgwizdał drugi rzut karny dla Sportingu Lizbona. Sytuacja była jasna i klarowna do oceny, gdyż ręka piłkarza Rakowa znacznie - w nienaturalny sposób - odstawała od jego obrysu ciała. Do wykonania "jedenastki" podszedł Pedro Goncalves, który pewnym strzałem zdobył drugą bramkę w tym spotkaniu.