Najgroźniejsi rywale Rakowa w walce o mistrzowski tytuł grali w ostatniej kolejce dla zespołu z Częstochowy - w piątek niespodziewanie liderująca dotąd Pogoń przegrała w Szczecinie 1-2 z Wisłą Płock, a w sobotę Lech Poznań tylko zremisował na Bułgarskiej z Legią Warszawa 1-1, choć w doliczonym czasie "Kolejorzowi" należał się rzut karny. Jedenastka Marka Papszuna stanęła więc przed szansą objęcia samodzielnego przodownictwa w tabeli, warunek był jeden - pokonanie na własnym stadionie Śląska Wrocław. Zespół z Dolnego Śląska znajdujący się na drugim biegunie tabeli okazał się jednak bardzo wymagającym rywalem dla wicemistrza Polski, który jeszcze w środę rozgrywał półfinał Pucharu Polski z Legią (1-0). Już w 9. minucie gospodarze wrócili z dalekiej podróży, gdy po strzale Piaseckiego piłka trafiła w słupek. To obudziło częstochowian, którzy momentami zamykali przyjezdnych na ich połowie, ale niewiele z tego wynikało. Skuteczności pod bramką Szromnika brakowało zwłaszcza Gutkovskisowi. Tymczasem w 45 minucie wrocławianie przeprowadzili akcję, po której zdobyli gola: Quintana oddał sytuacyjny strzał, który obronił Trelowski, ale przy dobitce z najbliższej odległości był już bezradny. Do szatni niespodziewanie bardziej zadowoleni schodzili przyjezdni. Po zmianie stron Raków musiał ruszyć do jeszcze bardziej zmasowanych ataków, a Gutkovskis od razu trafił w słupek. W 62. minucie w końcu przewaga gospodarzy przyniosła efekt: do bezpańskiej piłki dopadł Kun, który zdecydował się na strzał z ponad 20 metrów. Uderzenie było płaskie i niezbyt mocne, mimo to zaskoczyło Szromnika, a piłka znalazła drogę do siatki tuż przy słupku. Było 1-1 i jeszcze około pół godziny na wywalczenie przez faworyta trzech punktów. Ale z dużej chmury mały deszcz. Raków wciąż był nieskuteczny, na dodatek groźniej i przede wszystkim celniej strzelali goście - bilans 7-3! Trelowski naprawdę musiał się sporo napracować. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trener Lecha poszedł do pokoju sędziów, niewiele zdziałał Już w doliczonym czasie gry Śląsk miał piłkę meczową - goście wyszli z kontrą, którą zamykał Sobota, ale doświadczony skrzydłowy z kilku metrów przed pustą bramką trafił w słupek... Na 6 kolejek przed końcem sezonu na czele tabeli arcyciekawa sytuacja: Lech, Pogoń i Raków mają po 56 punktów, co zapowiada wielkie emocje w rywalizacji o tytuł. Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 1-1 (0-1) 0-1 - Quintana (45.), 1-1 - Kun (62.) Raków: Trelowski - Tudor, Petrasek, Rundić, Papanikolaou - Gwilia (46. Lederman), Kun, Sorescu (80. Sturgeon), Kochergin (46. Wdowiak) - Ivi Lopez (83. Cebula), Gutkovskis (88. Arak). Trener Marek Papszun. Śląsk: Szromnik - M. Tamas, Golla, Bejger, Schwarz - Olsen (83. Mączyński), Janasik, Garcia (83. Stiglec), Jastrzembski (55. Pich) - Quintana (50. Sobota), Piasecki (83. Exposito). Trener Piotr Tworek. Żółte kartki: Gwilia, Wdowiak, Tudor - Golla, Olsen, Jastrzembski, Piasecki, Schwarz, Sobota. Sędziował: Tomasz Kwiatkowski. Widzów: 5500.