Gdy piłkarze Lecha Poznań zaczęli gierkę podczas rozgrzewki, trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun uważnie im się przyglądał. Szkoleniowiec mistrza Polski John van den Brom, a właściwie zastępujący go w tym spotkaniu Denny Landzaat, zaprezentował bowiem stałe ustawienie z czwórką obrońców, ale w składzie nie było Joela Pereiry i Pedra Rebocho. Byli za to Ľubomír Šatka na prawej obronie i Alan Czerwiński - na lewej. Niby nic niezwykłego, ale jak się okazało - trener Lecha miał plan na to spotkanie i chyba trochę zaskoczył zespół z Częstochowy. Zaskakujący ruch Lecha Poznań. Zaskoczyli czym Raków? Šatka był bowiem trzecim środkowym obrońcą, a Czerwiński - lewym wahadłowym. Lech skopiował więc ustawienie Rakowa, który gra w takim systemie od kilku lat. "Kolejorz" zaś trójkę obrońców i wahadłowych wystawił po raz ostatni półtora roku temu, gdy przed przyjściem Macieja Skorży drużynę w spotkaniu z Legią Warszawa tymczasowo prowadził Janusz Góra. To było duże ryzyko, ale widocznie mistrz Polski, który ostatnio z Rakowem regularnie przegrywał, uznał, że ta koncepcja będzie najlepsza. Raków rzeczywiście był początkowo zespołem bardziej aktywnym w ofensywie, choć jego pressing nie robił Lechowi takich problemów jak w poprzednich starciach. Dwukrotnie głową uderzał obok bramki Vladislavs Gutkovskis, ale to Lech stworzył najlepszą okazję przed przerwą. W 24. minucie Mikael Ishak znalazł się sam przed Vladanem Kovaceviciem i ten pojedynek przegrał! Chwilę później celnym uderzeniem po drugiej stronie boiska odpowiedział Bartosz Nowak, ale Filip Bednarek złapał piłkę. Remis po 45 minutach był jednak wynikiem w miarę sprawiedliwym. Wysoki pressing częstochowian znów dał efekt - gol zaraz po przerwie! Jeśli Lech nieco zaskoczył Raków w pierwszej połowie swoim ustawieniem, to w drugiej części lider Ekstraklasy już wiedział, jak powinien grać. Podopieczni Papszuna od początku ruszyli do wysokiego pressingu i już w 48. minucie przyniósł on efekt. Gutkovskis zdołał wybić piłkę spod nóg Filipa Szymczaka, Nowak zagrał w lewo do Patryka Kuna, a ten w sytuacji sam na sam kopnął nad Bednarkiem. Raków więc po raz czwarty w tym roku strzelił gola Lechowi jako pierwszy, a po raz trzeci - w Poznaniu. Lech odpowiedział pięknym strzałem Skórasia Ta bramka uspokoiła zespół z Częstochowy, który kontrolował to, co działo się na boisku. Lech próbował atakować, ale widać było w jego grze nerwowości. Szczególnie w poczynaniach Szymczaka, który przecież wcześniej bardzo dobrze radził sobie na boisku, a teraz przyczynił się do straty gola. Do tego Zoran Arsenić znakomicie wyłączył z gry asa echa Mikaela Ishaka. Niewiele wskazywało na to, że Lech będzie w stanie znaleźć sposób na przełamanie świetnie ustawionej defensywy Rakowa. W końcu jednak mistrz Polski tego dokonał - i to w sytuacji zaskakującej, po rzucie wolnym. Dośrodkowanie Czerwińskiego goście wybili poza pole karne, tam piłkę przejął Michał Skóraś. Reprezentant Polski, choć był z tyłu chwytany za rękę przez Mateusza Wdowiaka, zdołał uderzyć z 18 metrów - potężnie, ale przy bliższym słupku. Kovacević rzucić się chwilę za późno, nie sięgnął piłki, choć leciała ona na dobrej dla niego wysokości. Końcówka meczu dla Rakowa - dwa gole, jeden uznany Wyrównujący gol dodał Lechowi animuszu, poznaniacy odważniej zaatakowali, Raków liczył zaś na przechwyty i kontry. I goście taką szansę dostali w 80. minucie, po szarży lewym skrzydłem Iviego Lopeza. Hiszpan dośrodkował, w polu karnym Lecha doszło do kilku bilardowych odbić, aż wreszcie przed świetną szansą stanął Kun. Wahadłowy Rakowa przelobował Bednarka, ale trafił piłką w poprzeczkę. Jeszcze lepszą szansę miał dobijający z 9 metrów Fabian Piasecki - większa część bramki była pusta, a on uderzył wysoko nad poprzeczką. Raków był już wyraźnie lepszy, dużo wniosły zmiany Papszuna, w przeciwieństwie do tych w Lechu. W 88. minucie Fran Tudor cieszył się z drugiego gola. Po dośrodkowaniu - znów! - z lewego skrzydła, piłka przeleciała nad Fabianem Piaseckim i jego wystawioną do góry ręką, po czym spadła na nogę Chorwata, a ten skierował futbolówkę do siatki. Lechici protestowali, że Piasecki zagrał piłkę ręką, sędziowie VAR z Szymonem Marciniakiem, a później sam Paweł Raczkowski analizowali tę sytuację dobre trzy minuty. Aż w końcu gola arbiter anulował. Na stadionie w Poznaniu zapanowała ogromna radość, ale na krótko. Bo Raków jednak dopiął swego! W 93. minucie z rzutu wolnego dośrodkował Lopez, a obrońcy Lecha zupełnie pogubili się w kryciu strefowym na bliższym słupku. Osamotniony Anonio Milić miał obok siebie bardzo wysokiego Tomáša Petráška i wysokiego Piaseckiego. I ten drugi wpakował piłkę z bliska do siatki. W taki sposób Raków otworzył sobie bramy do mistrzostwa Polski. Lech Poznań - Raków Częstochowa 1-2 (0-0) Bramki: 0-1 Patryk Kun 48., 1-1 Michał Skóraś 67., 1-2 Fabian Piasecki 90. +3 Lech: Bednarek - Dagerstål (90. Kwekweskiri), Šatka Ż, Milić - Czerwiński (68. Velde), Karlström, Murawski Ż, Skóraś - Sousa (68. Marchwiński Ż), Szymczak Ż, Ishak Ż (90. Sobiech Ż). Raków: Kovacević Ż - Tudor Ż, Arsenić Ż, Svarnas - Sorescu (81. Lederman), Papanikolau (67. Berggren), Koczerhin (81. Petrášek), Kun - Nowak (64. Wdowiak Ż), Gutkovskis (64. Piasecki), Ivi Lopez. Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 22817.