Drużyna prowadzona przez Marka Papszuna idzie jak burza w europejskich rozgrywkach. Na początku łatwo poradziła sobie z kazachską FK Astana, z którą wygrała 5-0 i 1-0. Teraz bez straty gola Raków Częstochowa odprawił też z kwitkiem słowackiego Spartaka Tranava. Na wyjeździe jedenastka spod Jasnej Góry zwyciężyła 2-0, a wczoraj u siebie 1-0. Liczą się w międzynarodowej stawce Teraz, już w rywalizacji o fazę grupową Ligi Konferencji Europy poprzeczka idzie znacznie w górę. Rywalem będzie jeden z najbardziej utytułowanych zespołów za południową granicą, Slavia Praga. To 13-krotny mistrz Czechosłowacji i 7-krotny mistrz Czech. Szkoleniowcem jest tam Jindrzich Trpisovsky, który podobnie długo prowadzi prażan, jak trener Papszun częstochowian. Jak szkoleniowiec Rakowa też nosi na głowie charakterystyczną czapeczkę z daszkiem. Pod jego okiem Slavia zdobywała mistrzostwo kraju w latach 2019-21, ale przede wszystkim znakomicie sobie radziła czy radzi w europejskich pucharach. Trzy lata temu Slavia miała na rozkładzie m.in. Genk czy Sevillę, żeby zagrać o półfinał Ligi Europy z Chelsea. Londyńczycy okazali się mocniejsi. Rok temu sytuacja się powtórzyła. W walce o 1/4 LE po zażartej i zakończonej skandalem rywalizacji ze szkockim Rangers w walce o półfinał przyszło grać z Arsenalem. I tam klub ze stolicy Wielkiej Brytanii okazał się lepszy. Z kolei w poprzednim sezonie, choć nie udało się w LE (porażka w dwumeczu z Legią Warszawa), to wyszło w Lidze Konferencji Europy, gdzie znowu był ćwierćfinał! Podobna skala, jak rok temu Teraz w drodze o fazę grupową LKE wicemistrzowi Czech przyjdzie grać z Rakowem. - Będzie to podobna skala, jak w zeszłym roku w naszej rywalizacji z Gentem. Przeciwnik bardzo agresywny, wchodzący w pojedynki jeden na jeden. Zbliżony poziom do Belgów - ocenił po wygranej rywalizacji ze Spartakiem trener Marek Papszun. W pierwszym meczu z KAA Gent w zeszłym roku częstochowianie zwyciężyli 1-0 po trafieniu Andrzeja Niewulisa. W rewanżu nie mieli wiele do powiedzenia i ulegli 0-3. Ze Slavią też nie będzie łatwo. Od lat jest tam chiński kapitał i dobra piłkarska jakość. Są reprezentanci Czech, Lukasz Masopust, Tomasz Holesz, Jan Borzil, reprezentanci Słowacji Ivan Schranz czy Jakub Hromada, a także dobrzy piłkarze z Afryki. Nigeryjczyk Peter Olayinka ze Slavii trafił nawet do reprezentacji swojego kraju. Pierwszy mecz w czwartek 18 sierpnia. Rewanż w Pradze tydzień później. Marek Papszun zdradza plany klubu Szalony mecz w Częstochowie Raków stracił ważnego piłkarza