Sebastian Staszewski, Interia: - W styczniu po raz drugi wróciłeś do Ekstraklasy, po raz drugi decydując się na wypożyczenie do Rakowa. To była trudna decyzja? Jarosław Jach: - To krok w tył, który latem ma mi pomóc zrobić dwa kroki do przodu. Kilka miesięcy temu w rozmowie z działaczami Crystal Palace stwierdziliśmy, że w Anglii nie będę miał szans na grę i zdecydowaliśmy się na wypożyczenie do Holandii. Ale tam mi nie poszło. Dlatego teraz sam wybrałem miejsce, gdzie zamierzam wrócić do wysokiej formy. Raków to dla mnie świetny klub. Chcę z nim powalczyć w lidze i Pucharze Polski, a później spróbuję podjąć kolejną próbę wyjazdu za granicę. Stawiasz sprawę jasno. - Tak, bo taki jest mój plan. Raków to zespół, który w tym sezonie będzie walczyć o mistrzostwo i puchar. To może być naprawdę owocne kilka miesięcy. Może na stulecie klubu uda nam się zrobić fajną niespodziankę? Jako zawodnicy jesteśmy głodni, zamierzamy ostro bić się na obu frontach. Fajnie byłoby osiągnąć jakiś sukces. A później wyjechać z Częstochowy? Co na to szefowie Rakowa? - Nic nie jest jeszcze przesądzone. Latem prawdopodobnie porozmawiamy o dłuższej współpracy. Na początku plan był całkiem inny. Mieliśmy podpisać kilkuletni kontrakt, ale nie wyszło, bo Raków i Crystal Palace nie osiągnęły porozumienia. Dlatego zdecydowaliśmy się na półroczne wypożyczenie. Zobaczymy, co z niego wyniknie. Dlaczego wybrałeś Raków? Miałeś poważny sygnał ze Śląska Wrocław. - To prawda, że równocześnie z ofertą Rakowa pojawiła się druga propozycja, ale od razu byłem zdecydowany na Częstochowę. To miejsce które świetnie znam, w którym czuję się bardzo dobrze. No i Raków jest aktualnie klubem z czołówki Ekstraklasy. A co z opcjami zagranicznymi? - Jeśli takie by były, to na pewno bym je rozważył. Ale nie było żadnej. Poza tym decyzja zapadła dość szybko. Po nowym roku ustaliliśmy z Holendrami, że moje wypożyczenie nie ma już sensu. Niedługo później odezwał się Raków. Chcieli mnie mieć od 10 stycznia, czyli od rozpoczęcia przygotowań. Byli bardzo zdeterminowani. Nie chciałem czekać z nadzieją, że będą inne oferty, więc szybko powiedziałem "tak". Pobyt w Holandii okazał się fiaskiem. W Fortunie Sittard rozegrałeś trzy mecze... - Przez zdrowie. Miesiąc straciłem przez koronawirusa. Później miałem kłopoty z biodrami, które tak naprawdę wyleczyłem dopiero niedawno. Przez to straciłem czas. A trenerzy stracili cierpliwość. Bo ile można czekać na chłopaka, który ciągle się leczy? Teraz Fortuna włączyła się do walki o puchary, ale wtedy broniła się przed spadkiem. Klub potrzebował piłkarzy na tu i teraz. A ja takim nie byłem. Rozegrałem co prawda trzy mecze, wszystkie na dobrym poziomie, ale to za mało. W Sittard zostawiłem jednak dobre wrażenie. Kilka dni temu miałem urodziny i trener Sjors Ultee o nich pamiętał. Żałuję tylko, że sportowo nie pokazałem tam wszystkiego, na co mnie stać. A co jeśli wiosną znów nie pokażesz? Kolejne wypożyczenie? - Z Palace mam kontrakt, który obowiązuje mnie jeszcze przez ponad rok. Zobaczymy, co będzie po trzech miesiącach spędzonych w Rakowie. Jeśli pójdzie mi dobrze, to chciałbym jeszcze raz spróbować sił w Anglii. Jeśli nie wyjdzie, to trudno. Poza tym to właśnie Anglicy zdecydują o mojej przyszłości. Jeśli dostanę od nich informację taką jak latem, że mam się stawić na zgrupowaniu, to nie będzie żadnego problemu. Z perspektywy czasu nie żałujesz transferu do Anglii? Przepadł ci mundial... - Czy ja wiem? Mundial był fajnym turniejem, na który miałem szansę, ale nie było żadnej gwarancji, że tam pojadę. Byłem tylko jedną z opcji, nie miałem pewnego miejsca w kadrze. Uważam, że tak naprawdę szanse na te powołanie były niewielkie. Postanowiłem więc zaryzykować. Miałem ofertę z Anglii i 2. Bundesligi. To był prosty wybór. Nigdzie nie miałem obiecanego miejsca w składzie, więc postanowiłem skoczyć na głęboką wodę. Z perspektywy czasu nie uważam, że to była błędna decyzja. A jak oceniasz decyzje Jakuba Modera i Michała Karbownika, którzy podpisali kontrakty z Brighton & Hove Albion. Podobnie jak ty opuścili Ekstraklasę zimą. - Co prawda nie zdążyli jeszcze zadebiutować w Premier League, ale uważam, że to kwestia czasu. Zagrali już w meczu FA Cup, siedzieli na ławce w spotkaniach ligowych, na przykład Kuba przeciwko mojemu Crystal Palace. W końcu dostaną szansę. Masz dla nich jakieś rady? - Nie ma się czego bać. Muszą wejść do szatni Brighton, szybko zżyć się z zespołem, być jego częścią, nie bać się odzywać. Nie powinni funkcjonować tylko w swoim, polskim gronie. Bo piłkarsko to bardzo dobrzy zawodnicy i na pewno się obronią. Jeżeli dołożą do tego pewność siebie, dobre relacje z kolegami z drużyny i sztabem szkoleniowym, to jestem przekonany, że mają szansę, aby zrobić w Anglii kariery. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia