W Częstochowie spotkały się dwie drużyny, które przed meczem dzieliły w tabeli tylko dwa miejsca i trzy punkty. Oglądając pierwszą połowę miało się jednak wrażenie, że te liczby nijak nie mają się do tego, co dzieje się na boisku. O przewadze Rakowa więcej powiedzą inne dane - przez 45 minut gospodarze zdołali oddać szesnaście strzałów, na które Zagłębie odpowiedziało strzałem... jednym, w dodatku niecelnym. W posiadaniu piłki dominacja częstochowian też była widoczna - 59 procent do 41. Nic dziwnego, że taka przewaga przełożyła się na bramki. Raków otworzył wynik błyskawicznie, bo już w trzeciej minucie, gdy po długim prostopadłym dośrodkowaniu w pole karne do bramki trafił Bogdan Racovitan. W końcówce pierwszej połowy częstochowianie strzelili znowu, a akcja Johna Yeboaha będzie jedną z tych, które zostaną najbardziej zapamiętane z całej bieżącej kolejki. Po bardzo krótkim rozegraniu rzutu rożnego Yeboah dostał piłkę niemal przy narożniku, po czym zaczął swój rajd - ograł jednego obrońcę, po chwili drugiego, wbiegł w pole karne, zmylił trzeciego defensora i pewnym strzałem skierował piłkę do siatki. - Jak na play-station - podsumowali komentatorzy Canal+ widząc to, w jak dziecinny sposób Yeboah poradził sobie z aż tyloma obrońcami Zagłębia. Gwiazdy Lecha postraszyły Legię przed klasykiem. Beniaminek dostał lanie Strzelecki festiwal Rakowa. Gol za golem Po przerwie okazało się, że trener Waldemar Fornalik nie znalazł sposobu na to, by odmienić styl gry prezentowany przez jego zespół. Piłkarze z Lubina w dalszym ciągu nie radzili sobie z miejscowymi, za to Raków kontynuował swój popis. Wkrótce po wznowieniu spotkania, w 51. minucie, Yeboah otrzymał piłkę, której nie mógł zmarnować i podwyższył wynik. Chwilę później było już 4:0 po bramce Ante Crnaca. Nie był to koniec - w 66. minucie zdołowanych graczy Zagłębia ostatecznie pogrążył Sonny Kittel. Piąty gol Rakowa był zarazem ostatnim w meczu. Częstochowianie uspokoili grę i nie dążyli do szukania kolejnych goli na siłę. Ostatni kwadrans był więc czasem, który obie drużyny musiały po prostu dograć do końca. Wysokie zwycięstwo Rakowa to dobra wiadomość dla fanów polskiej piłki w kontekście europejskich pucharów. W najbliższy czwartek częstochowianie zagrają na wyjeździe ze Sportingiem Lizbona w Lidze Europy, choć akurat wtedy poprzeczka z pewnością będzie zawieszona znacznie wyżej. Warta znów znalazła sposób. Widzew w tarapatach