"Dobrze, że ruszyła Ekstraklasa. Można podziwiać kwiat polskiego bramkarstwa" - zakpił na Twitterze Grabara, szyderczo komentując wpadkę Seweryna Kiełpina z Wisły Płock. Było lato 2017 roku, a 18-letni bramkarz właśnie przeniósł się z rezerw Ruchu Chorzów do akademii Liverpoolu. W seniorskiej piłce nie rozegrał jeszcze ani minuty, ale to nie przeszkodziło mu drwić z bardziej doświadczonych kolegów po fachu. Słowa młokosa z prędkością błyskawicy rozniosły się po środowisku piłkarskim. Wielu ekspertów, z prezesem PZPN-u Zbigniewem Bońkiem na czele, chciało "usadzić" krnąbrnego nastolatka. Grabara doczekał się też riposty od Kiełpina, ale nic sobie z niej nie robił. - Gdybym bronił w polskiej Ekstraklasie, byłbym najlepszy - odparł tylko Romanowi Kołtoniowi. I było już jasne - mamy do czynienia z chłopakiem, o którym będzie bardzo głośno. Być może wskutek głośnego zderzenia z ziemią. Świetny bramkarz i znany prowokator Grabara w Liverpoolu ostatecznie nie zagrał, lecz trafił do Danii, a stamtąd do reprezentacji Polski. W kadrze zadebiutował w meczu Ligi Narodów z Walią, pojechał nawet na mundial do Kataru. W Danii uważają go za jednego z najlepszych bramkarzy w historii Superligaen. Swoją wartość potwierdzał najpierw w Aarhus, a teraz w Kopenhadze. - Jest niesamowity. Patrząc na jego mecze, to prawdopodobnie najlepszy bramkarz w duńskiej lidze, odkąd ponad 30 lat temu odszedł z niej Peter Schmeichel - mówił o nim Klaus Egelund z dziennika "Tipsbladet". W mediach co rusz pojawiają się informacje o zainteresowaniu ze strony gigantów. Rok temu Polak miał mieć nawet na stole ofertę z Napoli, ale transfer upadł przez poważną kontuzję twarzy. Regularnie wymienia się inne wielkie marki, z Milanem i Interem na czele. Niemieccy dziennikarze twierdzili, że był w notesach włodarzy Bayernu, gdy rozważano zastępcę Manuela Neuera. Ale to tylko jedna strona medalu. - Jest znanym prowokatorem i egoistą o wyjątkowo specyficznej mentalności - to z kolei słowa Davida Nielsena. Trenera, który prowadził Grabarę w Aarhus. Ci, którzy chcieli zrzucić buńczuczne zapowiedzi Grabary na karb młodego wieku, czy zachłyśnięcie się treningami u Juergena Kloppa, musieli się z tym pogodzić. Grabara po prostu taki jest. Duńczycy mobilizują się na Raków. Idą na rekord Ataki na kolegę z zespołu i kibiców. Dostało się nawet Kloppowi Gdy Matthew Ryan, rywal do miejsca w bramce Kopenhagi, popełnił błąd w meczu mistrzostw świata, Grabara bezlitośnie wyśmiał go w mediach społecznościowych. Rozwścieczył tym obecnego trenera Jacoba Neestrupa. - Powiedziałem im: Dość już tego - zżymał się szkoleniowiec w mediach. Ale próby ujarzmienia Grabary z góry skazane są na porażkę. - Wygraliśmy 3:0 i dobrze. Gdybyśmy wygrali 3:2, to też by było dobrze. - wypalił do oszołomionego dziennikarza po jednym z ligowych meczów. - Doceniam kibiców gospodarzy, nawet jeśli zachowują się jak wiejskie głupki - mówił ironicznie po pokonaniu Sparty Praga. W trakcie meczu dostało mu się od czeskich fanów, którzy rzucali w niego zapalniczkami i kiełbasami. - Nie wiem, czy może się znudzić, ale czasami już wku***ia - to z kolei ocena uśmiechu... Juergena Kloppa. Cóż, przynajmniej wygląda na wyjątkowo szczerą. Konflikt z Gikiewiczem. "On jest psychopatą" Grabara nie ma najmniejszych problemów, by prowokować także na polskim podwórku. Niejednokrotnie wyśmiewał poziom Ekstraklasy, skonfliktował się też z Rafałem Gikiewiczem, szydząc z jego walki o powołanie do reprezentacji Polski. Obaj panowie przez dłuższy czas wymieniali się "uprzejmościami" w mediach. - Nie traktuj tego faceta poważnie, on jest psychopatą - prowokował Grabara. - Gdyby o mnie tak mówił [jak o Dawidzie Kownackim - przyp.] dostałby w tubę - dodawał. - Ja rozumiem, że o mnie można mówić, że jestem wku***wiający, ale on jest pięć razy bardziej wku***wiający - kontynuował uderzanie w "Gikiego" na kanale "Foot Truck". Młody golkiper skonfliktował się też z Tomaszem Hajtą, któremu zarzucał kłamstwa na temat ich spotkania na lotnisku. To w stronę Hajty padło słynne: "Nie graj szefa", stające się symbolem bezczelności młodego bramkarza. O rozmowie z selekcjonerem kadry młodzieżowej Maciejem Stolarczykiem, publicznie mówił, że jest "sh*t talkiem". Kiedy Czesław Michniewicz początkowo umieścił na liście powołanych do Kataru Bartłomieja Drągowskiego, żartował, że dołączy do duńskiej kadry. - Jest też inna kadra, która występuje w biało-czerwonych barwach. Na pewno będę ją wspierał. Uważam, że jeden z tych zespołów ma nieco większe szanse w mistrzostwach świata niż drugi. Zastanawiam się czy po drodze zmienię koszulkę i nauczę się nowego hymnu - mówił tamtejszym mediom. Ostatecznie Drągowski nabawił się kontuzji, a Grabara wskoczył na jego miejsce, będąc trzecim bramkarzem polskiej kadry. Choć jeszcze przed chwilą, przy sprawie Gikiewicza, o roli głębokiego rezerwowego bramkarza wypowiadał się w taki sposób: - Dla mnie to jest uwłaczające. Mimo że to kadra narodowa, to ja bym nie widział siebie w tej roli. Nie rajcowałoby mnie to, że na liście rezerwowej jestem ja, a nie Radosław Majecki - mówił Łukaszowi Wiśniowskiemu i Jakubowi Polkowskiemu. Nie śledzi polskiej piłki. "To jest zadupie" Przed meczem z Rakowem postać Grabary znów wzbudza gorące emocje. Choć tym razem 24-letni golkiper stara się wprost nie atakować poziomu rywala, to jego z jego wypowiedzi kipi pewność siebie. - Nie jestem bardzo związany z polską piłką (...). Na pewno Raków nie bez przypadku wygrał polską ligę. Jeśli mam być szczery polskiej ligi nie śledzę za bardzo - powiedział tuż po spotkaniu w Sosnowcu. Ale jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej nie przeszkadzało mu się to wypowiadać o polskiej lidze zgoła inaczej. - Nie chcę dyskredytować polskiej ligi, ale to jest zadupie. Powie to każdy, kto zagrał na Zachodzie, w jakiejkolwiek poważnej lidze, nawet kilkanaście meczów. Taka jest prawda - stwierdził w "Foot Trucku". Teraz nie przyjmuje innej opcji, niż awans do Ligi Mistrzów. - Myślę, że ten mecz u nas inaczej będzie wyglądać. Nie było też naszych kibiców. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie przejdziemy Rakowa - zakończył. Dla mistrza Polski ciężko o bardziej mobilizujące słowa. W końcu okazja, by utrzeć Grabarze nosa, nie pojawia się polskim klubom często. A gdy stawką jest historyczny awans do Ligi Mistrzów - sukces mógłby smakować podwójnie. Z Kopenhagi Wojciech Górski