Szkoleniowiec przyznaje, że mecz mógł mieć różny przebiegł choć zaczął się dla jego podopiecznych pozytywnie. - Spotkanie ułożyło się dobrze i niedobrze. Strzeliliśmy dość szybko gola, a potem nieodpowiedzialność ze strony Deiana [Soriescu - przyp. red.] sprawiła, że musieliśmy grać w dziesięciu - przyznaje trener Papszun. - Wtedy zawodnicy pokazali ogromną dyscyplinę i świetna organizację gry. Nastawienie zespołu od początku było bardzo dobre. Weszliśmy w mecz bez respektu. Intensywnością i pressingiem zdominowaliśmy rywala, a po czerwonej kartce pokazali też mądrość. Soriescu z boiska wyleciał już w 20 minucie. Jednak nawet w dziesięciu potrafili zdobyć gola na 2-0 (Mateusz Wdowiak). - Tej karki można było zdecydowanie uniknąć. Nie trzeba było w tej sytuacji robić ryzykownego wślizgu. To jednak są ułamki sekund, kiedy zapada decyzja - podkreślał trener Papszun. - Soriescu było mocno zmartwiony w szatni i to mu wystarczy za kare. Nie ma co nad nim się pastwić. Siły wyrównały się 45 minut później. Wtedy Raków dopełnił dzieła. Skończyło się na 5-0. W głównej roli wystąpił Ivi Lopez, który we wtorek przedłużył kontrakt. Astanir strzelił gola, a do tego zaliczył dwie piękne asysty. - Ivi zagrał niesamowite piłki. Nie tylko przy mojej bramce, ale także Koczergina. Pokazaliśmy, że polska piłka nie jest zła i mam nadzieję, że daleko zajdziemy w pucharach - mówił Vladislav Gutkovskis, napastnik Rakowa. To był mecz Iviego Lopeza - Dla Iviego to nie była łatwa sytuacja, bo był w zawieszeniu w kwestii nowego kontraktu. Pokazał jak jest ważnym graczem naszego zespołu. To był jego wielki mecz - dodał trener Papszun. - Kiedy już graliśmy dziesięciu na dziesięciu poszło nam łatwiej. Teraz trzeba jeszcze polecić do Kazachstanu i postawić kropkę nad i.