Liga Mistrzów to rozgrywki wyjątkowo niegościnne dla polskich klubów. W dotychczasowych 31 podejściach tylko trzy razy nasze ekipy zdołały zakwalifikować się do piłkarskiej elity. Dwukrotnie zrobiła to Legia Warszawa i raz Widzew Łódź. Teraz drzwi do futbolowego raju stara się otworzyć Raków Częstochowa. Mistrz Polski walkę rozpoczął już od pierwszej rundy eliminacji. Trafił w niej na Florę Tallinn, którą wyeliminował bez większych trudności. Później odprawił natomiast z kwitkiem Karabach Agdam, czyli kata polskich drużyn w ubiegłych latach. Przypomnijmy, że Azerowie pokonywali kolejno: Wisłę Kraków (2010 rok), Piasta Gliwice (2013), Legię Warszawa (2020) i Lecha Poznań (2022). Podopieczni Dawida Szwargi przełamali jednak klątwę i awansując do trzeciej rundy, zapewnili sobie udział co najmniej w fazie grupowej Lidze Konferencji Europy. To ona skradła serce gwiazdora Rakowa. Przyniesie ukochanemu szczęście? Na tym jednak nie zamierzali poprzestać. Poradzili sobie z Arisem Limassol i znaleźli się w ostatniej, czwartej rundzie. W niej częstochowianie trafili na FC Kopenhaga z Kamilem Grabarą w składzie. Zdecydowanie nie byli stawiani w roli faworytów. Raków - FC Kopenhaga: Pech mistrzów Polski poskutkował golem Początek spotkania był obiecujący - "Medaliki" potrafiły kontrować rywala i przenosić grę pod jego pole karne. W 9. minucie Kopenhaga wyszła jednak na prowadzenie, a Raków mógł mówić o sporym pechu. Piłka odbiła się bowiem od interweniującego Bogdana Racovitana i wpadła do siatki bezradnego Vladana Kovacevicia. W końcówce pierwszej połowy Giannis Papanikolaou pokonał Grabarę. Kibice gospodarzy rozpoczęli świętowanie remisu, ale radość przerwał im arbiter. Dopatrzył się bowiem pozycji spalonej i w 41. minucie zegar wciąż wskazywał wynik 1:0 dla przyjezdnych. Takim też rezultatem zakończyła się pierwsza część spotkania. Wielka kontrowersja w el. LM. Raków domagał się karnego, a sędzia pozostał niewzruszony Raków Częstochowa będzie walczył o awans w Danii Po zmianie stron obie ekipy grały śmielej w ofensywie. I jedni, i drudzy mieli swoje okazje - Raków kilkukrotnie był o krok od wyrównania, ale brakowało mu nieco szczęścia i precyzji. Ostatecznie więcej bramek się nie doczekaliśmy. Duńczycy prowadzą więc 1:0 i za tydzień u siebie będą bronić skromnej przewagi. Częstochowianie spróbują natomiast odwrócić losy dwumeczu na wyjeździe. Mecz FC Kopenhaga - Raków Częstochowa odbędzie się w środę 30 sierpnia. Pierwszy gwizdek o 21:00, transmisja na sportowych antenach Polsatu. Jakub Żelepień, Interia