Kun nieoczekiwanie dostał powołanie na marcowe mecze ze Szkocją i Szwecją. Nie doczekał się debiutu, ale przyznaje, że już samo powołanie było dla niego niesamowitym momentem. Piłkarz Rakowa przyznał jednak, że musi zmagać się z problemem zdrowotnym. Gra z martwicą kości. Jest to konsekwencja urazu, który odniósł, gdy grał jeszcze w Rozwoju Katowice. Podczas jednego ze spotkań upadł na rękę, ale uraz zlekceważył. Klub też nie wysłał go nawet na prześwietlenie. Urazem zajęto się dopiero po półtora roku, gdy Kun występował w Arce Gdynia. - Kiedy poszedłem do Arki, dałem znać, że od półtora roku boli mnie nadgarstek. Okazało się, że to przewlekłe złamanie, że powstał staw rzekomy, który można leczyć jedynie operacyjnie - powiedział "Przeglądowi Sportowemu". Wracając z lekarzem klubowym uznaliśmy, że wykonamy zabieg po sezonie. Miałem przeszczep kości z biodra, włożone w rękę druty, ale po tym wszystkim było jeszcze gorzej. Sześć tygodni w gipsie, mięśnie zrobiły się słabe. I do dziś mam problem, nie mogę wykonywać niektórych ćwiczeń w siłowni. Do bólu przywykłem, wiem, jak funkcjonować na co dzień, by go nie czuć, pojawia się dopiero przy niekontrolowanych ruchach - dodał. Piłkarz przyznaje, że rokowanie lekarzy są złe. Uraz może się pogłębiać. Jednak od dwóch, trzech lat nie postępuje. - Dopóki mocno mnie nie boli, normalnie gram. Liczę, że medycyna pójdzie przez ten czas do przodu i pojawią się nowe metody, które sprawią, że kość łódeczkowata faktycznie się zrośnie - powiedział.