Tegoroczny finał Fortuna Pucharu Polski miał być piłkarskim świętem. Na stadionie PGE Narodowym spotkały się wszakże dwie najlepsze w tym sezonie Ekstraklasy drużyny: Legia Warszawa i Raków Częstochowa. Finałowy mecz szybko jednak zmienił się w prawdziwą bitwę, która kontynuowana była także po zakończonej serii rzutów karnych (którą 6:5 wygrali legioniści). Teraz po raz pierwszy awanturę po finale skomentował szkoleniowiec Rakowa Marek Papszun. - To kładzie cień na meczu, bo piłka zeszła na drugi plan. A nigdy nie powinno tak być. Moje obawy się jednak sprawdziły - wyjawił w najnowszej rozmowie z kanałem "Po Gwizdku". Papszun ostro komentuje zadymę na finale Przypomnijmy: po rzucie karnym, którego nie wykorzystał Mateusz Wdowiak z Rakowa, piłkarze Legii rozpoczęli świętowanie zdobycia trofeum. Nie wszyscy jednak potrafili robić to z klasą. Filip Mladenović na przykład, zamiast cieszyć się ze zwycięstwa, uderzył kilku piłkarzy mistrzów Polski, za co został zdyskwalifikowany na trzy miesiące. Kary nie ominęły też Yuriego Ribeiro, Jeana Carlosa i Iviego Lópeza. Grzywny otrzymały również oba kluby. Trener Rakowa już przed pierwszym gwizdkiem wyrażał niezadowolenie z faktu, że sędzią spotkania będzie Piotr Lasyk, który - jak pokazał czas - nie zapanował nad piłkarzami. - Dziwi mnie obsada sędziowska. Grają dwie zdecydowanie najlepsze drużyny w Polsce, a nie sędziuje najlepszy arbiter. To dla mnie niezrozumiała sytuacja - mówił na konferencji Papszun. Teraz w rozmowie z "Po Gwizdku" Papszun powiedział: "Po meczu powiedziałbym to samo. Bo wszystko, co mówiłem, się sprawdziło (...) Nie chcę wchodzić w to, kto prowokował, jak to się wszystko toczyło od pierwszego gwizdka aż do tego, co się działo w kuluarach, czyli pod szatniami. Na pewno nie powinno do tego dojść. To kładzie cień na finale, bo piłka zeszła na drugi plan, a nie powinno tak być. Obawy się jednak sprawdziły, wyszło jak wyszło". Papszun: "Jest mi przykro" Szkoleniowiec przyznał, że w związku z wydarzeniami, o których mówiła cała Polska, jest mu przykro. - Słowem puenty podkreślę, że przykro mi z tego powodu, że tak się wydarzyło. Nawet ta porażka nie jest tak przykra jak to, co się działo, szczególnie po meczu - ocenił. Papszun dodał także: "Jeśli chodzi o sam mecz, o zachowanie ławek rezerwowych, to nie powinno do tego dochodzić i to jest coś, co nie powinno się wydarzyć, ale z drugiej strony to są emocje. I w jakiś sposób można to zrozumieć. Ale wiadomo, że to przeszło pewne granice, do których dojść nie powinniśmy. Mam nadzieję, że w przyszłości do tego już nie dojdzie". Całą rozmowę z Markiem Papszunem zobacz na kanale "Po Gwizdku". Sebastian Staszewski, Interia Sport