W dwumeczu ze Slavią Praga, który trwał 210 minut i zakończył się wygraną po dogrywce jednego z najlepszych zespołów w naszej części Europy, Raków stracił 3 gole, w tym ostatniego w doliczonym czasie dogrywki. Fatalny bilans z "Pasami" W sobotę z Cracovią już na początku drugiej połowy po kolejnym trafieniu świetnie grającego Michała Rakoczego było 3-0 dla zespołu prowadzonego przez Jacka Zielińskiego. Dla klubu spod Jasnej Góry to kolejna przegrana w Ekstraklasie z krakowską jedenastką. Po awansie do niej w sezonie 2019/20 częstochowianie mierzyli się z "Pasami" siedem razu i ani razu nie wygrali, cztery razy przegrywając! Już pierwsze spotkanie w grudniu 2019 zakończyło się wygraną Cracovii 3-0. Potem w Częstochowie krakowianie też wygrali (3-1). W dwóch ostatnich wicemistrzowskich dla Rakowa sezonach też nie udało im się zwyciężyć. Dwa remisy były w rozgrywkach 2020/21. W poprzednim pod Wawelem krakowianie zwyciężyli u siebie 1-0, żeby w maju zremisować 1-1. Ekipę trenera Marka Papszuna kosztowało to stratę pozycji lidera (32. kolejka) i tytuł mistrza Polski na rzecz Lecha. Czary w grze Słaby występ w Krakowie ośmielił mocno krytyków Rakowa. W mediach społecznościowych dyskusja na temat kiepskiego występu i hasła w stylu, że nie jest zespół i klub, który udźwignie presję osiągnięcia czegoś wielkiego. Za przykład podawana jest porażka o fazę grupową w Lidze Konferencji Europy ze Slavią, no i teraz przykra wpadka z "Pasami" po słanej grze. - To był dziwny mecz. Wydawało się, że mamy go pod kontrolą, a tymczasem każde zagrożenie pod naszą bramką kończyło się golem. Po moich zawodnikach widać było zmęczenie. Taki Zoran Arsenic grał czternasty mecz w tym sezonie. My graliśmy czwarte spotkanie, w tym jedno z dogrywką, w odstępie dziesięciu dni. To końska dawka. Zawodnicy robili, co mogli, ale to nie wystarczyło. Ponieśliśmy bolesną porażkę, choć ten mecz mógł się potoczyć inaczej, bo mieliśmy swoje szanse. To spotkanie powinno zakręcić się koło remisu. Ktoś chyba rzucił na nas czary, bo nie możemy wygrać z Cracovią. Przed nami jednak rewanż u siebie - skomentował wszystko trener Papszun. Już najbliższy mecz z Legią Warszawa w niedzielę 11 września pokaże, czy to chwilowa zadyszka marzącego o historycznym tytule mistrza Polski Rakowa czy coś więcej. Michał Zichlarz Pogrom w Krakowie. Piękne akcje i bramki To oni "zabrali" Rakowowi mistrzostwo "Jaga" się wzmacnia. Powrót po latach