Częstochowianie są dopiero na początku drogi. By awansować do Ligi Mistrzów, muszą pokonać czterech rywali. Już pierwszy sprawił im sporo kłopotów. Wygrali 1:0 dzięki bramce zdobytej po rykoszecie. Piasecki uważa, że to efekt pierwszego meczu w sezonie. - Brakowało nam skuteczności i płynności. Dopiero zaczynamy sezon i z każdym meczem pod tym względem powinno być lepiej - twierdzi Piasecki. - Każdy z nas ma marzenia i chce zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dobrze, że udało się zdobyć tę jedną bramkę, bo jedziemy do Tallinna z zapasem. Rok temu na tym samym etapie Lech też wygrał z Karabachem Agdam, a poległ w rewanżu. Zresztą to właśnie azerski klubu będzie najpewniej rywalem Rakowa w kolejnej rundzie - w pierwszym meczu wygrał w Gibraltarze 2:1. Najpierw jednak mistrz Polski musi obronić się w rewanżu. Napastnik Rakowa: Nie zlekceważymy Flory - To nie jest jeszcze wystarczająca zaliczka i nie możemy zlekceważyć Flory. Pokazali pewną jakość i będą grali na swoim stadionie, ale jesteśmy na tyle dobrym, zorganizowanym i odpowiedzialnym zespołem, że nie wypuścimy awansu - zapewnia Piasecki. - Oni są w trakcie sezonu ligowego, a my właściwie dopiero w niego wchodzimy. Dlatego nam brakuje płynności w grze. Jak na pierwszy mecz, to mamy sporo do poprawy. Przed przerwą to Flora stworzyła najlepszą sytuację, ale świetnie spisał się Vladan Kovacević. Dopiero po przerwie udało się zdobyć decydującą bramkę. - W drugiej połowie zmieniliśmy ustawienie w ofensywie i to przyniosło nam więcej miejsca na boisku. Częściej wchodziliśmy w pole karne przeciwnika, ale jeszcze czucia piłki nam brakuje. Z tego powodu zwłaszcza do przerwy kilka razy nam uciekała - dodaje Piasecki.