Papszun był gościem specjalnym Ogólnopolskiej Konferencji Trenerów z licencją UEFA Pro organizowanej przez Szkołę Trenerów UEFA Pro. Było tam ponad stu polskich szkoleniowców na czele z byłymi selekcjonerami - od Jerzego Engela, przez Pawła Janasa, Stefana Majewskiego, Waldemara Fornalika, Franciszka Smudę, Adama Nawałkę po Jerzego Brzęczka. "Moja droga do mistrzostwa" to był tytuł wykładu Papszuna. Szkoleniowiec wspomniał, że w zawodzie jest od 22 lat, a z seniorami pracował ostatnie 12,5 roku. Wyliczył, że w tym czasie rozegrał 599 spotkań, a średnia zdobywanych punktów to 2,1. Raków objął w drugiej lidze i doprowadził najpierw do Ekstraklasy, a potem zdobył w niej mistrzostwo Polski i dwa razy triumfował w Pucharze Polski. Do tego dwukrotnie był blisko awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Papusz podkreślał, że kiedy zaczynał pracę, sztab szkoleniowy liczył siedem osób, w tym trzech trenerów. Kiedy odchodził, współpracował z 24 fachowcami, w tym jedenastoma trenerami. Przyznał, że początki były trudne. Wtedy doszło do jednego z tych "ważnych" w karierze spotkań. Trzy przełomowe mecze Papszuna w Rakowie - To był pierwszy sezon na zapleczu Ekstraklasy. Po ośmiu kolejkach i pięciu meczach bez wygranej już był naciski, że tego nie dźwignę, a ja tydzień w tydzień robiłem to samo na treningach i wierzyłem, że to się obroni - wspominał Papszun. - W końcu graliśmy w Głogowie z Chrobrym i pokazaliśmy to, z czego potem słynął Raków, czyli wykorzystanie stałych fragmentów czy zyskiwanie przewagi w fazach przejściowych. Wygraliśmy 3:2 i poszło. Kolejny przełomowy mecz to ćwierćfinał Pucharu Polski z Legią Warszawa. Raków wówczas (sezon 2018/2019) był liderem pierwszej ligi. - Graliśmy z ówczesnym mistrzem Polski i wygraliśmy po dogrywce. To spotkanie dało nam dużo wiary, że po awansie będziemy w stanie nawiązać walkę z drużynami z ekstraklasy. Siła woli, wiara w siebie i krok po kroku można wiele osiągnąć - uważa Papszun. Trzeci moment to rewanżowe spotkanie w czwartej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy ze Slavią Praga. Pierwszy mecz Raków wygrał u siebie 2:1. W drugim Czesi prowadzili 1:0 i doszło do dogrywki. W doliczonym czasie gry gospodarze zdobyli gola i to oni awansowali do fazy grupowej. - Ten gol to była nie tylko porażka sportowa, ale także, nie ukrywajmy, straty dla klubu. Mogliśmy zagrać w grupie LKE i zarobić spore pieniądze - mówił Papszun. - Trzy dni później wygraliśmy ze Śląskiem 4:1 i byłem bardzo zbudowany reakcją drużyny. Prosto z Pragi pojechaliśmy do Wrocławia, byliśmy ze sobą i razem się pozbieraliśmy. Papszun na razie jest bez pracy, choć na brak ofert pewnie nie narzeka i przyznaje, że pilnie uczy się angielskiego. - Od 49 dni każdego dnia z tym walczę. Na szczęście po 21 dniach to już wchodzi w nawyk - zapewnia.