Przed meczem piłkarze Rakowa znali już wynik z Poznania, gdzie Lech pokonał Stal Mielec 3:1. To oznaczało, że gospodarze muszą wygrać, by utrzymać pozycję lidera. Teoretycznie było to łatwe zadanie, bo podejmowali ostatni zespól ligi - Górnika Łęczna. Śląsk w pamięci Rakowa Goście jednak nie stracili jeszcze szans na utrzymanie. Do bezpiecznego miejsca tracą cztery punkty. Oczywiście zadanie przed nimi było najtrudniejsze z możliwych - grali na boisku lidera, a na dodatek z ostatnich pięciu meczów, cztery przegrali. Raków był faworytem (12 meczów bez porażki), ale musiał mieć w pamięci, że zaledwie dwa tygodnie temu tylko zremisował u siebie z innym zespołem zagrożonym degradacją - Śląskiem Wrocław. - Górnik nie ma nic do stracenia. Każdy punkt będzie dla nich sukcesem. Jesteśmy przygotowani na to, że trzeba będzie grać w ataku pozycyjnym - zapewniał Marek Papszun, trener Rakowa. Pół godziny bez efektów Jak można było się spodziewać, gospodarze od początku przeważali i Górnik momentami bronił całym zespołem w polu karnym. Minął jednak kwadrans i nie udało im się stworzyć groźnej sytuacji. Trudno było przedrzeć się przez gąszcz nóg rywali. Za to gościom to się udało i po dobrym strzale Marcela Wędrychowskiego Vladan Kovacević musiał się wykazać, by odbić piłkę na rzut rożny. W odpowiedzi po dokładnym dośrodkowaniu Iviego Lopeza Gutkovskis nie trafił głową w piłkę. Klasa Iviego Lopeza W 32. minucie Hiszpan postanowił sam wszystkiego dopilnować. Po dośrodkowaniu Milana Rundicia Lopez najpierw uderzył głową, ale Maciej Gostomski odbił piłkę, tyle że pod nogi zawodnika, który dobił skutecznie i zdobył 18. bramkę w sezonie. Gospodarze poszli za ciosem. Lopez zakręcił rywalem przy linii końcowej, wpadł w pole karne i podał do Giannisa Papanikolau. Jego strzał bramkarz odbił, ale z bliska piłkę do siatki wepchnął Tomas Petrasek. Jeszcze przed przerwą Raków mógł strzelić jeszcze dwie bramki, ale Górnik uchroniła poprzeczka i Gostomski. Górnik walczył do końca Po przerwie Raków nie zwalniał tempa i próbował dobić rywala. Kolejne okazje marnowali jednak Gutkovskis, Lopez i Papanikolau. I zupełnie nieoczekiwanie w 71. minucie gola zdobyli goście. Po wybiciu Gostomskiego Petrasek przegrał pojedynek w powietrzu, Szymon Gaska zagrał do Jasona Lokilo, który pobiegł szybciej niż Rundić i pokonał Kovacevicia. Piłkarze Górnika uwierzyli, że jednak nie wszystko stracone. Trener Marcin Prasoł wpuścił drugiego napastnika i liczył na uratowanie punktu. Jego piłakrze każdy stały fragment, nawet z połowy boiska wykorzystywali na wrzutki. Raków był w opałach, grał coraz bardziej nerwowo i z trudem przetrwał do ostatniego gwizdka sędziego. Raków Częstochowa - Górnik Łęczna 2-1 (2-0) Gole: Lopez (32.), Petrasek (40.) - Lokilo (72.) Raków: Kovacević - Tudor, Petrasek, Rundić (73. Krzyżak) - Sorescu, Papanikolau, Lederman, Kun - Lopez (80. Musiolik), Wdowiak (80. Cebula) - Gutkovskis (59. Arak). Górnik: Gostomski - Szcześnak, Rymaniak (65. Leandro), Midzierski - Mak, Gol, Drewniak (65. Kalinkowski), Dziwniel (78. Banaszak) - Serrano (56. Gąska), Wędrychowski (46. Lokilo) - Śpiączka. Żółte kartki: Kun, Arak, Lopez, Cebula - Drewniak, Kalinkowski.