Zoran Arsenić nie pomógł drużynie Rakowa w dwóch pierwszych kolejkach Ligi Europy i kilku ostatnich meczach Ekstraklasy. Chorwat nabawił się kontuzji pod koniec sierpnia w meczu z FC Kopenhaga (złamanie palca u nogi), a do pełni sprawności wrócił tuż przed potyczką ze Sportingiem. Trener Dawid Szwarga nie ukrywał radości z powodu ponownego włączenia swojego lidera do kadry. Postawił też na niego od pierwszej minuty w czwartkowym starciu z Portugalczykami. Występ Chorwata skończył się jednak wyjątkowo szybko. Już w szóstej minucie brutalnie sfaulował go Viktor Gyokeres, za co został zresztą ukarany czerwoną kartkę. Marne to jednak pocieszenie dla obrońcy, który nie był w stanie kontynuować gry. Z wyraźnym grymasem bólu opuścił boisko, a kibice zaczęli zastanawiać się, czy zespół znów będzie musiał radzić sobie bez jednego z najważniejszych graczy. Królowie remisów nie zwalniają tempa. Nie tak się podbija Ekstraklasę Początkowe informacje, płynące z obozu Rakowa, były bardzo niepokojące. Dziennikarz TVP Sport Kacper Tomczyk przekazał w mediach społecznościowych, że trener Dawid Szwarga spodziewał się czarnego scenariusza, czyli kolejnego złamania. Gdyby te przypuszczenia się potwierdziły, Arsenić wypadłby z gry już do końca roku. Ponownie na boisku mógłby pojawić się dopiero w rundzie wiosennej. Raków Częstochowa: Są nowe wieści ws. zdrowia Zorana Arsenicia W sobotę napłynęły oficjalne informacje. Na szczęście dla piłkarza, klubu i kibiców - okazały się one znacznie bardziej pozytywne. Szczegóły napisał w mediach społecznościowych rzecznik prasowy Rakowa, Michał Szprendałowicz. W niedzielę Raków zmierzy się przed własną publicznością z Widzewem Łódź. Jakub Żelepień, Interia