Raków pierwszy raz w europejskich pucharach zagrał przed własną publicznością w Częstochowie. Oczekiwania przed startem były bardzo duże, ale z drugiej strony trafili w drugiej rundzie na dość wymagającego rywala. FK Astana nie jest już tak silna jak kilka sezonów temu, kiedy regularnie występowała w fazie grupowej Ligi Europy, ale to wciąż zespół ze sporym doświadczeniem. Ogromne problemy Astany z przylotem Przed meczem z Rakowem Kazachowie mieli olbrzymie problemy z dotarciem do Częstochowy. Rozpoczęły się na lotnisku w Kazachstanie. Część - ci podstawowi - dotarła pod Jasną Górę dotarli dopiero w czwartek nad ranem. Reszta dopiero trzy godziny przed meczem. Do tego mieli też kłopoty, by wystawić najsilniejszą jedenastkę. Problemy z kadrą, choć mniejsze, też miał Marek Papszun, trener Rakowa. Nie mógł skorzystać z dwóch podstawowych obrońców - Tomasa Petraska i Andrzeja Niewulisa, a Fran Tudor narzekał na uraz. Zdobywcy Pucharu Polski mieli jednak przede wszystkim atakować. I liczyć na Iviego Lopez, który we wtorek przedłużył kontrakt. Ivi Lopez zaczyna strzelanie Okazało się, że Hiszpanowi wystarczyły cztery minuty, by kolejny raz potwierdzić jak ważnym jest zawodnikiem dla Rakowa. Po stracie przed polem karnym przejął podanie i uderzył z około 25 metrów. Marko Milosević, bramkarz Astany popełnił ogromny błąd -piłka odbiła się od nogi i wpadła do bramki. Gospodarze chcieli szybko pójść za ciosem. Sunęły ataki skrzydłami i środkiem boiska, ale brakowało ostatniego dokładnego podania. Dwie okazje miał Vladislavs Gutkovskis, ale za długo zwlekał ze strzałem. W 19. minucie bardzo mocno uderzył Mateusz Wdowiak, ale tym razem Milosević dobrze się spisał. Raków w dziesięciu Minutę później Raków wpakował się w spore tarapaty. Deian Sorescu drugi raz sfaulował Pedro Eugenio i sędzia po raz drugi słusznie pokazał mu żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną i polski zespół musiał grać 70 minut w osłabieniu. Trener Papuszun od razu wycofał Wdowiaka do linii pomocy. Raków nadal prowadził grę, ale rywale groźnie kontratakowali i coraz lepiej radzili sobie w ataku pozycyjnym. Dużo problemów sprawili Eugenio i Rai Vloet. Strzela gola Raków nie zamierzał się bronić, ryzykował i taka postawa została nagrodzona. Po świetnej kontrze Ben Lederman znakomicie podał do Wdowiaka, który sprytnym technicznym strzałem podwyższył na 2-0. W przerwie trener Papszun zmienił Bogdana Racovitana, który też dostał żółtą kartkę, a na dodatek Eugenio sprawiał sporo problemów. Zdecydował się wpuścić Tudora, by zatrzymać Portugalczyka. Piękne asysty Lopeza Choć Astana była częściej przy piłce, to nie potrafiła stworzyć sytuacji bramkowych. Groźniejsze były wypady Rakowa. Widać też było ,że trudy podróży coraz mocniej odbijają się na gościach. W 62 minucie siły się wyrównały po tym jak czerwoną kartkę (za dwie żółte) zobaczył Asłan Darabajew. To otwierało możliwości wyższego zwycięstwa Rakowa. I już trzy minuty później z niej skorzystali. Lopez zatańczył w polu karnym i w końcu cudowanie zagrał do Gutkovskisa, który z pierwszej piłki kopnął na 3-0. To nie był koniec świetnej zabawy w Częstochowie, bo kropkę nad i postawił Władysław Koczergin, który wykorzystał kolejny idealne podanie Lopeza. W dolicoznym czasie sędzia podyktował jeszcze rzut karny za faul na Tudorze, który wykorzystał sam poszkodowany. Raków Częstochowa - FK Astana 5-0 (2-0) Bramki: Lopez (4.), Wdowiak (41.), Gutkovskis (65.), Koczergin (77.), Tudo (90. karny) Raków: Kovacević - Racovitan (46. Tudor), Arsenić, Rundić - Sorescu, Papanikolau, Lederman (46. Koczergin), Kun - Wdowiak (70. Długosz), Gutkovskis (79. Piasecki), Lopez (83. Czyż). FK Astana: Milosević - Gabyszew, Kusjapow, Pojakow, Bryan(68. Ambjetow) - Manzorro (70. Perczuk), Darabajew, Ebong - Dosmagambetow, Vloet, Eugenio (82. Basmanow). Żółte kartki: Sorescu, Racovitan - Manzorro, Darabajew, Kusjapow Czerwone karki: Sorescu - Darabajew