W ostatni czwartek wicemistrz i zdobywca Pucharu Polski wydaje się, że rozstrzygnął sprawę awansu do kolejnej fazy europejskich pucharów, gromiąc przeciwnika z Kazachstanu, który jeszcze kilka lat temu grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów aż 5-0 po efektownej i skutecznej grze. Powrót Gruzina Rewanż w Nur-Sułtan z Astaną wydaje się formalnością, ale w Częstochowie dmuchają na zimne i pieczołowicie przygotowują się do czwartkowego meczu. Niestety, trener Papszun dalej nie może korzystać ze wszystkich zawodników. W tej grupie są przede wszystkim środkowi obrońcy i kapitanowi drużyny Tomas Petraszek i Andrzej Niewulis. Ten pierwszy uraz leczy od końca maja. Z kolei Niewulis zagrał w tym roku w ledwie pięciu ligowych i pucharowych grach. Niewiele więcej pograł kontuzjowany Marcin Cebula. W tej sytuacji sztab szkoleniowy wicemistrz Polski musi stawiać na innych zawodników, a kadra częstochowian wcale nie jest przecież jakaś szeroka. Dobra informacja przed długą wyprawą jest taka, że wydobrzał już Walerian Gwilia i wszystko wskazuje na to, że gruzińskiego zawodnika zobaczymy w czwartkowe popołudnie na boisku. Doświadczony pomocnik w tym roku też jeszcze nie zagrał. Po raz ostatni widzieliśmy go w akcji w pod koniec zeszłego sezonu. Daleka i długa wyprawa Co do meczu z FK Astana to Raków już dziś leci na spotkanie z wicemistrzem Kazachstanu. Jak mówi rzecznik prasowy klubu z Częstochowy Michał Szprendałowicz nie jest to związane z zamieszaniem z lotem Astany do Polski, która przecież przyleciała na mecz do Częstochowy w dniu pucharowego spotkania. - W naszym wypadku wszystko tak planowaliśmy wcześniej. Wylatujemy z Katowic we wtorek o godzinie 12.00 i lecimy do Nur-Sułtan bezpośrednio. Z powodu różnicy czasu będziemy tam wieczorem. W środę trening i konferencja prasowa, a zaraz po czwartkowym meczu wracamy do domu - tłumaczy nam rzecznik częstochowskiego klubu. Z powodu wojny na Ukrainie i zamkniętej przestrzeni powietrznej nad Rosją ekipa Rakowa leci przez Turcję. W ten sposób musi nadłożyć kilka tysięcy dodatkowych kilometrów. Jedno pocieszenie dla wicemistrza Polski jest takie, że w 3. rundzie LKE nie trzeba będzie daleko jeździć. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to rywalem będzie tam słowacki Spartak Trnava, a to z Częstochowy na przysłowiowy rzut kamieniem, bo ponad 300 km. Wielkie problemy rywala Rakowa przed meczem w Częstochowie Po meczu pucharowym wracają do domu przez... Dubaj Hit lata? Benfika chce bramkarza Rakowa