Przed startem sezonu nikt chyba nie zakładał, że beniaminek z Radomia będzie w stanie włączyć się do walki o coś więcej, niż tylko o utrzymanie się w Ekstraklasie. Tymczasem już start drużyny prowadzonej przez Dariusza Banasika był zaskakujący - remis w Poznaniu z Lechem (0-0), wygrana w Radomiu z Legią (3-1). To dało do myślenia, bo z upływem czasu Radomiak wcale nie przegrywał, za to często remisował. Koniec rundy jesiennej miał jednak niezwykle udany - w listopadzie i grudniu zdobył 16 punktów w sześciu spotkaniach, najwięcej w lidze. I zameldował się w czołówce. Patrząc na ruchy transferowe, jakie klub z Radomia poczynił zimą, można było spodziewać się walki o europejskie puchary. Świadczyło o tym ściągnięcie Daniela Łukasika, Jô Santosa, Luizão czy Abrahama Marcusa. Trener Banasik ma już do dyspozycji kilkunastu obcokrajowców, głównie piłkarzy rodem z Brazylii czy Portugalii. Ci zaś futbol mają w genach. Dariusz Banasik chciał walczyć o najwyższe cele Szkoleniowiec Radomiaka nie jest minimalistą - po ostatnim grudniowym spotkaniu w Warszawie zapowiadał, że jego zespół będzie walczył o najwyższe cele. Warunkiem było regularne punktowanie w pierwszych trzech kolejkach, a terminarz był dość korzystny. Radomiak grał bowiem na swoim stadionie z Wisłą Płock, Rakowem Częstochowem i miał wyjazd do Warty Poznań. Jak się okazało, te spotkania zweryfikowały jednak drużynę - jedynie w pierwszym spotkaniu ugrała remis, pozostałe dwa przegrała. Z Wartą Poznań - w dość kuriozalnych okolicznościach. Radomiak prowadził bowiem 1-0, by na początku drugiej części meczu stracić trzy gole i już w 53. minucie przegrywać 1-3. - To co się stało po przerwie w siedem, osiem minut, jest niewytłumaczalne, nie wyszliśmy z szatni - mówił po spotkaniu szkoleniowiec. Zobacz skróty z ostatniej kolejki Serie A Jak wrócić do czołówki? Mecze prawdy Radomiaka Co oznacza tak słaby start w rundzie? Być może to, że Radomiakowi ciężko będzie wrócić do "walki o najwyższe cele", o której wspominał trener Banasik. Beniaminek z Mazowsza spadł na piąte miejsce, do Pogoni traci już 10 punktów, do Lecha - dziewięć. Wyprzedziła go nawet gdańska Lechia, z którą zmierzy się na swoim stadionie w najbliższą niedzielę. Jeśli i w tym spotkaniu straci punkty, marzenia o historycznym awansie do europejskich pucharów trzeba będzie pewnie odłożyć na kolejny sezon. Taką grę zapewnią sobie trzy pierwsze zespoły w Ekstraklasie, a los czwartego zależy od tego, kto wygra Puchar Polski. Tu bojowo nastawiona jest zaś Legia Warszawa, dla której to już jedyna szansa na kolejne pokazanie się w Europie. Piłkarzy z Radomia czekają więc dwa tygodnie prawdy - mecz z Lechią, a później wyjazd do Szczecina. Będą radykalne zmiany? To zależy od wyników Radomiak przegrał dwa kolejne mecze, czyli tyle samo, ile przez całą jesień. I tu problem widzi trener Banasik. - To niedobra sytuacja dla naszego zespołu. Można tłumaczyć, że graliśmy z bardzo trudnym przeciwnikiem, czyli Rakowem, że mieliśmy trudny wyjazd. Mnie się jednak wydaje, że te wyniki są niezadowalające i powiedziałem w szatni zawodnikom, że nie chcemy być średniakiem i dostarczycielem punktów. Chcemy liczyć się w tej lidze. Nie wyobrażam sobie takich dalszych wyników - mówi Banasik i tłumaczy, że w przypadku dalszych niepowodzeń może dojść do radykalnych decyzji. - Jeśli nic się nie zmieni, będziemy zmieniać personalia, ustawienia i szukać innych rozwiązań. Sam początek wiosny jest dla nas bardzo trudny - stwierdził po porażce w Grodzisku Wlkp.