Po udanym poprzednim sezonie w roli beniaminka, w tym Radomiak mocno obniżył loty. Po trzech porażkach z rzędu jest dopiero trzynasty w tabeli. Śląsk nie gra dużo lepiej, bo zgromadził tylko dwa punkty więcej. Z pięciu ostatnich meczów, dwa wygrał i dwa przegrał. W tych rozgrywkach jeszcze nie zdarzyło się, by wrocławianie odnieśli dwa zwycięstwa z rzędu. Sytuacji jak na lekarstwo Początek był nerwowy zwłaszcza w przypadku Radomiaka. To jednak gospodarze pierwsi zagrozili bramce rywali. Po podaniu z głębi pola Lisandro Semedo był bliski sytuacji sam na sam, ale Diogo Verdasca w ostatniej chwili zdążył wybić mu piłkę. Śląsk zmuszony do ataku pozycyjnego nie za bardzo miał pomysł, jak przebić się przez obronę Radomiaka. Podania w pole karne były wybijane, a akcje skrzydłami blokowali obrońcy. Gospodarze w ofensywie też nie brylowali i sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Problemy z celnymi podaniami Piłkarze za to prześcigali się niecelnych zagraniach (po pierwszej połowie Radomiak miał zaledwie 58-procentową celność podań; Śląsk - 72). W efekcie minęło pół godziny i zawodnicy oddali tylko dwa niecelne strzały. W 30. minucie po uderzeniu Johna Yeboaha piłka przeleciała tuż obok słupka. Ten sam zawodnik oddał pierwszy celny strzał w meczu. W 40. minucie po minięciu Mateusza Cichockiego trafił w bramkę, ale Gabriel Kobylak wybił na rzut rożny. Dopiero w doliczonym czasie były emocje - po rzucie rożnym pięknym strzałem z powietrza popisał się Luis Machado, ale Rafał Leszczyński popisał się interwencją. - Nie mam za dużo interwencji, ale cały czas trzeba być skupionym. Raz udało się skutecznie wybić piłkę - mówił w przerwie bramkarz Śląska. Kłopoty Gretarssona W pierwszej połowie kłopoty ze zdrowiem miał Daniel Gretarsson. Najpierw po uderzeniu usiadł na murawie i wydawało się, że ma zawroty głowy. Tuż przed przerwą doznał urazu i polała się krew. Fizjoterapeuci opatrzyli Islandczyka i założyli mu bandaż na głowę, a w szatni zszyli ranę. Na drugą połowę już nie wyszedł na boisko. Początek drugiej połowy nie zapowiadał jednak, by coś się zmieniło w grze obu zespołów. W końcu trochę bardziej zaryzykowali zawodnicy Radomiaka, ale Leszczyński był czujny i zażegnał niebezpieczeństwo. W odpowiedzi Erik Exposito z około ośmiu metrów kopnął wysoko nad bramką. Czerwone kartki dla obrońców W 64. minucie sytuacja się zmieniła, bo po złym podaniu Patricka Olsena Łukasz Bejger sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Roberto Alvesa i wyleciał z boiska. Radomiak miał około pół godziny, by wykorzystać grę w przewadze. I gospodarze szybko byli blisko gola. Po strzale z linii pola karnego Machado piłka odbiła się od słupka. Później jednak nie mieli za bardzo pomysłu, jak zaskoczy grającego w osłabieniu rywala. W 90. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Konrad Poprawa. Dopiero wtedy bramkę na wagę trzech punktów zdobył po strzale z pola karnego Maurides. Po tej bramce z boiska wyleciał jeszcze Verdasca i Śląsk kończył w ósemkę. Wtedy Maurides strzelił jeszcze jedną bramkę. Radomiak - Śląsk Wrocław 2-0 (0-0) Bramki: Maurides (90.+2, 90.+7). Radomiak: Kobylak - Grzybek, Justiniano (81. Pawłowski), Rossi, Cichocki, Abramowicz - Semedo (72, Leandro), Luizao, Łukasik (46. Maurides), Machado (88. Feliks) - Alves. Śląsk: Leszczyński - Bejger, Poprawa, Verdasca, Gretarsson (46. Janasik), Garcia - Yeboah (61. Quintana), Olsen, Leiva (61. Bergier), Schwarz - Exposito (71. Rzuchowski). Żółte kartki: Rossi, Machado, Kobylak - Poprawa, Verdasca, Quintana. Czerwone kartki: Bejger, Poprawa, Verdasca.