Jeszcze na trzy godziny przed rozpoczęciem meczu w Radomiu nie było wiadomo, czy 15. kolejka PKO Ekstraklasy zostanie zakończona w terminie. Mecz Radomiaka z Wartą był zagrożony, powodem - gęsta mgła. Gdy piłkarze zaczynali spotkanie, na murawie widoczność była przyzwoita, dla kibiców - znacznie gorsza, dla telewidzów - fatalna. Na szczęście te warunki nie miały wielkiego wpływu na samo spotkanie. Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy Niezły początek, a później kontrola Warty Poznań A było ono niezwykłe - emocjonujące, pełne zwrotów akcji i gola, który na długo pozostanie w pamięci bramkarza Radomiaka Gabriela Kobylaka. Od początku zresztą tempo było niezłe, Warta odważnie wysoko atakowała pressingiem. Już w 3. minucie taki wysoki odbiór zanotował Mateusz Kupczak, wypuścił Adama Zreľáka, a strzał Słowaka przy bliższym słupku obronił Kobylak. Radomiak odpowiedział po kolejnych trzech minutach - Dawid Abramowicz dośrodkował, Maurides uderzył z bliska głową, ale w... w złym kierunku, daleko od bramki. Był to pierwszy z... dwóch strzałów gospodarzy w pierwszej połowie. Warta była znów świetnie ustawiona w obronie, całkowicie zneutralizowała ofensywne atuty Radomiaka. Poza jedną sytuacją, gdy w 28. minucie Filipe Nascimento źle przyjął piłkę po zagraniu Luisa Machado, ani razu nie zestresowali bramkarza Warty. Ta niemoc gospodarzy była zastanawiająca. Tego gola bramkarza zobaczy pewnie cała Europa. "Piłkarskie jaja" Warta takich problemów nie miała, raz po raz przejmowała piłkę w środkowej strefie i jednym, dwoma podaniami przedostawała się w pole karne Radomiaka. Gola, podobnie jak kilka tygodni temu we Wrocławiu, zdobyła jednak kuriozalnego. W 20. minucie Jan Grzesik dośrodkował w pole karne, piłka trafiła w klatkę piersiową Miguela Luisa i spokojnie odbijała się się w kierunku Kobylaka. Bramkarz Radomiaka chciał futbolówkę przyjąć, tymczasem... źle przyłożył nogę i piłka znalazła się w siatce. Zaskoczeni byli wszyscy, nawet gracze Warty. Poznaniacy całkowicie kontrolowali to spotkanie. Owszem, Radomiak wymienił przed przerwą dwa razy więcej podań, ale nie wnosiły one kompletnie niczego. Warta trzymała gospodarzy na dystans, podopieczni Mariusza Lewandowskiego oddali w pierwszej połowie ledwie dwa niecelne strzały. Warta za to dwa uderzenia miała celne, zdobyła dwie bramki. Tę drugą w 32. minucie, po kontrze w przewadze trzech na dwóch. Miguel Luis biegł z piłką od połowy boiska, żaden z dwóch obrońców Radomiaka nie ruszył w jego kierunku. Raphael Rossi cały czas się cofał, więc Luis biegł i biegł. Aż w końcu przed szesnastką oddał strzał, między nogami Rossiego i obok rąk Kobylaka. Warta prowadziła więc 2-0. Mocna reakcja Mariusza Lewandowskiego. I są efekty! Trener Lewandowski musiał być mocno rozczarowany poziomem gry swojej drużyny, bo w przerwie dokonał aż trzech zmian. Ta druga część spotkania ułożyła się dla jego ekipy doskonale - gospodarze szybko wywalczyli rzut rożny, a po nim Luis Machado wykorzystał zbyt lekkie wybicie Roberta Ivanova i pięknym strzałem w dalszy róg zdobył kontraktową bramkę. Ten gol uskrzydlił piłkarzy z Radomia, grali inaczej niż w pierwszej połowie. Zresztą Radomiak już grał inaczej, wejście Michała Feliksa zmieniło trochę ustawienie drużyny. Warta niby wciąż trzymała rywala na dystans, jednak piłka coraz częściej znajdowała się w jej polu karnym. To zaś oznacza potencjalne kłopoty. I takie nastąpiły w 62. minucie, gdy Kamil Kościelny chciał wybić piłkę, a spóźniony trafił w nogę Mateusza Grzybka. Karnego po raz piąty w sezonie, a trzeci w lidze, perfekcyjnie wykonał Nascimento i mecz wrócił do punktu wyjścia. Nie na długo jednak. Szok w Radomiu. Odpowiedź Warty po kilkudziesięciu sekundach Warta wznowiła grę od środka i szybko przegrała piłkę prawą flanką. Młodzieżowiec Kajetan Szmyt dośrodkował idealnie, w tempo, a nadbiegający w polu karnym Zreľák wślizgiem umieścił piłkę w siatce. To był niesamowity zwrot akcji w ciągu kilkudziesięciu sekund! Poznaniacy znów zaczęli grać tak, jak mają w zwyczaju, gdy prowadzą. Czyli odpychając rywala od swojego pola karnego, szukając kontrataków. Gospodarze raz za razem wrzucali piłkę w pole karne, ale nic z tego nie zmienili. Jedynie w piątej już doliczonej minucie blisko było drugiej w tym spotkaniu jedenastki dla Radomiaka - i znów za sprawą Kościelnego. Pomocnik Warty próbował zablokować Dariusza Pawłowskiego, a omal go nie sfaulował. Sędzia Krasny posłuchał jeszcze analizy sędziego VAR, a kilkanaście sekund później zakończył spotkanie. Warta jest więc zespołem niesamowitym - ewenementem na skalę Europy. W domu wygrała jedno spotkanie z siedmiu, na wyjazdach - piąte z ośmiu. Przeskoczyła w tabeli Radomiaka, jest dziewiąta - o punkt za... lokalnym gigantem, czyli Lechem. Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy i gigantyczną przewagę Rakowa. Gdzie jest Warta, a gdzie Radomiak? Radomiak - Warta Poznań 2-3 (0-2) Bramki: 0-1 Gabriel Kobylak 20., samobójcza, 0-2 Miguel Luis 32., 1-2 Luis Machado 46., 2-2 Filipe Nascimento 64. z karnego, 2-3 Adam Zreľák 65. Radomiak: Kobylak - Pedro Justiniano (46. Feliks), Rossi, Cichocki - Grzybek (66. Pawłowski), Alves (46. Nowakowski), Nascimento, Abramowicz - Semedo (46. Jakubik), Maurides, Machado (84. Leândro). Warta: Grobelny - Stavropoulos, Szymonowicz, Ivanov - Grzesik, Kupczak, Kościelny, Szmyt (74. Żurawski) - Mäenpää Ż (46. Kopczyński), Luis (78. Pleśnierowicz) - Zreľák (78. Destan). Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).