Aktywność transferową w wykonaniu Pogoni można analizować na różne sposoby, ale wydaje się, że trzy hipotezy postawione we wstępie są tymi, które najczęściej przetaczają się w kibicowskich dyskusjach. Zbadajmy zatem każdą z nich. Pogoń Szczecin przeprowadziła drugi letni transfer Najpierw jednak fakty. We wtorek, 5 lipca, Pogoń ogłosiła pozyskanie Pontusa Alqvista. Szwedzki napastnik wzmocnił "Portowców" na zasadzie rocznego wypożyczenia z Rostowa, którego barw - po zbrojnym ataku Rosji na Ukrainę - nie chciał reprezentować. Kilka dni później, w niedzielę 10 lipca, faktem stała się druga transakcja. Tym razem już nie wypożyczenie, lecz transfer definitywny. Leo Borges podpisał kontrakt na trzy lata i o miejsce w składzie będzie rywalizował z Luisem Matą. Hipoteza pierwsza: Lepiej późno niż wcale? Dyrektor sportowy Dariusz Adamczuk wystawił cierpliwość kibiców na poważną próbę. Poniekąd sam ułożył siebie w trudnym położeniu, bo publicznie wyznaczał sobie daty domknięcia kadry. Kiedy więc kolejne terminy mijały, fani byli coraz bardziej rozżaleni. Dochodziło do przykrych sytuacji, w których na Adamczuka wylewał się niesprawiedliwy hejt. Prezes Jarosław Mroczek brał swojego bliskiego współpracownika w obronę. Tłumaczył - podobnie zresztą jak sam zainteresowany - że nie chodzi o transfery dla samych transferów, o zrobieniu pozytywnego PR-u wokół klubu, lecz o realne wzmocnienie kadry. Zamiast więc chwytać się pierwszej lepszej okazji, komitet transferowy klubu wolał poczekać. Co prawda sprawiło to, że nowi zawodnicy nie zdążyli na pierwszy mecz w sezonie, ale... no właśnie: lepiej późno nić wcale. Hipoteza druga: Lepsze wrogiem dobrego? Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że kadra Pogoni była silna już przed rozpoczęciem okna transferowego. Po zeszłym sezonie odeszło co prawda czterech piłkarzy, natomiast żaden z nich nie odgrywał istotnej roli. Nie było więc tak, że szczeciński klub musiał ściągać tabun nowych graczy, aby osiągnąć odpowiednią jakość. Potrzebny był lekki lifting, w żadnym wypadku nie naprawa. Dyrektor Adamczuk nakreślił dwa priorytety: napastnik i lewy obrońca. Na obie pozycje poszukiwani byli piłkarze jakościowi, tacy, którzy będą potrafili nawiązać realną walkę odpowiednio z Luką Zahoviciem i Luisem Matą. Nie chodziło więc o to, aby dopchać kadrę piłkarskimi statystami. To byłby klasyczny przykład z gatunku: lepsze wrogiem dobrego. Hipoteza trzecia: Triumf jakości nad ilością Hybrydą dwóch pierwszych hipotez jest hipoteza numer trzy. To swego rodzaju podsumowanie powyższych rozważań. W Pogoni uznano mianowicie, że jakość jest zdecydowanie ważniejsza od ilości. I - jak widać - również od pośpiechu. Inna sprawa jest taka, że jako klub Ekstrakklasy, "Portowcy" muszą znać swoje miejsce w szeregu. Nasza liga rzadko jest wyborem numer 1 - tak dla krajowych, jak i zagranicznych piłkarzy. Aby więc zawodnik przychylnym okiem spojrzał na ofertę z Polski, najpierw musi odpaść mu kilka innych możliwości. W czasie trwającego okienka Pogoń raz boleśnie się o tym przekonała: była dogadana z obiecującym zawodnikiem, który jednak w ostatnim momencie się wycofał, ponieważ dostał propozycję z innej ligi. Co szczególnie wymowna - nie była to najwyższa klasa rozgrywkowa w tym kraju. *** Na ten moment kadra Pogoni wydaje się być skompletowana. Nie można jednak wykluczyć kolejnych ruchów w przypadku transferów wychodzących. Potencjalnie mogą one dotyczyć Luki Zahovicia i Sebastiana Kowalczyka. Jakub Żelepień, Interia