Przecież jego największym sukcesem był "tylko" ćwierćfinał EURO 2016. A jednak przy "Grosiku" to godne określenie jakoś nie "gryzie". Tym bardziej, że on jeszcze swoją powieść pisze. I jak doskonale wiemy, nie będzie to baśń ani bajka dla grzecznych dzieci. Choć wszystko zakończy się jednak happy endem. W życiu prywatnym i tym sportowym. W Pogoni Szczecin. Kamila nie da się nie lubić. Jest człowiekiem z krwi i kości, zawsze szczerym, nigdy nie ukrywającym emocji i - choć postrzeganym pewnie przez "Twe oczy zielone" - facetem uczuciowym i wrażliwym. Wyszedł z wielu życiowych zakrętów, ma fantastyczną rodzinę na czele z małżonką Dominiką i także pewnie z tego powodu na "stare lata" nie będzie się włóczył po tureckich peryferiach, tylko osiądzie w swej małej ojczyźnie. Liga na pewno będzie przez to ciekawsza. A charakter "Grosika" na pewno nie pozwoli nam na to, żeby ktoś mógł pomyśleć, że przyjechał tu tylko odcinać kupony. Gdzie jak gdzie, ale w Szczecinie nie ma takiej opcji. Kamil ma już co prawda 33 lata ale jeszcze chciałby coś w piłce zrobić. Tej klubowej. Bo na razie wszystko co najistotniejsze w karierze dała mu reprezentacja Polski i Adam Nawałka, który zbudował go na jedno z najważniejszych ogniw swojej drużyny. 83 mecze z orzełkiem na piersi i 17 goli, miano jednego z najważniejszych asystentów Roberta Lewandowskiego, trzy duże międzynarodowe imprezy, to wszystko czym można się chwalić. Znając "zamiłowanie" Paolo Sousy do polskiej Ekstraklasy Grosicki musi się pomału godzić z tym, że na tym już chyba koniec. Chyba, że "Turbo" dostanie atomową energię albo... zmieni się selekcjoner. Na drugim biegunie jest droga klubowa. Lista sukcesów jest bardzo krótka: Puchar i Superpuchar Polski zdobyty z jego drugą po Pogoni miłością czyli Jagiellonią Białystok w 2010 roku. Na więcej nie było szans. W Legii był za krótko i w okresie ligowej dominacji Wisły Kraków. Później trafiał pod mniej prestiżowe adresy: FC Sion, Sivaspor, Rennes, Hull City, West Bromwich. Cały tekst przeczytasz na Polsatsport.pl - kliknij TUTAJ! Bożydar Iwanow, Polsat Sport