Słowa, które - w zależności od interpretacji - po części pasują do jego losów. W tym sezonie, po odbyciu okresu dyskwalifikacji, wrócił do polskiej ligi, by poprowadzić zespół "Portowców". Na dwie kolejki przed końcem rundy, bliski jest realizacji celów postawionych przez klub, gdzieś w głębi duszy jednak marząc o wielkim piłkarskim świecie i spełnieniu swych dawnych marzeń... Oblicza Wdowczyka Dziś patrząc na Wdowczyka widzę z jednej strony człowieka niezwykle ambitnego, który chciałby jednym krokiem przeskoczyć całą Polskę, z drugiej zaś frustrata, mającego świadomość, że w pewnym miejscach drzwi będą już na zawsze zamknięte. Że będą tacy, którzy tę klamkę jeszcze docisną, aby tylko nie mógł wejść. Człowieka, który ma świadomość, że jego wizerunek został doszczętnie zniszczony i nie do końca sobie z tym radzi. Wreszcie widzę cynika, który ma tendencję do mniej lub bardziej świadomego podważania wszelkich norm. Który myśli sobie wprost: "mam gdzieś to co ludzie mówią i myślą, ja skupiam się na swojej pracy. A chcę jak najszybciej nadrobić stracony czas".Nawet gdyby kiedyś, któryś z kolejnych prezesów PZPN-u powierzył mu rolę selekcjonera, to sankcja społeczna byłaby na tyle dotkliwa, że poza sowitym wynagrodzeniem, z owej pracy nie czerpałby pewnie żadnej przyjemności. Dlatego, że Polacy są w stanie wybaczyć wiele, ale nigdy nie przełkną gorzkiej pigułki handlu emocjami. Sfera sportu powinna być azylem, nie tylko od polityki, ale już w szczególności wszelkiej działalności przestępczej. Jednak nie o przyjemność i uznanie tu chodzi. Wdowczyk jest sprytny i nie trzeba specjalnie się silić, by umieć w jego zagrywkach się odnaleźć.Trener szczecinian oczywiście kilka miesięcy temu publicznie ogłosił, że rezygnuje z ubieganie się o fotel selekcjonera, ale zrobił to na niby. Po pierwsze, dlatego, że jego kandydatura była wytworem nierealnym. Wprawdzie dla Zbigniewa Bońka długo był numerem jeden, ale moment przełomowy nastąpił z chwilą, kiedy "Zibi" uświadomił sobie, że opinia publiczna mogłaby tego wyboru nie zaakceptować.Oczywiście owa medialna reklama spełniła swoją rolę. Podniosła rangę i dała jawny sygnał trenerom klubowym, że praca pana Darka w Pogoni została dostrzeżona i doceniona. Po drugie, dlatego, że sprytny "Wdowiec" selekcjonerem chciałby być, ale w przyszłości. I on dobrze o tym wie. Wyznał skruchę? Kilka lat temu, tuż po zapadnięciu wyroku skazującego, były trener Korony gościł w programie Tomasza Lisa i wyznał skruchę. Skruchę, jak to w jego przypadku bywa, również... na niby. - Kibicom Korony mogę powiedzieć tyle, że działaliśmy na rzecz Korony. I w tej bezradności obraliśmy złą drogę. Teraz większość z nas za to będzie pokutować. Ja mam nadzieję, że po odbyciu kary uda mi się wrócić do piłki - wyznał wówczas Wdowczyk.W rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem, tuż przed objęciem Pogoni Szczecin powiedział: - Kupowanie i sprzedawanie, generalnie korupcja w sporcie, to coś złego i już. Jeśli jednak mam wypowiadać się na tak postawione pytanie, myślę, że kupowanie było mniejszym złem niż sprzedawanie meczów(...) OK, powiem szczerze, z dwojga złego kupić, w moim odczuciu, jest mniejszym złem, niż sprzedać mecz.Ze słów Wdowczyka (a nie jest to zmanipulowany fragment mowy zależnej), przeciętnie inteligentny szympans mógłby wywnioskować, że kupowanie meczów nie jest w sumie takie złe, a w istocie rzeczy, to... działanie na rzecz klubu (Korony).Ot, po raz kolejny trener szczecinian zaprezentował relatywizm moralny w najczystszej postaci. Próbę wybielenia swych win, co jest typowe, bo w podobnej formie wypowiadał się wielokrotnie chociażby Janusz Wójcik.Nie bądźmy idealistami. Korupcja była zjawiskiem powszechnym i charakterystycznym dla społeczeństw komunistycznych i postkomunistycznych. W Polsce przez lata nękała służbę zdrowia, wymiar sprawiedliwości i wiele innych dziedzin życia. Znakomity film fabularny Wojciecha Smarzowskiego "Drogówka" na przykładzie środowiska policyjnego ukazuje problem tego zjawiska przestępczego w Polsce i Europie Wschodniej. Pomału nasz kraj z tego bagna wychodzi. Wciąż jednak pojawiają się doniesienia o kolejnych ekscesach w pewnych branżach. Degrengolady przestępczej doświadczył także futbol. W jakże dotkliwym wymiarze - 320 zarzutów prokuratorskich dla działaczy, sędziów, trenerów, piłkarzy - w ciągu jedynie sześciu lat. Nieodosobniony przypadek Przypadek Wdowczyka nie jest przypadkiem odosobnionym. Wspomniany Wójcik, chcąc się wybielić, wyznał kiedyś w Polsacie Sport: "korupcja była pielęgnowana i udoskonalana". Żeby funkcjonować w tym zdegenerowanym półświatku, trzeba było zapewne działać poza prawem. Inaczej wypadało się z tej całej machiny układów, powiązań, telefonów. Mówiąc bez ogródek i dosadnie: "nie kupowałeś, to nie istniałeś". To w pewnym sensie usprawiedliwia Wdowczyka, kreując go na bohatera tragicznego tamtych czasów. Ambicje miał ogromne, ale realizował je niegodnie.Czy zatem jest dla niego miejsce w poważnej piłce? Mimo wielu argumentów usprawiedliwiających, dla mnie odpowiedź jest oczywista - NIE. Bo ja nigdy nie wybaczam. Nikomu. To nie buńczuczność, nadmierna zuchwałość, ale pryncypializm i szacunek do własnych idei. Chociażby dlatego, że w tym całym wartościowaniu winy czy krzywdy, najbardziej poszkodowany jest jednak sympatyk futbolu.Nie chcę moralizować, kreować się na autorytet etyczny. Ja jedynie utożsamiam się ze zwykłym, szarym kibicem. Takim, który w życiu nie miał nic poza pasją. Który wydawał ostatnie pieniądze, by przyjechać na stadion i dopingować swoją drużynę. Dla którego futbol był w życiu wszystkim. I tenże kibic został perfidnie oszukany, bo kilku ludzi, przy alkoholu i dużych pieniądzach, postanowiło ustalić wyniki meczów. Takim ludziom, takim trenerom, takim piłkarzom, w poważnej piłce, mówię zdecydowane nie.To pójście na łatwiznę - stawianie się w roli - osoby, która odpokutowała swoje winy, bo tak naprawdę ocenić mogą to dopiero ci, dla których piłka nożna została stworzona. Nie krytykanci, nie pseudofachowcy, czy fałszywi pasjonaci, ale właśnie ci, którzy piłkę kochają i dla niej żyją. Oczywiście przepisy w Polsce pozwalają, mimo wyroku i czasowej dyskwalifikacji, na powrót do zawodu. Są branże w Polsce, w których funkcjonować można jedynie będąc niekaralnym. Zawód trenera do nich nie należy. Niestety, albo "stety" - w zależności od punktu widzenia. Zdecydowanie za późno Wdowczyk wrócił do Pogoni i swą pracę wykonuje profesjonalnie. Pod względem umiejętności i warsztatu, to na chwilę obecną jeden z trzech najlepszych trenerów ligowych. Z dużą przewagą realizuje cele postawione przez zarząd. To trzeba, z ręką na sercu, mu oddać. Widać, że wie, jaki chciałby mieć zespół i co ten zespól ma grać. Panuje nad przygotowaniem fizycznym, nie boi się podejmować stanowczych, radykalnych decyzji. Że przypomnę tylko niedawne odsuniecie od składu czterech zawodników "Portowców". Dzięki niemu Pogoń znajduje się w czołówce tabeli, z realną szansą walki o miejsca premiowane startem w europejskich pucharach.Popularny "Wdowiec" był jedynie wierzchołkiem góry lodowej, w którą niczym Titanic uderzył polski futbol. Właśnie przez to, że polskie stadiony były areną korupcji, nasza piłka znajduje się w takim, a nie innym miejscu. Zamiast myśleć o przyszłości, wprowadzać w życie plany, rozwijać się, przez lata polskie środowisko analizowało - komu i ile trzeba zapłacić. Opłakane skutki odczuwamy do dziś, gdy polskim drużynom przychodzi mierzyć się w kwalifikacjach do europejskich pucharów.Środowisko piłkarskie jest pełne zawiści, układów, korupcji. Środowisko tonie w patologiach. Najlepszymi trenerami w polskiej piłce byli obcokrajowcy. Z ich wynikami bywało różnie, ale dostarczali kibicom wzorców, bo emanowali klasą, luzem i przyjeżdżali z wielkiego świata. Świata, zgoła odmiennego od polskiego, zdewastowanego etycznie przez lata piekiełka.- Nadal uważam, że jestem lepszym trenerem niż byłem pięć lat temu, poradziłbym sobie (z kadrą - przyp. red.), ale dostrzegam, że jeszcze ludzie nie są na mnie gotowi. Są, jacy są - muszę im też udowodnić, że jestem dobrym trenerem. Rozważyłem wszystkie za i przeciw, może jest faktycznie za wcześnie? - mówił nie tak dawno w Polsacie Sport Wdowczyk.To również były słowa na niby. Nie jest za wcześnie. Jest już zdecydowanie za późno.Autor: Marcin Szymański