Jakub Żelepień, Interia: Jak zagrać, żeby wygrać z Legią? Paweł Stolarski, obrońca Pogoni Szczecin: Myślę, że jeżeli zagramy jak z Jagiellonią (wygrana 4-1 - przyp. red.), to stworzymy sobie tyle sytuacji, że będziemy mogli wygrać. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że nie będzie to łatwe spotkanie. Mecz z Jagiellonią to początek dobrej passy Pogoni? - Mam nadzieję, ale to okaże się dopiero za kilka tygodni. Teraz myślimy tylko o Warszawie i wybieramy się tam z jasnym celem - zdobyć trzy punkty. Często w kontekście Ekstraklasy mówi się o mitycznym już efekcie nowej miotły. Pewnie powie pan, że wy patrzycie tylko na siebie, ale tak szczerze - czy nie pojawiały się u was myśli w stylu: "szkoda, że trener Michniewicz nie został jeszcze przez ten jeden tydzień, może Legia wciąż nie potrafiłaby się otrząsnąć"? - Tak bym właśnie odpowiedział, bo faktycznie tak jest. A co do trenera Michniewicza - nie patrzymy w ten sposób. Nie chcemy, żeby zgubiło nas myślenie o tym, że Legia jest w dołku, bo to wciąż wartościowy zespół. Dlaczego nie zagrał pan z Jagiellonią? - Decyzja trenera. To jednorazowa sytuacja czy coś się zmieniło w hierarchii prawych obrońców? - Ja zawsze powtarzam, że cieszę się, gdy mam konkurenta. Uważam, że to podnosi moje umiejętności i motywuje do dawania z siebie jeszcze więcej. Myślę, że w ostatnich meczach pokazałem się z dobrej strony i teraz decyzja należy do trenera. Pańska pozycja w zespole rośnie, co widać po liczbie występów. W tamtym sezonie był pan raczej zmiennikiem Jakuba Bartkowskiego. - Przyszedłem do Pogoni w styczniu, drużyna miała wtedy bardzo dobre wyniki, więc trudno było wskoczyć do składu. Zrozumiałe było dla mnie, że trener nie chciał niczego zmieniać, skoro wszystko działało dobrze. Sam też bym tak zrobił na jego miejscu. Teraz jest jednak nowy sezon, dostałem kilka szans i robię wszystko, co w mojej mocy, żeby się sprawdzić. Mam nadzieję, że to będzie w moim wykonaniu pełny i równy sezon. Grywa pan czasem w FIFĘ? - Nie, myślę, że treningi i mecze sprawiają, że wystarcza mi piłki na co dzień. W domu od niej odpoczywam. Przez wiele kolejnych odsłon tej gry był pan jednym z częściej kupowanych zawodników do różnych drużyn ekstraklasowych. Wszystko dzięki dobrym parametrom szybkościowym - zwłaszcza jak na obrońcę. Programiści gry mają rację, faktycznie biega pan tak szybko? - Nie chcę się przechwalać, ale uważam się za szybkiego zawodnika i to jest mój atut. Staram się go wykorzystywać w meczach. Zresztą nie tylko w ofensywie, bo i w obronie czasem trzeba wrócić sprintem. Wróćmy do meczu z Legią. Gospodarze pewnie zagrają ofensywnie, nie będą na was czekać głęboko w obronie, jak wiele innych drużyn. To chyba dla was dobrze? - Uważam, że lepiej gra się zespołami, które chcą operować piłką. Stwarza się więcej przestrzeni, nie trzeba mozolnie budować ataków pozycyjnych. Dla nas ważne jest również to, że nie musimy rozbijać tego przysłowiowego muru z 10 zawodników. Legia jest w takim miejscu, w jakim jest, więc myślę, że wyjdą bardzo zmotywowani. Był kiedyś w Pogoni zawodnik z przeszłością w Legii. Stanął przed doskonałą szansą na zdobycie bramki przy Łazienkowskiej, ale fatalnie przestrzelił. W rozmowie z Canal+ powiedział później, że przed oczami przeleciały mu wszystkie lata spędzone w Warszawie i nogi się pod nim ugięły. Czy jeśli przy wyniku 0-0 w 90. minucie Paweł Stolarski będzie miał setkę, to nie spanikuje? - Nie. Mówi pan to z dużą pewnością siebie. - Dużo zawdzięczam Legii, to było bardzo miłe 2,5 roku. Zdobyłem dwa mistrzostwa Polski, a to nie udaje się każdemu. Od dziecka trenowałem po to, żeby zadebiutować w Ekstraklasie, a jednym z marzeń zawsze było podniesienie mistrzowskiej patery. Zrealizowałem to, poza tym w barwach Legii wystąpiłem w europejskich pucharach, zdobyłem nawet bramkę. Pamiętam o tym wszystkim bardzo dobrze, natomiast życie piłkarza polega też na tym, że czasem trzeba zmienić klub. A kiedy to się stanie, należy koncertować się wyłącznie na swojej nowej drużynie. I ja tak właśnie robię. Daję z siebie wszystko dla Pogoni Szczecin. Nogi by się pode mną nie ugięły, bo jestem odporny na takie rzeczy. Może kibice i dziennikarze trochę przeceniają przywiązanie piłkarzy do barw klubowych? Może wy, tak jak wszyscy inny pracownicy, po prostu zmieniacie pracodawcę, a dorabianie do tego otoczki jest niepotrzebne? - To jest bardzo indywidualne. Każdy z nas jest innym człowiekiem i ma prawo przeżywać pewne sprawy inaczej. Dużo zależy od tego, ile lat spędziło się w danym klubie. Jeśli ktoś jest wychowankiem i spędza w drużynie dekadę, to siłą rzeczy czuje się ogromne przywiązanie. Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Maturę zazwyczaj zdaje się w maju, a Pogoń Szczecin do egzaminu dojrzałości podejdzie w listopadzie. Przed wami seria trudnych meczów: po Legii macie kolejno Raków, Śląsk i Lechię. - To będą same mecze z górnej półki. Zgadzam się, że w pewnym sensie czeka nas egzamin dojrzałości, ale nie chcemy też wybiegać przesadnie daleko w przyszłość i wywierać na sobie presję. Z tygodnia na tydzień będziemy przygotowywali się na każdego kolejnego rywala. Teraz w naszych głowach jest tylko Legia. A że terminarz jest wymagający? Ja się z tego cieszę, lubię grać w ważnych meczach. Rozmawiał Jakub Żelepień