W niedzielę w Kielcach piłkarze Pogoni zamierzali od początku postawić swoje warunki. Jens Gustafsson dokonał kilku zmian w wyjściowym składzie, a to, co najbardziej rzucało się w oczy, to zestawienie formacji ataku. Kamil Grosicki, Pontus Almqvist, Luka Zahović i Sebastian Kowalczyk przebywający jednocześnie na boisku mieli zagwarantować mnóstwo sytuacji bramkowych. Wyniku nie otworzył jednak żaden z nich, a defensywny pomocnik Damian Dąbrowski. W piątej minucie kapitan "Portowców" wziął na siebie rozegranie rzutu wolnego i postanowił huknąć sprzed pola karnego. Najwidoczniej 30-latkowi spodobały się ostatnio gole strzelane z dystansu, bo przecież tydzień temu trafił z jeszcze większej odległości w spotkaniu przeciwko Zagłębiu Lubin. Co ciekawe, wcześniej przez ponad pięć lat nie strzelił w Ekstraklasie ani jednego gola z gry. Korona Kielce - Pogoń Szczecin: "Portowcy" gonią czołówkę Korona Kielce wyglądała jak zespół, który zderzył się ze ścianą i nie bardzo wiedział, co zrobić dalej. Scenariusz meczu ułożył się dla Pogoni w wymarzony sposób, na co ekipa Leszka Ojrzyńskiego nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. W 33. minucie sytuacja "Scyzoryków" ze złej przekształciła się w bardzo złą. Kamil Grosicki ruszył w swoim stylu lewym skrzydłem i dojrzał w polu karnym Kacpra Smolińskiego. Reprezentant Polski obsłużył młodszego kolegę płaską centrą, a temu nie pozostało nic innego, niż skierować piłkę do siatki z najbliższej odległości. Do przerwy zatem 0:2. Po zmianie stron szczecinianie kontynuowali ofensywę. W 49. minucie uderzeniem w stylu karate gola strzelił Luka Zahović. Słoweniec wykorzystał brak zdecydowania obrońców i zaskoczył Konrada Forenca. Prowadzący to spotkanie Szymon Marciniak długo wstrzymywał się jednak ze wznowieniem gry. Jak się okazało - słusznie, bo napastnik Pogoni znalazł się na minimalnym spalonym. Korona dostała w tym meczu drugie życie, nie ma bowiem wątpliwości, że wynik 3:0 ostatecznie zamknąłby tę rywalizację. Tymczasem anulowana bramka gości popchnęła gospodarzy do odważniejszej gry. W 58. minucie Dawid Błanik wykorzystał błąd w rozegraniu piłki Damiana Dąbrowskiego, który pozwolił skrzydłowemu na przejęcie piłki, po czym ruszył z nią w stronę bramki strzeżonej przez Stipicę. Były piłkarz Pogoni z zimną krwią wykończył akcję i podłączył swoją drużynę do tlenu. Na gola kontaktowego zareagował trener Ojrzyński, który kilka minut później wprowadził na boisko Oskara Sewerzyńskiego i Jewgienija Szykawkę. Przy wyniku 2:1 dla szczecinian mecz wyraźnie się otworzył. Pogoń nie mogła już grać na pół gwizdka, a Korona wyczuła okazję na urwanie punktów czołowej drużynie Ekstraklasy. Ataki sunęły z jednej i drugiej strony, a najlepszą bodaj okazję miał Kamil Grosicki, który zachował się jednak w polu karnym kielczan tak, jak w sobotę zrobił to Ousmane Dembele w Sewilli - zaprogramował się na indywidualne wykończenie akcji i nie zauważył lepiej ustawionego kolegi. Jeśli zaś chodzi o Koronę, dwukrotnie bliski szczęścia był rezerwowy Jacek Kiełb - najpierw jego strzał obronił jednak instynktownie Dante Stipica, a za drugim razem piłka uderzona z rzutu wolnego odbiła się od słupka i wyleciała poza boisko. Zwycięstwo w Kielcach przesunęło Pogoń na trzecie miejsce w tabeli. "Portowcy" mają na koncie 16 punktów - tyle samo, co Wisła Płock, i o jeden mniej od liderującej Legii Warszawa. Korona Kielce - Pogoń Szczecin 1:2 (0:2) Gole: Dawid Błanik (58') - Damian Dąbrowski (5'), Kacper Smoliński (33') Jakub Żelepień, Interia