Po meczu najbardziej zagorzali fani Pogoni nie przebierali w słowach, gdy stanęli w pobliżu zaparkowanego wozu VAR i wykrzykiwali w stronę arbitrów "złodzieje". Szefem odpowiadającym za wideoweryfikację był nasz eksportowy arbiter Szymon Marciniak, a głównym rozjemcą Zbigniew Dobrynin z Łodzi. Największe pretensje kibice "Portowców" mieli o sytuację z 89. minuty, gdy Artur Sobiech ustalił wynik spotkania, rzutem na taśmę zapewniając gościom arcyważne trzy punkty w walce o mistrzostwo Polski. W akcji, poprzedzającej gola, Steven Vitoria dopuścił się właściwie podwójnego faulu w środku pola na Sebastianie Kowalczyku. Piłkarz Lechii najpierw rękoma powstrzymywał pomocnika, a za moment "zagarnął" mu nogę, po czym wypuścił w uliczkę Sobiecha. Rozpędzony napastnik zostawił za sobą dwóch defensorów gospodarzy i nie dał szans Jakubowi Bursztynowi. O ile jeszcze sędzia główny mógł nie dostrzec tego przewinienia, o tyle właśnie w takich sytuacji powinien zostać poinformowany przez oglądających mecz w wozie VAR arbitrów, w tym przypadku Szymona Marciniaka i Pawła Sokolnickiego. Pewne kontrowersje pojawiły się także wcześniej, gdy odgwizdano rzut karny dla Lechii po trafieniu piłką w rękę Mariusza Malca, choć raczej nie sposób było przypisać obrońcy rozmyślne działanie. Podobnie jak defensorowi gdańszczan Michałowi Nalepie, który przed przerwą w podobny sposób dotknął piłkę ręką, ale wtedy sędzia Dobrynin nie wskazał na "wapno". AG