Piłkarz wolał rozegrać mecz w rezerwach niż jechać 800 km, aby wejść na murawę w drugiej połowie spotkania Ekstraklasy w Łęcznej. W meczu rezerw miał odzyskiwać formę, ale już w 63. minucie arbiter wyrzucił go z boiska za wulgarne zachowanie. Trener "Portowców" Dariusz Wdowczyk nie chciał zdradzać szczegółów, ale powiedział, że Małecki musi zrozumieć, że szczeciński klub jest dla niego ostatnią szansą na poważną grę w Ekstraklasie. Małecki został piłkarzem Pogoni w styczniu. Rozstał się z Wisłą Kraków w złej atmosferze. Większość jesiennych meczów rozpoczynał na ławce rezerwowych i nie ukrywał, że chce odejść. Nie pojawił się na spotkaniu wigilijnym z właścicielem klubu Bogusławem Cupiałem, nie uprzedzając o absencji ani trenera, ani kierownika drużyny. Tłumaczył później, że następnego miał spotkać się w Suwałkach z prawnikiem, a potem wziąć udział w rozprawie sądowej. Później przyznał jednak, że odszedł z Wisły tylko z powodu trenera Franciszka Smudy. "Trener miał klapki na oczach i jak mnie już raz zaszufladkował, to nie było szans wyjścia z tej szufladki" - powiedział Małecki w rozmowie z "Gazetą Krakowską". Wcześniej nie mógł odnaleźć się w tureckim Eskisehirsporze. Twierdził, że nie chciał siedzieć na ławce rezerwowych i poprosił władze tureckiego klubu o rozwiązanie kontraktu.