W poprzedniej kolejce Pogoń Szczecin przegrała 0:1 z Rakowem Częstochowa w dramatycznych okolicznościach. Od 65. minuty "Portowcy" grali w dziesiątkę po czerwonej kartce Dimitriosa Keramitsisa, a w doliczonym czasie gry - w dziewiątkę, bo kontuzji nabawił się Patryk Paryzek, a trener nie miał już dostępnych zmian. Szczecinianie długo dzielnie się bronili, ale w 103. minucie w końcu musieli skapitulować. Do domu wrócili więc bez choćby jednego punktu. W piątek nadarzyła się dobra okazja na rehabilitację. Pogoń podejmowała bowiem słabo spisującą się Puszczę Niepołomice. Ekipa trenera Tomasza Tułacza po raz ostatni wygrała w lidze 16 sierpnia. W Szczecinie była więc powszechnie spisywana na straty. Pogoń - Puszcza. Gospodarze nacierali od początku I faktycznie - od samego początku to gospodarze dyktowali warunki na boisku. Puszcza stała w niskiej obronie i przede wszystkim starała się przeszkadzać Pogoni. Nie była jednak hermetyczna w defensywie, przez co szczecinianie od czasu do czasu zagrażali Kewinowi Komarowi. Przełomowe wieści ws. Marciniaka. Polski sędzia długo na nie oczekiwał Na konkrety trzeba było długo czekać, ale w końcu piłka wpadła do siatki. W 36. minucie Efthymios Koulouris dobił obronione uderzenie Kamila Grosickiego i napoczął rywala. Pogoń zdecydowanie zasłużyła na tę bramkę. Odkąd ją zdobyła, grała z większym spokojem, ale jednocześnie polotem. Piłkarze chcieli pójść za ciosem, co podobało się licznie zgromadzonym kibicom. Ostatecznie w pierwszej połowie nie udało się jednak "Portowcom" podwyższyć wyniku. Do przerwy zatem 1:0. Pogoń Szczecin nagle przestała grać Tuż po zmianie stron Puszcza niespodziewanie była dosłownie centymetry od wyrównania. Strzał po centrze z rzutu rożnego oddał Dawid Abramowicz, a piłkę z linii bramkowej wybił Kacper Łukasiak. To był pierwszy, ale bardzo wyraźny sygnał ostrzegawczy dla gospodarzy. I jak się okazało - nie ostatni. Piłkarze Puszczy wyszli bowiem z szatni naładowani i pełni wiary w to, że mogą odwrócić losy meczu. To już po kilkadziesiąt milionów złotych. Kolejne zwycięstwa, w Legii i Jagiellonii zacierają ręce Obraz gry uległ całkowitej zmianie. Niepołomiczanie poważnie zagrażali Pogoni, zwłaszcza po stałych fragmentach. Po jednym z nich piłka trafiła w poprzeczkę. Wyraźnie widać było, że "Portowcy" tracą kontrolę nad przebiegiem meczu. Sztab szkoleniowy tej drużyny postanowił więc działać i w 68. minucie wymienił dwóch zawodników środka pola. Na placu zameldowali się Rafał Kurzawa i Adrian Przyborek, którzy mieli pomóc w odzyskaniu inicjatywy. Tymczasem ledwie trzy minuty później... był remis. Michalis Kosidis wykorzystał podanie Abramowicza i sprawił, że na zegarze pojawił się wynik 1:1. Puszcza miała wyrównanie, ale wcale nie zamierzała się nim zadowalać. Zawodnicy tej drużyny wyczuli, że Pogoń jest do ugryzienia i ruszyli do generalnego szturmu. Mieli kilka szans, których nie wykorzystali, co zemściło się na nich w bolesny sposób. W 82. minucie gola na 2:1 strzelił bowiem Linus Wahlqvist. Pogoń utrzymała skromną przewagę do samego końca. Zainkasowała dzięki temu komplet punktów. Jakub Żelepień, Interia