Fakty są takie, że Pogoń straciła bezpośredni kontakt z dwoma rywalami w walce o tytuł. W kilku ostatnich tygodniach "Portowcy" szli łeb w łeb z Lechem i Rakowem. Teraz tracą do nich już trzy punkty. Mają też najgorszy bilans w starciach bezpośrednich, a na domiar złego - teoretycznie najtrudniejszy kalendarz. Aby przeskoczyć częstochowian i poznaniaków w tabeli, muszą w ostatnich czterech kolejkach zdobyć o cztery punkty więcej od nich. To zadanie z gatunku tych ekstremalnie trudnych. Pogoń Szczecin staje przed ekstremalnie trudnym zadaniem Po ostatnim gwizdku podopieczni Kosty Runjaica wyglądali na wściekłych. Ze zwieszonymi głowami podeszli pod sektor swoich najbardziej zagorzałych fanów, a później w ciszy zeszli do szatni. - Jesteśmy wściekli po tym meczu, kibice z pewnością też. Mecz układał się dobrze od początku, pierwsi strzeliliśmy gola, ale w drugiej połowie spotkanie wymknęło się spod naszej kontroli. Przegraliśmy najważniejszy mecz w tym sezonie - powiedział pomocnik Pogoni, Maciej Żurawski. Trudno odmówić młodzieżowcowi racji. Wygrana Pogoni z Rakowem kompletnie przemodelowałaby bowiem kształt tabeli. W konfrontacjach bezpośrednich zapanowałby remis, a o kolejności musiałby decydować bilans bramkowy. Tak się jednak nie stało i dziś "Portowcy" muszą liczyć na wpadki innych. - Liga się jeszcze nie skończyła, każda z drużyn ma przed sobą cztery mecze. Na każdym kroku przeciwnicy mogą się potknąć, a my musimy walczyć do końca. Sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza niż przed meczem z Rakowem, ale ostatecznie trzeba myśleć pozytywnie. Musimy liczyć na to, że Lech i Raków będą tracić punkty, a my musimy wygrać wszystkie mecze do końca - dodawał Żurawski. Co działo się w ostatniej kolejce naszej ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo! Tyle tylko, że to Pogoń ma teoretycznie najtrudniejszy kalendarz. Już w niedzielę zagra u siebie z Legią Warszawa, a później czekają ją wyjazdy do Wrocławia i Gdańska. Każde ze spotkań będzie wymagało od piłkarzy Kosty Runjaica niemałego wysiłku. Tymczasem Lech i Raków rozegrają jeszcze tylko po jednym meczu z rywalami z górnej części tabeli. - Ta liga jest szalona, ponieważ każdy może pokonać każdego. Będziemy walczyć do końca i nadal marzymy o czymś wielkim. Do nadrobienia mamy cztery punkty - starał się wlewać optymizm w serca kibiców obrońca Benedikt Zech. W bardzo podobnym tonie wypowiedział się skrzydłowy Jean Carlos. - Musimy walczyć do samego końca. Musimy wierzyć, że stać nas w tych ostatnich kolejkach na zrobienie czegoś specjalnego. Jestem dumny z naszej drużyny i tego, jak się pokazała w meczu z Rakowem. Graliśmy od nich lepiej, dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, stworzyliśmy więcej podbramkowych sytuacji. Kiedy jednak nie potrafisz swoich okazji wykorzystać, nie możesz wygrać meczu. Szkoda tylko wyniku. Teraz trzeba skoncentrować się na kolejnych wyzwaniach, które nas czekają - analizował Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem. Jakub Żelepień, Interia