Podkręcamy emocje po meczach Polski. Komentarze na żywo prosto z naszego studia - Interia Sport - Gramy dalej! Jakub Żelepień, Interia: Patrzy pan na Pogoń i co pan widzi? Andrzej Rynkiewicz: Pogoń ma dwie wybitne indywidualności: trenera i bramkarza. Oni ciągną ten zespół. Reszta piłkarzy to średnia albo górna półka polskiej ligi, ale takich jest w Ekstraklasie mniej więcej stu. Nie jest to więc wygórowany poziom, co widać też po powołaniach do reprezentacji. Ilu piłkarzy z polskiej ligi powołuje Paulo Sousa? Często był to jedynie Kacper Kozłowski, a teraz nie ma nawet jego. - No właśnie. To jest prawdziwy młody talent i z przyjemnością patrzę na jego grę. Trochę mi przypomina innego chłopaka, który był w Pogoni - Jakuba Piotrowskiego. Błagałem jednego z działaczy klubu, aby zostawili go jeszcze na rok w klubie, moim zdaniem było zbyt wcześnie na wyjazd do Belgii. Nie posłuchali i Piotrowski przepadł. Teraz próbuje się odbudować w drugiej lidze niemieckiej. Wróćmy do obecnej kadry Pogoni. Podoba się panu sposób gry? - Momentami tak. Zdarzają się mecze, w których widać świetne przygotowanie taktyczne i wówczas jest to futbol na wysokim poziomie. Niestety, zazwyczaj nie trwa to długo i to akurat mnie martwi. Nie wiem, z czego może to wynikać, bo przecież to jest doświadczony zespół. Mam też zastrzeżenia do polityki transferowej klubu w ostatnich latach. Pełno było nieprzemyślanych ruchów. Przypomnę chociażby oddanie Adama Buksy na dwie kolejki przed końcem rundy jesiennej. Oba mecze Pogoń przegrała i być może w ten sposób straciła szanse na podium w sezonie 2019/2020. Nie może być tak, że piłkarz odchodzi, a klub nie wie, co ma robić i nerwowo decyduje się na pierwszego z brzegu zastępcę. Takie rzeczy powinno planować się z wyprzedzeniem, żeby nie obniżać jakości zespołu. O to mam pretensje do zarządu. To jest bolączka całej polskiej ligi. Każdy piłkarz, który choć trochę wybija się poziomem, chce jak najszybciej stąd wyjechać. - Proszę nie być jak nasz premier! On zawsze mówi, że u nas co prawda jest źle, ale we Francji jest gorzej. A co mnie obchodzi, jak jest gdzie indziej?! Ja mówię o naszym klubie i on mnie interesuje. Chciałbym, żeby Pogoń nie przyjmowała pierwszej nadarzającej się oferty za swoich piłkarzy. Czasem warto poczekać rok dłużej i zamiast zarobić dwa miliony, dostać dziesięć. Nie wiem oczywiście o tym, co dzieje się w środku, nie znam sytuacji finansowej i organizacyjnej klubu, więc łatwo mi krytykować, ale staram się brać to na zdrowy rozum. Jak ocenia pan ściągnięcie Kamila Grosickiego? - Szkoda, że dopiero teraz, ale mimo wszystko uważam to za sukces prezesa Mroczka. W przeszłości zdarzało się przecież, że Pogoń grała w zasadzie bez skrzydłowych. Teraz jest Grosicki, który na tle piłkarzy z Ekstraklasy wciąż ma dużo jakości. Mam nadzieję, że szybko wróci po kontuzji i będzie znów pomagał drużynie. Czy Pogoń ma realne szanse na zajęcie miejsca medalowego w tym sezonie? - Mam dwa marzenia związane z Pogonią. Pierwsze jest takie, aby zespół przebił osiągnięcie moje i moich kolegów, czyli zdobycie wicemistrzostwa, i wywalczył tytuł. Drugie jest z kolei takie, żeby jeden z naszych wychowanków strzelił gola w debiucie i pobił przy tym mój rekord. Do tej pory jestem bowiem najmłodszym zawodnikiem, któremu się to udało w historii Pogoni. A czy mistrzostwo jest realne w tym sezonie? Myślę, że tak. Dużo wiary wlał we mnie mecz z Rakowem Częstochowa na wyjeździe. Jeśli nie zawiodą dwa filary - trener i bramkarz - to wszystko jest możliwe. Rozmawiał Jakub Żelepień