To pierwsze zwycięstwo Pogoni od czterech tygodni. Po raz ostatni podopieczni Jensa Gustafssona sięgnęli po komplet punktów 1 października w meczu z Lechią Gdańsk. Później przegrali 2:4 ze Stalą Mielec, a także zremisowali 1:1 z Piastem Gliwice i Legią Warszawa. Kibice "Portowców" niecierpliwi się coraz bardziej, czemu trudno się dziwić. Szczecinianie mają wysokie aspiracje, tymczasem taka seria bez zwycięstwa sprawiła, że przed rozpoczęciem 15. kolejki Pogoń była dopiero na piątym miejscu. Zwycięstwo z Miedzią było więc dla "Portowców" obowiązkiem. Pierwszy krok w kierunku realizacji zadania goście mogli postawić już w drugiej minucie. Kamil Grosicki wpadł w pole karne i znakomicie wyłożył piłkę Sebastianowi Kowalczykowi. Ten uderzył jednak bardzo źle, a futbolówka poszybowała wysoką nad bramką. Miedź Legnica - Pogoń Szczecin: Szalona pierwsza połowa W ostatnich tygodniach kibice domagali się odsunięcia wychowanka od pierwszego składu. Ofensywny pomocnik w 14 meczach zanotował ledwie po jednym golu i asyście. Kiedy więc na godzinę przed meczem fani zobaczyli w wyjściowym zestawieniu Kowalczyka, nie byli zadowoleni. Początek spotkania w jego wykonaniu mógł tylko utwierdzić krytyków zawodnika w ich przekonaniu. Jak się jednak okazało - ostatecznie znów to Gustafsson, a nie kibice, miał rację. O tym za chwilę. Najpierw bowiem to Miedź zaskoczyła gości. W 6. minucie Koldo Obieta Alberdi otrzymał dobre podanie prostopadłe, po którym pokonał Bartosza Klebaniuka. Legniczanie wyszli niespodziewanie na prowadzenie i wyglądali na zespół, który nie do końca wie, co z tym fantem zrobić. Natychmiast postanowili wykorzystać to szczecinianie, rzucając się do ataku. W 11. minucie wspomniany Kowalczyk wykorzystał rzut karny podyktowany przez sędziego za zagranie ręką Juricha Caroliny. Ledwie dwie minuty później pomocnik dołożył kolejne trafienie, tym razem wykańczając bez przyjęcia płaską centrę Jakuba Bartkowskiego. Jako się rzekło - decyzja Gustafssona obroniła się w pełni. Nie tylko zresztą ta, bo przy obu golach duży udział miał Michał Kucharczyk, którego obecność na boisku także była mocno kontestowana przez kibiców. Po szalonym kwadransie spotkanie nieco się uspokoiło. Pogoń ugasiła pożar, który pozwoliła wzniecić na samym początku. Szczecinianie mieli wyraźną przewagę i wydawało się, że albo dowiozą skromne prowadzenie do przerwy, albo jeszcze je podwyższą. W 45. minucie fatalny błąd popełnił jednak Rafał Kurzawa, który głową zagrał piłkę idealnie pod nogi Obiety. Napastnik znalazł się dzięki temu w sytuacji sam na sam z Klebaniukiem i ustrzelił dublet. Miedź oddała dwa celne uderzenia w pierwszej połowie i po obu padły bramki. Pogoń Szczecin w końcu zwycięska W przerwie przed kamerami Canal+ wystąpili Sebastian Kowalczyk i Nemanja Mijusković. Obaj z pełnym przekonaniem mówili o tym, że po zmianie stron poprawią niedociągnięcia i przechylą szalę na swoją korzyść. To zwiastowało jeszcze więcej emocji, na brak których i tak nie można było dotychczas narzekać. Lepiej drugą połowę rozpoczęli legniczanie, którzy kilkukrotnie zagrozili gościom. Nie wykorzystali jednak swoich sytuacji, co wkrótce się na nich zemściło. W 67. minucie Kamil Grosicki strzelił bowiem na 3:2. Asystę przy trafieniu reprezentanta Polski zaliczył Kowalczyk, który rozegrał najlepszy mecz w tym sezonie. Jak się okazało - to nie było jeszcze jego ostatnie słowo. W 76. minucie pomocnik podwyższył wynik na 4:2. Wykorzystał drugi w tym spotkaniu rzut karny, tym razem podyktowany za kopnięcie w głowę Bartkowskiego przez Carlosa Julio Martineza. To pierwszy hat-trick w karierze Kowalczyka. Pogoń obroniła dwubramkowe prowadzenie i po czterech tygodniach przerwy znów może cieszyć się z kompletu punktów. Miedź zanotowała z kolei 10. porażkę w 14 meczach i jeszcze mocniej zakopała się w dole tabeli. Miedź Legnica - Pogoń Szczecin 2:4 (2:2) Bramki:1:0 Koldo Obieta Alberdi 6’1:1 Sebastian Kowalczyk 11’1:2 Sebastian Kowalczyk 13’ 2:2 Koldo Obieta Alberdi 45'2:3 Kamil Grosicki 67'2:4 Sebastian Kowalczyk 76' Jakub Żelepień, Interia